Rzeczpospolita sędziowska

Pakistańscy sędziowie, uznając siebie za najwyższych strażników prawa, porządku i demokratycznych obyczajów, gromią polityczne elity kraju, zarzucając im oszustwa i zakłamanie.

04.05.2018

Czyta się kilka minut

Nawaz Sharif (z lewej u góry), wówczas pakistański premier, podczas wiecu w Jhelum w Pakistanie, 10 sierpnia 2017 r. / Fot. Anjum Naveed/ AP Photo /EASTNEWS
Nawaz Sharif (z lewej u góry), wówczas pakistański premier, podczas wiecu w Jhelum w Pakistanie, 10 sierpnia 2017 r. / Fot. Anjum Naveed/ AP Photo /EASTNEWS

Pretekstem do pogromu polityków stał się dokonany przez nich przed laty zapis w konstytucji. Stwierdzał on, że ubiegający się o stanowiska posła lub senatora (w Pakistanie tylko oni mogą być wybierani na stanowiska premierów i ministrów) muszą być osobami „uczciwymi”, „prawymi” i „prawdomównymi”. Decydując się na wprowadzenie tego warunku do konstytucji, pakistańscy politycy – jak większość ich kolegów po fachu z całego świata – nie traktowali go poważnie. Mieli go raczej za górnolotną, lecz pozbawioną znaczenia formułkę, wygłaszaną bezmyślnie podczas politycznych jarmarków. Do głowy im nie przyszło, że ktoś mógłby zrozumieć ten zapis dosłownie, a co gorsza próbować zastosować go w rzeczywistości.

Politycy w garniturach i w mundurach

Codzienność ostatnich lat zdawała się potwierdzać słuszność ich pragmatycznego podejścia do życia i rządów. W ciągu siedemdziesięciu lat niepodległego istnienia pakistańscy politycy wyrobili sobie zasłużoną markę jednych z najbardziej skorumpowanych na świecie i takich, którzy państwową władzę uważają nie za obowiązek służby innym, ale wojenny łup, z którym mają prawo zrobić, co im się żywnie podoba. Polityczne awanse stawały się często dopiero początkiem olśniewających biznesowych karier posłów, ministrów, premierów, a także ich przyjaciół, sojuszników i krewnych. Tamę korupcji i kumoterstwu polityków próbowali kłaść wojskowi – tym przynajmniej usprawiedliwiali swoje zamachy stanu – którzy obalali cywilne rządy i sami przejmowali władzę w kraju. Politycy w mundurach okazywali się zwykle niewiele lepsi niż ci w garniturach czy szalwar kamiz (tradycyjnych strojach pakistańskich). W ten sposób siedemdziesiąt lat niepodległości Pakistanu upłynęło pod rządami wojskowych (1958-71, 1977-88 i 1999-2008) oraz oskarżanych przez nich o złodziejstwa politycznych rodów Bhuttów, posiadaczy ziemskich z Sindhu (1971-77, 1988-90, 1993-96) oraz Sharifów, kupców i fabrykantów z Pendżabu (1990-93, 1997-99 i 2013-2017). Przywódca tej ostatniej dynastii, 68-letni Nawaz Shariff, sprawował posadę premiera trzy razy i nigdy nie doczekał końca przysługującej pięcioletniej kadencji.

Dwie pierwsze kadencje przerwali mu generałowie – w 1993 roku zmuszając dyskretnie do dymisji, a w 1999 roku obalając w zamachu stanu. Przed rokiem, gdy pewny siebie powoli szykował się już do walki o reelekcję, władzę niespodziewanie odebrali Nawazowi Shariffowi sędziowie. Poszło o aferę podatkową, raporty Panama Papers, które ujawniły, że wraz z tuzinami innych polityków, gwiazd kina, muzyki czy sportu, z rajów podatkowych korzystało także troje dzieci pakistańskiego premiera, a nie wykluczone, że i on sam. Nawaz Shariff wszystkiemu zaprzeczał, ale zapewniając przed sądami o swojej uczciwości i przedstawiając księgi rachunkowe sam niechcący przyczynił się do ujawnienia informacji, że będąc premierem, był też zatrudniony przez zarejestrowaną w Dubaju i należącą do jednego z synów firmę. I że otrzymywał od niej co miesiąc 2 tysiące dolarów zapłaty. Nawaz tłumaczył, że była to tylko formalność, że wcale nie dostawał za to pieniędzy i że chodziło tylko o to, by mógł zachować ważność wizy biznesowej do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.


STRONA ŚWIATA – analizy i reportaże Wojciecha Jagielskiego w specjalnym serwisie „Tygodnika Powszechnego” >>>


W lipcu zeszłego roku pakistańscy sędziowie orzekli jednak, że Nawaz Shariff nie jest człowiekiem uczciwym, prawym, ani prawdomównym. Nie spełnia więc podstawowych warunków, by zasiadać w parlamencie i musi zwrócić poselski mandat, a także stanowisko premiera, które sprawować może jedynie ktoś pochodzący z obywatelskiego wyboru. Nawaz posłusznie złożył władzę – liczył, że jako szef rządzącej Ligii Muzułmańskiej i tak ją będzie sprawował, a za rok, po zwycięskich wyborach, odzyska również posadę premiera. Jesienią sędziowie orzekli jednak, że nie wolno mu także pełnić funkcji szefa partii politycznej, a 13 kwietnia (w piątek) dodali, że wykluczają go dożywotnio z wszelkich wyborów. Klauzula „sadik” i „amin” czyli „prawdomówny” i „prawy” skłóciła dynastię Shariffów (szukając następcy Nawaz pominął młodszego brata, Shahbaza, premiera Pendżabu) i przekreśliła polityczną karierę jego oskarżanej o podatkowe kanty córki, 44-letniej Maryam, którą Nawaz szykował na dziedziczkę i kolejną po Benazir Bhutto kobietę, która stanęłaby na czele pakistańskiego państwa.

Prawość i prawdomówność

Sędziowie zaś poszli za ciosem i powołując się na zabójczy dla polityków (nie tylko pakistańskich) konstytucyjny wymóg prawości i prawdomówności, dożywotnio dyskwalifikowali kolejnych partyjnych dygnitarzu jako oszustów i krętaczy, nie zasługujących na zaufanie. Taki wyrok zapadł w sprawie ministra finansów Ishaqa Dara, a pod koniec kwietnia podobny los spotkał ministra dyplomacji Khawaję Asifa (znów praca na boku dla firmy z Dubaju). Dyplomata się odwołał, przysięga, że o dubajskich dochodach po prostu zapomniał i liczy na łaskę sędziów. (Cóż to zresztą za dochody! Podobnie jak w przypadku Nawaza, pensja wynosiła marne dwa tysiące dolarów!). Choć w grudniu sędziowie zdyskwalifikowali także czołowego działacza opozycyjnej partii Ruchu Sprawiedliwości JahangiraTareena, wyroki spadają głównie na rządzącą Ligę Muzułmańską i to jej utrudniają życie przed nowymi, zaplanowanymi na połowę lipca wyborami.

Nawaz Shariff, który właśnie rozpoczął w rodzinnym Pendżabie kampanię przedwyborczą swojej partii (sam w elekcji startować nie może) od miesięcy oskarża pakistańskich sędziów, że pozostają w zmowie z wrogimi mu generałami, których ostatecznie zamierzał odsunąć o władzy. „Nie jestem gorszy, ani lepszy od innych polityków” – powiada odsunięty od władzy premier. – „Ale nasi sędziowie z jakiegoś powodu zajmują się tylko moją osobą i tylko moją partią”.

Na początku swojej kariery politycznej Nawaz Shariff był faworytem generałów. W 1990 roku to wszechmocny wywiad wojskowy ISI ułatwił mu wyborczą wygraną. Z czasem jednak, jego relacje z generałami bardzo się pogorszyły. Im więcej znaczył w Pakistanie, tym mniej pokornie wysłuchiwał generalskich rozkazów. W 1993 roku odszedł z rządu na ich życzenie, jeszcze po dobroci. Sześć lat później wdał się z wojskowymi w otwartą konfrontację i został przez nich obalony.

W 2007 roku zawarł przymierze ze swoją zaprzysięgłą rywalką, Benazir Bhutto i jej Partią Ludową byle tylko odsunąć od władzy generałów. Udało im się to rok później. Sama Benazir, zabita w zamachu, przypłaciła to życiem, ale w przymierzu z wdowcem po niej Asifem Alim Zardarim Nawazowi Shariffowi udało się zemścić na jego niegdysiejszym pogromcy gen. Pervezie Musharrafie. Teraz to generał musiał uciekać z kraju przed procesami sądowymi. W 2013 roku Nawaz Shariff, już samodzielnie, wygrał wybory i po raz trzeci został premierem. I chcąc pokazać kto jest gospodarzem w Islamabadzie, zaraz wdał się w nowy konflikt z wojskowymi o politykę zagraniczną, którą generałowie od zawsze uważali za swoją wyłączną prerogatywę.

Polityka przezroczysta jak woda

Nawaz Shariff twierdzi, że padł ofiarą spisku sędziów z generałami, którzy pragną zmusić go do zemsty i pozbyć się go raz na zawsze z pakistańskiej polityki. Może sobie tylko pluć w brodę, że przed laty nie posłuchał Zardariego (gdy rządziła jego żona Benazir, w Islamabadzie nazywano go „Panem Dziesięć Procent”, od wysokości prowizji, jakie miał pobierać w zamian za załatwienie rządowych kontraktów), który proponował mu, by wspólnymi siłami wykreślili z konstytucji zapis wymagający uczciwości, prawości i prawdomówności od polityków.

Zardari i jego „ludowcy” nie liczą się już dziś w pakistańskiej polityce, a na najsilniejszego przeciwnika Nawaza i jego głównego rywala do władzy wyrósł Ruch Sprawiedliwości, kierowany przez dawnego mistrza krykieta Imrana Khana. Nawaz uważa, że „sprawiedliwi” są nowymi protegowanymi generałów. Jego zdaniem to wywiad wojskowy zbiera informacje o zagranicznych, często sekretnych interesach dygnitarzy Ligii Muzułmańskiej i dostarcza je „sprawiedliwym”, by tak wyposażeni biegali z donosami do sądów. Sędziów zaś Nawaz oskarża o manię wielkości, która sprawia, że uzurpują sobie rolę suwerena czyli wyborców i świadomie czy nie, wysługują się generałami, którzy chcą się go pozbyć i zastąpić posłusznym sobie krykiecistą.

Prezes Sądu Najwyższego 64-letni Saqib Nisar odpowiada, że musiał wkroczyć w świat, zastrzeżony zwykle dla polityków ponieważ okazali się dla rodaków tak rozpaczliwym rozczarowaniem. „Pakistańczycy zasługują na coś znacznie lepszego” – powtarza sędzia, zachęcając obywateli, by nie mogąc się doprosić pomocy i interwencji w urzędach, szli ze skargami do sędziów. Sam zapowiada zaś, że oczyści pakistańską politykę tak, że będzie przezroczysta jak woda.

Nisar nie jest pierwszym w Pakistanie prezesem Sądu Najwyższego, który tak śmiało wykracza poza rolę arbitra. Dziesięć lat temu jego poprzednik sędzia Iftikhar Chaudhry stanął na czele buntu prawników przeciwko wojskowej dyktaturze Musharrafa i zmusił w końcu generała do oddania władzy cywilom. Sędziego Chaudhry’ego Nawaz wynosił pod niebiosa i sławił jako obrońcę wolności i demokracji. Jego następcy, Nisara, nie znosi. Generałowie nie mogą się go za to nachwalić.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, pisarz, były korespondent wojenny. Specjalista od spraw Afryki, Kaukazu i Azji Środkowej. Ponad 20 lat pracował w GW, przez dziesięć - w PAP. Razem z wybitnym fotografem Krzysztofem Millerem tworzyli tandem reporterski, jeżdżąc wiele lat w rejony… więcej