Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Pożar wybuchł 22 marca po południu, prawdopodobnie wskutek eksplozji butli z gazem w jednym z szałasów. W Bangladeszu trwa właśnie pora sucha. Wysokie temperatury, które utrzymują się od końca lutego, wysuszyły większość oczek i strumyczków znajdujących się na terenie obozu. Ogień błyskawicznie rozprzestrzenił się wśród gęstej zabudowy tzw. Camp 9 będącego od prawie czterech lat domem 40-60 tys. osób. Pożar strawił ok. 10 tys. szałasów zbudowanych najczęściej z bambusowych kratownic i wyłożonych plandekami z tworzywa sztucznego. Administracja obozu szacuje, że bez dachu nad głową pozostało 40-50 tys. osób.
„Ogień mamy pod kontrolą, ale tli się jeszcze w wielu miejscach i co chwilę musimy dusić lokalne ogniska” – mówił BBC Mohammad Abdullah, zastępca szefa obozowej straży pożarnej. Dodał, że mieszkańcy obozu zaczynają wracać na spalony teren w poszukiwaniu ocalałego dobytku. Wielu z nich ulega przy tym zatruciu toksycznymi oparami wydzielającymi się z pogorzeliska.
W części obozu, w której wybuchł pożar, działała świetlica założona i prowadzona przez polską fundację Dobra Fabryka. Organizacja uruchomiła na swojej stronie zbiórkę na odbudowę placówki. ©℗