Samarytanie od jedwabników

„Patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów” – krzyczał niemiecki żandarm. 72 lata później we wsi Markowa otwarto muzeum imienia rodziny Ulmów.

28.03.2016

Czyta się kilka minut

Goldmanowie przy cięciu i rąbaniu drewna na opał w obejściu Ulmów, gdzie się ukrywali. / Fot. Fundacja Instytut Studiów Strategicznych
Goldmanowie przy cięciu i rąbaniu drewna na opał w obejściu Ulmów, gdzie się ukrywali. / Fot. Fundacja Instytut Studiów Strategicznych

W marcu 1944 r. mogło być tu tak jak dziś. Ciężkie chmury wisiały nad horyzontem, wiatr czesał po podkarpackich polach kępki pierwszej trawy.

Dom Ulmów leżał na uboczu Markowej, tu właśnie. Na jego miejscu stoi dziś inny dom, ubogi i zaniedbany. Na podwórku walają się śmieci, stare zabawki, w rowie gniją główki kapusty.

Za domem trzeba skręcić w lewo i wejść w mały zagajnik. I oto jest, biała tabliczka. Napis: „W tym miejscu w dniu 24 III 1944 r. niemieccy żandarmi zamordowali rodzinę Ulmów, Szallów i Goldmanów”. Dookoła cisza i pola.

Morwy i ule

– Ulmy to tam sąsiadów nie miały. Nikogo nie było dookoła, tylko te pola. Ale lubiani byli bardzo, dobre ludzie. Żyły ze sobą w zgodzie i innym pomagały – mówi Stanisława Kuźniar, rodem z Markowej, dziś podopieczna Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego w Handzlówce. Ma 94 lata, a tak pamięta, jak małego Władzia Ulmę do chrztu niosła, jakby to było wczoraj.


CZYTAJ CAŁY DODATEK SPECJALNY "ULMOWIE  – POLSCY SPRAWIEDLIWI".




Pamięta też Józka Ulmę, ożenionego w 1935 r. z Wiktorią, z domu Niemczak. Co to był za człowiek! Po ukończeniu szkoły rolniczej w Pilźnie namiętnie uprawiał warzywa i owoce. Założył szkółkę drzew owocowych, zaczął sprzedawać sadzonki. Potem zajął się pszczelarstwem i hodowlą jedwabników, zbierając dyplomy z rolniczych wystaw za „pomysłowe ule”, „wzorową hodowlę jedwabników i wykresy ich życia”. Na morwy przyjeżdżał do niego sam Andrzej Lubomirski, ordynat przeworski.

Józef Ulma był społecznikiem. Działał w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży Męskiej, w Związku Młodzieży Wiejskiej „Wici”, przez pewien czas szefował Spółdzielni Mleczarskiej w Markowej. Książki w jego domowej bibliotece zdradzały szerokie zainteresowania: „Dzicy mieszkańcy Australii”, „Dzieje biblijne starego i nowego przymierza”, „O drenowaniu”, „Słownik wyrazów obcych”. W Piśmie Świętym należącym do Józefa znaleziono potem zakreśloną ołówkiem przypowieść o miłosiernym Samarytaninie.

A potem zaczął robić zdjęcia. Z aparatem fotograficznym chodził po wsi i okolicy, wypatrywał okazji. I robił tysiące zdjęć: chłopom w polu, pannom młodym, bosym dzieciom, zmarłym w trumnach. Mieszkańcom, chórom, orkiestrom. Potem tym, co zdjęcia potrzebowali do kennkarty, okupacyjnego dowodu tożsamości.

Dziesiątki zdjęć zrobił żonie i dzieciom: Stasi, Basi, Marysi, Władziowi, Franusiowi i Antosiowi. A na nich: Stasia odrabia lekcje, żona myje naczynia, dzieci pasą krowy. I on sam, z nosidłem na wodę.
Na jednym ze zdjęć: czterej mężczyźni podczas rąbania drzewa. Obejście Ulmów, ale jednak nikt z rodziny, z twarzy do reszty niepodobni. Żydzi.

Stukanie ze strychu

Stanisława Kuźniar nie umie powiedzieć, czemu Ulmowie zaprosili Żydów do domu. – Ludzie wiedziały o tym, upominały Ulmów, żeby coś z tym zrobili. A Ulma wtedy palcem kiwał i mówił: nie sądź drugiego, nie będziesz sądzony. Zawsze to powtarzał – twierdzi.

Nie wiadomo, w jakich okolicznościach pod koniec 1942 r. Ulmowie przyjęli pod swój dach ośmioro Żydów: Saula Goldmana z Łańcuta z czterema dorosłymi synami (nazywanymi Szallami) oraz dwie córki i wnuczkę Chaima Goldmana z Markowej: Leę Didner z dzieckiem i Gołdę Grünfeld. Wiadomo, że przed 1939 r. Saul Goldman handlował bydłem i często bywał w Markowej. Jeden z jego synów, którzy ukrywali się u Ulmów, brał udział w obronie ojczyzny we wrześniu 1939 r. Z kolei Lea i Gołda pochodziły ze średnio zamożnej rodziny. Skąd znali się wcześniej z Ulmami? I co sprawiło, że Ulmowie podjęli się ich ratowania? Choć znali dobrze ryzyko – sąsiadowali z polem, na którym Niemcy regularnie rozstrzeliwali Żydów.

– One się nawetnie ukrywały. Drzewo rżnęły na polu, razem z Ulmą skóry garbowały. Widać ich było. Jak rodzina z Ulmami żyły – mówi Stanisława Kuźniar. Na początku 1944 r. zamieszkała z Ulmami, by pomóc im przy dzieciach. – Przyszłam pomóc, pchać tę biedę z nimi razem. Byłam młoda, nawet się nie orientowałam, że w domu jest ktoś jeszcze, i że to Żydzi. Słyszałam tylko jakieś ruchy na strychu, stukanie, jakby ktoś chodził. Ale nie pytałam.

Miała szczęście, że u Ulmów została tylko kilka tygodni.

Wydarzenia z 24 marca 1944 r. pamięta minutę po minucie. – Była sobota, spowiedź odbywała się, ludzie szli z kościoła. Ktoś powiedział, że Ulmy rozstrzelane. Nikt nie mógł uwierzyć. Więc poszły my tam popatrzeć.

Trzy butelki

Z sądowej relacji świadka, furmana Edwarda Nawojskiego wynika, co następuje. Nocą z 23 na 24 marca 1944 r. z Łańcuta do Markowej przybyli niemieccy żandarmi i granatowi policjanci, pod wodzą szefa posterunku w Łańcucie porucznika Eilerta Diekena. Przed świtem wtargnęli do Ulmów. Jako pierwsi zginęli, we śnie, dwaj bracia Goldmanowie i Gołda. Potem żandarmi rozstrzelali kolejnych Goldmanów i Leę z córką. Następnie wyciągnęli przed dom Ulmów. Gdy strzelali do ciężarnej Wiktorii, zaczęła rodzić. Jeden z mężczyzn wkładających potem do trumny jej zwłoki zeznał przed sądem, że spomiędzy jej nóg wystawały główka i piersi dziecka.

Nad resztą dzieci Dieken się zawahał. Wreszcie postanowił je zabić, tak jak resztę, żeby „gromada nie miała z nimi kłopotu”. „Patrzcie, jak giną polskie świnie, które przechowują Żydów” – krzyczał żandarm. Te słowa zapamiętał furman Nawojski.

Po dokonaniu mordu żandarmi ograbili posesję i zabrali złoto znalezione przy Gołdzie Grünfeld. Na koniec urządzili libację. Z granatowymi policjantami opróżnili trzy litrowe butelki wódki, pogrozili Polakom zajętym chowaniem ciał i odjechali.

Stanisława Kuźniar: – Pobojowisko tam było, szukane coś było pewnie. Józek był fotografem przecież, ile tam tych zdjęć rozsypanych było po ziemi! Poszłam na strych, patrzę: pusto i krew spływa po ścianie. Nieboszczyków nie widziałam, zakopane już były. Jeszcze Niemcy chcieli Ulmów z Żydami razem chować, ale ludzie ze wsi uprosili, żeby osobno.

Podejrzenie o donos padło na Włodzimierza Lesia, granatowego policjanta. Z Goldmanami miał utrzymywać kontakty, a w zamian za część przekazanego mu przez Żydów majątku miał udzielać im pomocy. Gdy przestał, próbowali odzyskać mienie. Leś miał wtedy zdradzić Niemcom miejsce pobytu Goldmanów. Aby upewnić się, że są u Ulmów, miał odwiedzić Józefa pod pretekstem wykonania zdjęć.

Polskie podziemie wykonało wyrok śmierci na Lesiu 10 września 1944 r. W 1958 r. przed rzeszowskim sądem stanął żandarm Josef Kokott, uczestnik rzezi. Karę śmierci zamieniono mu na dożywocie, zmarł w więzieniu. Dieken i inni żandarmi uniknęli sprawiedliwości. Po wojnie Dieken żył spokojnie w Niemczech Zachodnich.

Sad owocowy

Na 120 mieszkających w Markowej Żydów wojnę przeżyło 21. Prócz Ulmów we wsi Żydów ratowali też Michał i Maria Barowie, Józef i Julia Barowie, Antoni i Dorota Szylarowie, Michał i Katarzyna Cwynarowie, Jan i Helena Cwynarowie, Michał i Wiktoria Drewniakowie, Jan i Weronika Przybylakowie oraz inni. Najliczniejsza grupa Żydów schroniła się u Ulmów.

W 1995 r. izraelski instytut Yad Vashem przyznał Ulmom pośmiertnie tytuł Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. W 2003 r. w diecezji przemyskiej zaczął się proces beatyfikacyjny rodziny (obecnie toczy się w Watykanie). W 2004 r. w Markowej odsłonięto pomnik upamiętniający Ulmów i żydowskie rodziny. W 2010 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył Józefa i Wiktorię pośmiertnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Wreszcie, od 2008 r. trwały prace nad muzeum Ulmów, dziś – Muzeum Polaków Ratujących Żydów.

17 marca tego roku otwarcia Muzeum dokonał prezydent Andrzej Duda. Obok stanęła ściana z nazwiskami wielu innych Polaków, którzy ratowali Żydów. Za Muzeum przygotowano miejsce pod owocowy sad mający upamiętnić Żydów, którzy przeżyli, oraz kolejne pokolenia.

Wieczorami, gdy rozbłyska minimalistyczna w formie bryła budowli markowskiego Muzeum – swoim kształtem nawiązująca do domu rodzinnego Ulmów – na placu przed wejściem rozświetlają się tabliczki z imionami tych, którzy zginęli.

Honorowym gościem otwarcia była rodzina Abrahama Segala, uratowanego przez Jana i Helenę Cwynarów. Otwarcie poprzedziła w zamku w Łańcucie ceremonia wręczenia odznaczeń 53 Polakom ratującym Żydów.

Stanisława Kuźniar na ceremonię nie dojechała. Tego dnia musiała być w szpitalu. O Muzeum dopytuje i bardzo chce je zobaczyć. – Niech będzie pamiątka po tych Ulmach – mówi – co to się upomnień sąsiedzkich nie bali, a nawet i śmierci. ©

Współpraca Wojciech Bąk

Korzystałam z książki Mateusza Szpytmy SPRAWIEDLIWI I ICH ŚWIAT. MARKOWA W FOTOGRAFII JÓZEFA ULMY.

Muzeum w internecie: muzeumulmow.pl

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Ur. w 1987 r. w Krakowie. Dziennikarka, stała współpracowniczka „Tygodnika Powszechnego” z Izraela, redaktorka naczelna polskojęzycznego kwartalnika społeczno-kulturalnego w Izraelu „Kalejdoskop”. Autorka książki „Polanim. Z Polski do Izraela”, współautorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 14/2016

Artykuł pochodzi z dodatku „Ulmowie – Polscy Sprawiedliwi