Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Fakty – to nieoczekiwany zwycięzca podjazdowej wojny PiS z Marianem Banasiem, szefem Najwyższej Izby Kontroli, który nie pozwolił się odwołać ze stanowiska po tym, jak dziennikarze ujawnili informacje o jego majątku i niepokojących powiązaniach biznesowych. Zbuntowany partyjny baron, korzystając z uprawnień kontrolnych, stosuje teraz wobec byłych kamratów rodzaj strajku włoskiego, bezwzględnie egzekwując te prerogatywy – zwłaszcza tam, gdzie polityczny nos podpowiada mu występowanie wysokokalorycznego paliwa dla sporu. Dzięki temu opinia publiczna może w ogóle usłyszeć o faktach, które nie ujrzałyby pewnie światła dziennego, gdyby obozu władzy i szefa NIK nie podzieliła „szorstka przyjaźń”.
Tym razem troskliwy wzrok kontrolerów spoczął na rządowym sprawozdaniu z wykonania budżetu za ubiegły rok. NIK kwituje go jednym zdaniem: to świat kreatywnej księgowości, w którym wydatki notorycznie przesuwa się do funduszy celowych, dzięki czemu można nie wliczać ich do deficytu budżetowego. „W ostatnich latach obserwowana jest tendencja ustawowego rozszerzania zakresu zadań finansowanych ze środków państwowych funduszy celowych o zadania niezwiązane z celami, dla których został utworzony dany fundusz” – piszą autorzy raportu.
Przykłady? Fundusz Reprywatyzacji, formalnie powołany do wypłaty odszkodowań, którego budżet aż w 90,2 proc. rząd wykorzystał do objęcia akcji i udziałów w spółkach (za 1,2 mld). Inny „odzyskany” fundusz celowy to Centralna Ewidencja Pojazdów i Kierowców, który na życzenie władzy przeznaczył 100 mln zł – czyli aż 55,2 proc. łącznych kosztów – na pokrycie wydatków informatycznych administracji centralnej. W tym roku podobny trik rząd zastosuje przy finansowaniu bonu turystycznego, na który pieniądze pożyczy, w formie obligacji, Bank Gospodarstwa Krajowego. ©℗