Rozum i niewola emocji

Dwieście pięćdziesiąt lat po śmierci Monteskiusza (1689-1755) jego dzieła czytamy, jakby były napisane wczoraj. Wzięliśmy od niego bardzo wiele - a moglibyśmy wziąć jeszcze więcej.

28.08.2005

Czyta się kilka minut

 /
/

Monteskiusz był zwolennikiem monarchii konstytucyjnej, ale doceniał również zalety republiki, czyli demokracji. Monarchia w pierwszej połowie XVIII wieku stanowiła po prostu oczywistą formę władzy dla realizacji celu, jaki był dla Monteskiusza najważniejszy, czyli rządów prawa. Nawet uczniowie wiedzą, że to od Monteskiusza pochodzi zasada podziału władz, ale wzięliśmy od niego dużo więcej, a wielu jego mądrych uwag nie uwzględniliśmy. Może kilka słów najpierw o tym, czego nie uwzględniliśmy.

"Miłość praw i ojczyzny"

Monteskiusz uważa, jak wielu innych po nim, że są tylko dwa sposoby głosowania nadające się do demokracji i spełniające jej warunki. Pierwszy: “Wybór losem zgodny jest z naturą demokracji... Losowanie to jest sposób wyboru, który nikogo nie uraża, zostawia każdemu obywatelowi godziwą nadzieję służenia ojczyźnie". Wedle Monteskiusza myśliciele polityczni i prawodawcy uważali niesłusznie, że wybór taki jest ułomny i stopniowo ograniczali jego zakres, aż sama idea zanikła i demokracja straciła jedno ze swoich podstawowych narzędzi. Albowiem wybór przez losowanie sprawia, że wszyscy są nie tylko równi, ale równie zainteresowani sprawami publicznymi.

Skoro ta zasada upadła, pozostała druga, która mogła była uratować demokrację - zasada jawnego głosowania. “Bez wątpienia, kiedy lud oddaje głosy, powinno to być publicznie; trzeba to uważać za zasadnicze prawo demokracji". Monteskiusz nie był naiwny, wiedział, że publiczne i jawne głosowanie nie jest możliwe w wielkich nowoczesnych społeczeństwach, ale sugerował rozwiązanie połowiczne, a mianowicie publiczne i jawne głosowanie w niewielkich grupach.

Innym z niezbędnych warunków, jakie musi spełniać demokracja, jest silna legitymizacja władzy. Co to znaczy? Monteskiusz pisze i ideę tę niemal dosłownie przejęli od niego Ojcowie Założyciele Stanów Zjednoczonych: “Można określić tę cnotę jako miłość praw i ojczyzny. Miłość ta, wymagająca nieustannego przełożenia dobra publicznego nad własne, wydaje wszystkie cnoty poszczególne. Miłość ta jest szczególnie właściwa demokracjom. W nich jednych rząd spoczywa w ręku każdego obywatela. Otóż rząd jest jak wszystkie rzeczy na świecie: aby go zachować, trzeba go kochać... Miłość republiki w demokracji jest miłością demokracji; miłość demokracji jest miłością równości. Miłość demokracji jest również miłością skromności".

Władza zdepersonalizowana

I tu pojawia się wątek, który ma odniesienia aktualne. Monteskiusz pisze o tym, że ponieważ demokracja jest władzą wszystkich, wobec tego powinna mieć w niej miejsce depersonalizacja władzy (“depersonalisation de la pouvoir"). Niezgrabnie to brzmi po polsku, ale jest to jedna z najważniejszych myśli w dziejach filozofii politycznej i dlatego poświęcimy jej więcej uwagi.

W zasadzie idea jest prosta. Monteskiusz, ufny w siłę i sprawiedliwy charakter rządów prawa, uważał, że władza, która wykonuje rządy, powinna mieć możliwie “zdepersonalizowaną" postać, czyli powinna wykonywać wyłącznie czynności administracyjne, do których nie są potrzebne ani określone cechy osobowości, ani właściwie żadna osobowość w ogóle. W liberalnej demokracji nie jest ważne, kto rządzi, ale czy rządzi zgodnie z prawem. Dlatego Monteskiusz ma takie wątpliwości w stosunku do idei wyborów i do nieuchronnych konsekwencji procesu wyborczego, polegających na konkurencji osób, nie zaś konkurencji w zakresie kompetencji w wykonywaniu prawa.

Idea ta wcale nie okazała się tak niepraktyczna, jak początkowo sądzili krytycy Monteskiusza. Naturalnie, najpierw była skierowana przeciwko wszelkiej monarchii, która nie ma konstytucyjnego charakteru, łącznie z absolutyzmem oświeconym. Potem jednak, w miarę rozszerzania się i umacniania demokracji, jej sensowność stawała się coraz lepiej widoczna. Oczywiście nie ma nadziei na jej pełne wprowadzenie, bo już taka jest natura ludzka, ale demokracja coraz mniej chętnie wybiera na polityków ludzi wybitnych, o silnych cechach osobowości. Niejednokrotnie nad tym ubolewamy, powiadamy, że już nie ma takich polityków jak de Gaulle czy Adenauer, a zostali tylko anonimowi urzędnicy kierujący Unią Europejską lub przywódcy polityczni poszczególnych krajów, którzy rzeczywiście nie reprezentują ani wysokiego poziomu intelektualnego, ani moralnego. Jednak mylimy się. Jest to bowiem naturalny proces w demokracji liberalnej, która stopniowo posuwa się od silnego przywództwa do przywództwa anonimowego, mającego charakter wyłącznie wykonawczy.

Monteskiusz zadania te wyznacza następująco: “Aby stworzyć rząd umiarkowany, trzeba kombinować siły, równoważyć je, ograniczać, wprawiać w ruch, przydawać, aby tak rzec, balastu jednej, iżby zdolna była stawić opór drugiej. Jest arcydzieło prawodawstwa, którego rzadko dokonywa przypadek i którego rzadko też zdoła dokonać rozum". Wszystko zależy od prawodawstwa, a nie od ludzi. W najlepszym razie od rozumu, ale nie od namiętności. Stąd wątpliwości Monteskiusza dotyczące potrzeby istnienia partii politycznych. Tylko ludzka niskość i niezdolność do umiarkowania oraz roztropności sprawiają, że partie stają się potrzebne. Z istnienia partii politycznych nie wynika nic dobrego. Wprawdzie w czasach Monteskiusza były to raczej niewielkie frakcje, a nie masowe partie, ale już wtedy ich źródła w ludzkiej emocjonalności, w tym, co złe, co sprzeczne, co niechętne rządom prawa, były dla autora “O duchu praw" oczywiste.

Wobec kryzysu

Depersonalizacja władzy może stanowić zagrożenie tylko w jednym przypadku.

A mianowicie wtedy, kiedy powierzone władzy zadania zostają jej zabrane przez demos. “Zasada demokracji psuje się nie tylko wówczas, kiedy zanika duch równości i kiedy każdy chce być równym tym, których wybrał sobie, by mu rozkazywali. Wówczas lud, nie mogąc ścierpieć nawet tej władzy, którą sam powierzył, chce wszystko pełnić sam, radzić za senat, działać na urzędników, i odzierać z urzędów wszystkich sędziów". Innymi słowy, istnieją tylko dwa zagrożenia demokracji: despotyzm i anarchia. Despotyzm łatwiej zidentyfikować, anarchia może pojawiać się powoli, jest bowiem rezultatem nadmiernej ambicji i intelektualnego lenistwa.

Wielkość konstrukcji Monteskiusza polega na jej prostocie i niemal dogmatycznym podejściu do idei rządów prawa. Jej słabość zaś na tym, że Monteskiusz, jak za nim cała tradycja liberalna, nie odpowiada na pytanie, co się dzieje, kiedy następuje wewnętrzny lub zewnętrzny kryzys. Jak wtedy wydobyć się z rygorów rządów prawa, reagować błyskawicznie i niekoniecznie zgodnie z prawem, które przecież nadzwyczajne sytuacje może przewidzieć tylko do pewnego stopnia? Potem udzielano odpowiedzi na to pytanie: jeden z wielbicieli Monteskiusza, Carl Schmitt, zaproponował ideę decyzjonizmu, czyli szczególnych uprawnień na szczególne przypadki dla jakiejś prawem określonej politycznej instytucji.

Jednak życie nie składa się ze szczególnych przypadków, a raczej z codziennej rutyny i dlatego zalecenia Monteskiusza są tak istotne. Problem, który go pasjonował, bo przecież zajmował się on także wpływem kultury, obyczajów i klimatu na ludzkie przedsięwzięcia, a przede wszystkim na kształt prawa, polegał na poszukiwaniu wyjścia dla demokracji liberalnej. Wyjścia z niewoli emocji indywidualnych i zbiorowych.

Problem ten w najmniejszym stopniu nie stracił na aktualności, raczej ją coraz bardziej zyskuje. Nie potrafimy sobie poradzić z namiętnościami i kiedy już się nam zdaje, że to osiągnęliśmy, jak niebezpodstawnie sądzili myśliciele polityczni ze szkoły Johna Rawlsa, okazuje się, że wracają i to z niebezpieczną siłą. Ostatnio mogliśmy to obserwować na przykładzie postawy zachodnich społeczeństw wobec imigrantów. Ale w gruncie rzeczy każde wybory to nie popis rozumu, lecz uczuć. Polityka idzie drogą, przed którą przestrzegał Monteskiusz, kiedy pisał: “Prawa ludzkie, mające mówić do rozumu, powinny dawać nakazy, a nie rady; religia, mająca przemawiać do serca, musi dawać wiele rad, a mało nakazów".

Rządy prawa w takiej sytuacji przestają mieć znaczenie. Demokracja - niestety - nie tylko w Polsce nie poszła tropem wskazań Monteskiusza, a na skutek działania wielu czynników postawiła na emocje i namiętności zamiast na rozum. Czy istnieje możliwość odwrotu? W każdym razie stosujmy się do sławnego zalecenia Monteskiusza: “Ale nie trzeba tak wyczerpywać przedmiotu, aby nic nie pozostało dla czytelnika. Nie chodzi o to, aby czytał, ale aby myślał".

---ramka 362676|strona|1---

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2005