"Rzeczpospolita szkolna"

Maksimum zaufania

Przy wielu okazjach wskazuje się na rozwój edukacji i nauki jako warunek szybszego rozwoju gospodarczego (czego przykładem jest choćby fiński model gospodarki). Tymczasem w Polsce kluczowy resort, w efekcie politycznych harców, objął lider partii o kontrowersyjnym programie, która z trudem przekroczyła próg wyborczy. Także wynik wyborów samorządowych, podczas których krasnoludki Majora Frydrycha pokonały wszechobecnego w mediach i blogującego posła Wojciecha Wierzejskiego, jest czerwoną kartką dla ministra edukacji.

Czy można jednak poważnie traktować ministra edukacji tolerującego nazistowskie gesty kolegów partyjnych? Jak należy interpretować skierowanie do Centralnego Ośrodka Doskonalenia Nauczycieli Tomasza Połetka, polityka LPR, którego zdjęcia z uniesioną w faszystowskim geście ręką pojawiły się w mediach? Jak uczniowie, komentujący tę sytuację na lekcji, mają odebrać reakcję ministra i jego kolegów partyjnych, według których Połetek rzekomo "zamawiał piwo"? W świetle recept fundowanych polskiej szkole przez ministra Romana Giertycha przerażające jest takie relatywizowanie i bagatelizowanie gestu kojarzącego się z wyniszczeniem określonego narodu. Jaki sygnał wysłał minister, komentując w ironiczno-sarkastycznym tonie inne zdjęcie polityka LPR i ministra gospodarki morskiej Rafała Wiecheckiego?

Wiarygodność ministra podważają też próby ideologizowania kształcenia przez kwestionowanie dorobku nauk przyrodniczych i przykładanie elementów programu LPR do programu nauczania. Bo jak inaczej nazwać koncepcje oddzielania nauczania historii Polski od historii powszechnej czy propagandowe hasła wzywające do wprowadzenia wychowania patriotycznego? Przecież na lekcjach języka polskiego czy historii cały czas pojawiają się treści, które można omawiać w ramach edukacyjnej ścieżki patriotycznej. Kompromitujące wypowiedzi wiceministra Mirosława Orzechowskiego na temat ewolucji czy wypowiadane z powagą mędrca przez eurodeputowanego prof. Macieja Giertycha tezy o sztywnych członkach uduszonych mamutów pokazują nie tylko stan wiedzy, ale i ideologiczne tło niektórych posunięć obecnych decydentów MEN. A przecież od ministra edukacji i jego współpracowników oczekiwałoby się dyskursu na najwyższym poziomie, na jakim była utrzymana choćby debata "Tygodnikowa", rozpoczęta tekstem kard. Christopha Schönborna, który w zjawiskach ewolucyjnych dostrzega logikę.

Jaki obraz szkoły przekazuje spot wyborczy Ligi? Według moich uczniów, gdyby potraktować zapowiedzi ministra Giertycha poważnie i izolować uczniów sprawiających kłopoty wychowawcze (a które dziecko ich nie sprawia dojrzewając?), nauczyciele nie mieliby z kim pracować na lekcjach. Poza tym, reklama wyborcza LPR lansuje nieprawdziwy obraz rzeczywistości szkolnej, wprowadza do obiegu stereotyp dobrego i złego ucznia: dobry wygląda tak, jakby przed chwilą deklamował wiersze na "akademii ku czci", a zły nosi glany i szturcha innych. Z kolei ministerialny program "Zero Tolerancji" wydaje się stanowić amalgamat postulatów bezwzględnego karania najdrobniejszych wykroczeń i bolszewickich metod donoszenia. Uczniowie znają zakres praw i obowiązków nauczyciela. Wiedzieliby, że w przypadku braku reakcji na naganne zachowanie nauczyciel może ponieść konsekwencje. Dlaczego więc nie mieliby sprowokować na lekcji kilku sytuacji dla ich sfilmowania i umieszczenia w internecie? Poruszenie wśród uczniów wywołał zapowiadany zakaz używania telefonów komórkowych na lekcjach, czy w ogóle w szkołach. Dlaczego zakaz pomija wyposażone w dyktafony odtwarzacze mp3 czy aparaty cyfrowe, które młodzież często przynosi na lekcje? Jak widać, uczniowie stali się w tym roku mięsem armatnim na froncie walki LPR o polityczny byt. PiS walczy z "szarą siecią" i "układem" w polityce, mediach i gospodarce, LPR, dysponując resortem edukacji, nawołuje do krucjaty przeciwko niesubordynowanym nastolatkom.

Na lekcji wiedzy o społeczeństwie zaproponowałem uczniom wymyślenie hasła będącego antonimem dla "Zera Tolerancji". Wygrało "Maksimum Zaufania".

RADOSŁAW BISKUP (nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie, Warszawa)

Wzorowy nerwus

Coraz częściej patrzę na obecne rządy, w tym na działania ministra edukacji, jak na przekorną próbę budowy społeczeństwa obywatelskiego. Może jednak szkoła nie jest instytucją, na której można beztrosko eksperymentować?

Twarda szkoła jest pomysłem pięknym. Każdy może przywołać obraz pruskiej edukacji, która stosując coś na kształt strategii spalonej ziemi miała wyniki. Problem w tym, że zmieniło się społeczeństwo i coraz trudniej oprzeć autorytet na sile. Mnie i moich kolegów z podstawówki nauczycielka biła po rękach linijką. Do teraz, kiedy o tym myślę, czuję się zażenowany - przecież takie obostrzenie rygoru było tylko kolejnym potwierdzeniem niekompetencji nauczycielki. Krzyk zamiast stanowczości? Genialne! Ale: kto wmówi dziecku, że alkohol jest zły? Skoro tak zły, dlaczego tyle osób go pije, a nawet nadużywa? Jeżeli połączyć taką kampanię z tematem narkotyków, otrzymamy specyficzny dysonans poznawczy wśród uczniów, którzy potrafią kojarzyć fakty. Alkohol jest zły, a większość społeczeństwa go pije, tak więc narkotyki, które też są złe, może nie są tak złe, jak się powszechnie uważa? Widziałem już kilka osób, które zaczęły tak myśleć.

Uważam się za chodzące potwierdzenie skuteczności szkoły liberalnej. Po smutnym okresie klas 1-3, kiedy to wspomniana już nauczycielka przestała być naszą wychowawczynią, zaczął się dla mnie złoty okres. Jako dziecko z rozbitej rodziny, wychowywany przez matkę, która nie mogła sobie poradzić z moją nadpobudliwością inaczej niż, ponownie, przemocą fizyczną, wyzwiskami czy, dzięki Bogu niezgrabnym, poniżaniem, w szkole byłem utrapieniem. Uważano, że jestem agresywny, kłótliwy i nerwowy. Nauczyciele też nie byli dla mnie autorytetami. Raczej nikt się nie spodziewał, że osiągnę jakiekolwiek wyniki. Wtedy moją klasę przejął inny pedagog, który wpadł na genialny plan spożytkowania mojej energii. Okazało się, że mogę być aktywny na lekcjach, nieźle u mnie z logicznym myśleniem: potrafiłem wyciągać wnioski na historii, rozwiązywać zadania na matematyce, polubiłem wiersze i książki. Dalej byłem niegrzeczny, ale dużo rzadziej; otrzymywałem nagany, jednak "wzorowych" miałem z reguły dwa razy więcej. W wieku jedenastu lat zacząłem pić alkohol. Co się okazało? Wychowawca tłumaczył, nie wykładał jakichś ogólnych regułek: "to złe jest, to dobre jest; dobre wybierz, lepszy będziesz". Po takiej odmianie trafiłem do liceum w pełni "zresocjalizowany". Od razu zyskałem sobie opinię ucznia, któremu w imię mniejszego zła trzeba pewne rzeczy puszczać płazem. Dyscyplina nigdy na mnie nie działała.

Teraz studiuję dwa kierunki: trzeci rok budownictwa, pierwszy filozofii. Po drodze zdałem maturę na dwie piątki; trzeciej nie było, bo wcześniej zrobiłem certyfikat FCE. Zawdzięczam te osiągnięcia szkole. Tam pierwszy raz mnie chwalono i doceniono; czułem, że robię coś pożytecznego. Nauczono mnie szacunku do samego siebie, wcześniej go nie miałem. Nowinki Romana Giertycha raczej utrudnią życie takim jak ja, dlatego właśnie napisałem ten list.

STUDENT (Kraków)

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 51/2006