Requiem ludowe

Pieśni ze „Śpiewnika pelplińskiego” funkcjonowały od 150 lat w przekazie ustnym i w odpisach z zeszytów wiejskich pieśniarzy. Teraz można posłuchać ich na płycie.

26.04.2015

Czyta się kilka minut

Adam Strug z członkami zespołu Kwadrofonik: Miłoszem Pękalą, Bartkiem Wąsikiem, Magdaleną Kordylasińską i Emilią Sitarz. Warszawa, 2014 r. / Fot. Agata Grzybowska / AGENCJA GAZETA
Adam Strug z członkami zespołu Kwadrofonik: Miłoszem Pękalą, Bartkiem Wąsikiem, Magdaleną Kordylasińską i Emilią Sitarz. Warszawa, 2014 r. / Fot. Agata Grzybowska / AGENCJA GAZETA

Niezależnie od tego, czy jego siła tkwi w zestawieniu brutalnie jednoznacznego przekazu z barokową formą, czy wynika z głębokich, symbolicznych odczytań artystów, płyta „Requiem ludowe” zespołu Kwadrofonik i Adama Struga jest dziełem przejmującym.

– Gdy Adam śpiewał te specyficzne słowa, czułem na karku powiew chłodu zza grobu. Czułem marność życia i zapach ziemi – mówi o pieśniach zebranych na płycie Bartłomiej Wąsik, pianista grupy Kwadrofonik (laureaci Paszportu „Polityki” 2014). Emocje, które im towarzyszyły, były tym silniejsze, że zespół niemal od dekady planował większą formę muzyczną, która odnosiłaby się do muzyki tradycyjnej. Szczególnie pociągała ich tematyka żałobna. Kwartet stawiał kroki na gruncie muzyki folkowej z wielką ostrożnością. Nie chcieli ryzykować. Nie chcieli spalić tego pomysłu.

Powściągliwość opłaciła się nie tylko dlatego, że zaowocowała dojrzałym i zaskakująco wielowymiarowym dziełem.Warto było czekać także dlatego, iż „Requiem ludowe” ukazuje się w tym samym czasie, gdy kończą się prace nad wydaniem „Śpiewnika pelplińskiego” – XIX-wiecznego zabytku literatury polskiej, którego ostatni nakład ukazał się w 1886 r. Zbiór ten, opracowany piętnaście lat wcześniej przez ks. Szczepana Kellera, był biblią i elementarzem wiejskich śpiewaków, choć nie tylko ich. W czerwcu, po blisko 130 latach, znów trafi do księgarń.

– Myślę, że dokonuje się tu jakiś akt sprawiedliwości dziejowej – mówi Seweryn Huzarski ze Stowarzyszenia Trójwiejska, współwydawcy śpiewnika. – To jest powrót do naszej utraconej tożsamości. Całymi latami te utwory były wypierane przez popkulturę, ale wracają i pozostaje się z tego tylko cieszyć. One podważają stereotypowe podejście do minionych epok, dając najprawdziwszy obraz, który w ostatnich latach w ogóle się jednak nie przebijał.

Żywy obrzęd umierania

Członkowie Trójwiejskiej nie są w swoich poglądach odosobnieni. Świadczą o tym liczne festiwale (Wszystkie Mazurki Świata, Nowa Tradycja, Najstarsze Pieśni Europy, Kody, Rozstaje), działalność rozsianych po całej Polsce ośrodków kultury (lubelskie Rozdroża, warszawski Dom Tańca, sejneńskie Pogranicze czy wrocławska Centrala Muzyki Tradycyjnej), cykle wydawnicze („In crudo”, zielona seria wytwórni For Tune) oraz wyrastająca ponad środowisko popularność takich artystów jak Kapela Ze Wsi Warszawa, Kapela Brodów czy Adam Strug. Inicjatorzy wydania śpiewnika zadecydowali więc, że zanim ogłoszą zbiórkę pieniędzy, policzą szable.

– W wielu miastach działają ludzie, którzy regularnie się spotykają, by śpiewać takie pieśni – tłumaczy Huzarski. – Liczyliśmy też, że śpiewniki znajdą odbiorców na wsiach, bo dostawaliśmy takie sygnały. Dopiero na końcu zadzwoniliśmy do pelplińskiego wydawnictwa Bernardinum: okazało się, że akurat rozmawiają o takim wznowieniu. Prezes ks. Wojciech Węckowski uznał, że to musi być znak, i od razu zaczęliśmy działać.

Na portalu finansowania społecznościowego stowarzyszenie rozpoczęło zbiórkę 19 tys. zł, które pokryłyby połowę kosztów wydania „Śpiewnika pelplińskiego”. Udało się zebrać niemal 8 tys. zł więcej. Tak duży odzew wynika przede wszystkim z rangi księgi, która jest najpełniejszym zbiorem pobożnych pieśni tradycyjnych, śpiewanych zarówno w dworach i w klasztorach, jak i wśród prostego ludu.

– Zawiera przede wszystkim kwiat poezji barokowej, ale nie tylko – tłumaczy Huzarski. – Najmłodszym spośród znanych autorów jest Franciszek Karpiński, ale te najstarsze pieśni sięgają renesansu, a nawet średniowiecza.

Niepojawiające się na polskim rynku od ponad stulecia pieśni funkcjonowały w przekazie ustnym, a także w postaci odpisów w zeszytach wiejskich pieśniarzy. W ten sposób podlegały zniekształceniom, wzbogacały się o kolejne warianty. Paradoksalnie, najbardziej żywe pozostają utwory pogrzebowe, po które właśnie na albumie „Requiem ludowe” sięgają Adam Strug i Kwadrofonik. Huzarskiego wcale to nie dziwi: – Myślę, że to jest ostatni naprawdę żywy obrzęd, który zachował się w Polsce. Motyw przeprowadzania duszy na drugą stronę przez śpiewaków pogrzebowych, czuwających podczas pustej nocy przy ciele zmarłego, jest obecny jeszcze w wielu regionach kraju.

Nieskończony znak zapytania

Nie zestarzała się również muzyczna strona tych pieśni. Duża w tym zasługa zespołu, który postanowił nie odgrywać nabożnych utworów z przesadną czcią. Już na etapie pierwotnej koncepcji artyści odrzucili wizję wokalnego recitalu z oszczędnym akompaniamentem. W rezultacie trudno powiedzieć, kto jest tutaj postacią pierwszoplanową. Środek ciężkości często się zmienia, a głos Adama Struga pojawia się i znika. Jest to podyktowane także specyfiką przedstawianego rytuału. Tajemnicy przejścia, która na podobieństwo mickiewiczowskich „Dziadów” ma swój ustalony porządek.

– Jest na tej płycie pieśń, w której Adam śpiewa, że bije pierwsza, druga, trzecia i czwarta godzina, aż do dwunastej, jakby to była mantra, która ściąga człowieka z tego abstrakcyjnego świata dźwięków wprost do izby, w której umiera człowiek – tłumaczy Wąsik. – W tych momentach instrumentarium jest bardzo wyciszone: słychać pojedyncze uderzenia, wytłumiony dzwon, brzęczenie muchy, tykanie ściennego zegara... Te chwile porządkują „Requiem ludowe”, dzieląc je przy tym na trzy części: moment śmierci, wędrówkę duszy oraz wieczność. Wieczność, która jest nie tyle kropką, co znakiem zapytania.

Muzycy przyznają, że mieli sporo szczęścia, gdyż utwory, które pasowały im do zbudowania narracji, odznaczały się również pięknymi, barokowymi melodiami. Poszukiwania prowadzili wspólnie. Początkowo po prostu się spotykali, a Strug opowiadał im o tych utworach, recytował je i śpiewał. Okazało się jednak, że to za mało, bo członkowie Kwadrofonika chcieli wgryźć się głębiej w ten specyficzny język i jego melodię. Wówczas śpiewak wysłał im egzemplarz „Śpiewnika pelplińskiego”. Właśnie z tego XIX-wiecznego zbioru pochodzi większość utworów, choć nie wszystkie.

– Tekst pieśni „Alfabet” znalazłem w starym wiejskim notesie na wsi – wspomina pianista. – Jego właścicielka z jednej strony wpisała w nim pieśni maryjne, a z drugiej strony, do góry nogami, pieśni pogrzebowe. Wszystkim spodobał się ten tekst, choć jest on bardzo specyficznie zbudowany i Adam nie był pewien, jak go zaśpiewać. Ostatecznie więc zdecydowaliśmy, by po prostu go powiedział.

Melodeklamacji Struga towarzyszą głosy dzieci wykrzykujące kolejne litery. Ma to znaczenie symboliczne, bo przecież alfabet to pełen cykl. Od narodzin do śmierci. Od „A” do „Z”.

Zagadki współczesności

W przeciwieństwie do zleceń od kompozytorów muzyki współczesnej, tutaj Kwadrofonik miał więcej miejsca na autorską wypowiedź. Tradycyjne melodie nie zostały naruszone, ale instrumentacja, wykorzystanie elektroniki i przedmiotów codziennego użytku dodało im nowych znaczeń.

– Zadaniem tych dźwięków jest wzmacnianie treści poprzez symboliczne odnoszenie się do niej – mówi Wąsik. – Na przykład w czyśćcu słychać sample, które zawierają zlepek pieśni lamentacyjnych śpiewanych zarówno przez chór mężczyzn, jak i kobiet. Słychać w nich też odniesienia do instrumentalnej muzyki ludowej, również pieśni romskie, bo przecież w czyśćcu może się znaleźć każdy, stąd obecność różnych gatunków muzycznych.

Takich dźwiękowych zagadek i brzmieniowych tropów jest na „Requiem ludowym” więcej. Świadczą one nie tylko o tym, że muzycy gruntownie przestudiowali temat, dochodząc do wniosków wykraczających poza zwyczajową oś narracji. W tych odważnych rozwiązaniach widać także sprawność, którą Kwadrofonik zdobył, współpracując z najlepszymi kompozytorami młodego pokolenia.

Jak przyznaje Wąsik, po koncertowej premierze „Requiem ludowego” zaczepiali go także słuchacze, którzy w tych interpretacjach barokowych pieśni odnajdywali niezwykłe konteksty i skojarzenia. Nierzadko takie, które zespołowi nie przyszłyby do głowy. I choćby dlatego Kwadrofonik nie chce wykonywać swoich nabożnych pieśni jedynie w spowitych ciemnością gotyckich wnętrzach. Niewykluczone, że pogrzebowe pieśni usłyszymy także w jasnych salach i na letnich festiwalach. W miejscach, w których zazwyczaj szukamy wytchnienia od trudów codzienności. I dobrze, wszak requiem znaczy „odpoczynek”. ©

Adam Strug i Kwadrofonik REQUIEM LUDOWE Narodowy Instytut Audiowizualny Polskie Radio SA 2015

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarz i krytyk muzyczny, współpracownik „Tygodnika Powszechnego”. Autor książki „The Dom. Nowojorska bohema na polskim Lower East Side” (2018 r.).

Artykuł pochodzi z numeru TP 18/2015