Rodzina na cenzurowanym

Debiutancka powieść "Reisefieber" (2006) pozwoliła młodemu, dwudziestopięcioletniemu prozaikowi wejść do świata literatury.

10.05.2011

Czyta się kilka minut

Kto mógł wtedy przypuszczać, że ta skromna objętościowo książeczka, eksplorująca przetwarzany na wszystkie możliwe sposoby temat rodzicielskiej miłości, zyska takie uznanie czytelników? Wszyscy, którzy wtedy kibicowali Mikołajowi Łozińskiemu, powinni być zadowoleni. Jego nowa rzecz jest jeszcze bardziej dopracowana od strony literackiej.

A skąd wzięła się pierwsza powieść? Po maturze Łoziński pojechał do Francji do swojej narzeczonej. Pierwsze mieszkanie wynajął od przebywającej od lat w Paryżu Szwedki. Nie wymagała od młodych Polaków ani kaucji, ani wielomiesięcznej umowy, poprosiła tylko o to, by zajęli się jej roślinami. Często do nich dzwoniła. Powtarzającym się tematem rozmów był jej syn, którego przedstawiała w bardzo złym świetle. Mówiła, że wychowywała go sama, dała mu mnóstwo ciepła i miłości, a on przepadł bez śladu i nie ma z nim żadnego kontaktu. Kiedy kobieta zmarła, to właśnie ów syn przyjechał do Paryża, by odebrać od Łozińskiego klucze. Rzekomo bezduszny potwór okazał się tak naprawdę sympatycznym człowiekiem. Rozdźwięk między tym, co mówiła o nim matka, a rzeczywistością, chęć zrozumienia, dlaczego dwoje ludzi, którzy tak bardzo się kochali, nie mogli się porozumieć, stał się dla Łozińskiego pisarskim impulsem.

Bohaterem "Reisefieber" jest młody dziennikarz Daniel, który przybywa do Paryża na wieść o śmierci matki. Rozmawia z ludźmi z jej najbliższego otoczenia - ostatnim kochankiem, lekarzem, psychoterapeutą i rekonstruuje wydarzenia, w których sam nie uczestniczył. Im bardziej zagłębia się w szczegóły, tym więcej dostrzega zbieżności między ich losami. Powraca też do dzieciństwa, odkrywa kilka bolesnych tajemnic, które przez lata nie dawały mu spokoju. Daniel znajduje się w trudnym momencie życia. Nieuchronny rozpad związku, zawodowe niespełnienie i kryzys wieku średniego - to wszystko sprawia, że sam już nie wie, jak powinien dalej żyć. Śmierć matki uświadamia mu, jak złym i niesprawiedliwym był dzieckiem, oskarżając ją o wszystkie swoje niepowodzenia i frustracje. Traumatyczne doświadczenie staje się bodźcem do tego, by spróbować zapanować nad chaosem, który się wokół niego wytworzył.

Krytycy uznali tę książkę za jeden z ważniejszych debiutów ostatnich lat. Słusznie zauważono, że Łoziński jako jeden z niewielu polskich autorów nie pisze tylko o sobie, ani o tym, co dzieje się tu i teraz, ale odwołuje się do przeszłości, a jego perspektywa patrzenia na rzeczywistość nie ogranicza się jedynie do tego, co sam może dostrzec. Tworzy obraz panoramiczny, ukazuje łańcuch relacji łączących kolejne pokolenia. Czyni to bez patosu i zadęcia; wielu autorów mogłoby się uczyć od niego prostoty przekazu, humoru, zręczności w operowaniu prostymi i czytelnymi metaforami.

W nowej powieści, zatytułowanej po prostu "Książka", Łoziński wykorzystał żywioł rodzinnych opowieści, by ze szczątkowych historii wyczarować niebanalną fabułę. "Książka" to okrojona do niezbędnego minimum - rzecz liczy niespełna dwieście stron - miniaturowa antysaga rodzinna. Autor zaprzecza zresztą, jakoby ta historia była dosłownym odzwierciedleniem losów jego bliskich. - Myślę, że każdy już na starcie przychodzi na świat z bagażem doświadczeń rodziców i dziadków. A potem z czasem dochodzą jeszcze jego własne przeżycia. I robi się coraz ciężej. Dlatego postanowiłem zajrzeć do tych bagaży - zobaczyć, co jest w środku i czy jest coś, czego mogę się pozbyć, żeby było mi lżej.

Sposób snucia opowieści jest nietypowy, bowiem historię rodziny poznajemy dzięki przedmiotom, które należały do poszczególnych jej członków. "Synku, zastanawiałam się jeszcze, co kojarzy mi się z telefonami. No oczywiście, pierwsze skojarzenie to twój ojciec. Dzwonił w kółko do jakichś kobiet i panienek. Potrafił całe wakacje spędzić w budce telefonicznej. Ale tego przecież nie wypada pisać, prawda?". Telefon, przez który dziadek dyktował wnukowi wypracowania z polskiego i adorował kochanki, ekspres do kawy KRUPS, którego dźwięk był stałym elementem każdego poranka, pęk zardzewiałych kluczy przypominających o przeszłości, fifka, obrączka czy okulary - to tylko niektóre drobiazgi, które niosą ze sobą jakąś historię. Oprócz wspomnień są one przecież jedynym dowodem istnienia przeszłości.

Kiedy Łoziński zaczął pisać "Książkę", stał się jeszcze bardziej wrażliwy na rodzinne opowieści - podsłuchiwał, zadawał niedyskretne pytania, by wyłowić jakieś smaczki, które warto by przekazać dalej. Początkowo rodzina podchodziła do tego pomysłu entuzjastycznie, szybko jednak okazało się, że każdy chce autoryzować swoje wspomnienia. Mama prosiła, żeby dał jej jeszcze raz przeczytać to, co spisał, ojciec zakazał umieszczać jakichś kompromitujących go cytatów. Autocenzura okazała się silniejsza niż prawda. - Po przeczytaniu paru fragmentów powiedzieli, że stałem się niebezpieczny. Że trzeba przy mnie uważać na to, co się mówi. Próbowali mnie cenzurować - mówili, o czym mam nie pisać. I właśnie te rozmowy, o czym mam nie pisać, postanowiłem umieścić w "Książce" jako jej warstwę współczesną - mówi autor.

"Książka" zbudowana została z odprysków wspomnień. Narracja jest niejednorodna, pocięta i trudna do streszczenia. Poszczególne drobiazgi łączą się i znów rozpadają. Z tego, co daje nam autor, trudno stworzyć spójny obraz świata, linearną historię. A równocześnie udaje mu się zmyślnie wpisać historię osobistą w dzieje polityczne i przemiany społeczne lat powojennych. Gdzieś w tle, między dygresjami o kolejnym wujku czy koledze z przedszkola, pojawiają się aluzje do Marca 1968 roku czy stanu wojennego. Te dwie płaszczyzny funkcjonują na takich samych prawach, bowiem autor nie mitologizuje ani nie osądza przeszłości, przyjmuje postawę głęboko rozumiejącą.

Proza Łozińskiego wolna jest od stylistycznych akrobacji - stonowana i kameralna. Pisarz stara się oddać charakter rodzinnych pogaduszek, gdzie nie zawsze wszystko układa się w spójną całość, ale i tak wszyscy doskonale wiedzą, o co chodzi. I taka jest cała ta książka - pozornie rozproszona i chaotyczna, w gruncie rzeczy prosta, a przez to bardzo przejmująca.

Mikołaj Łoziński, Książka, Kraków 2011, Wydawnictwo Literackie

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 20/2011

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku 5/2011