Republika pustych brzuchów

Ten kraj jest jedną z najszybciej rosnących gospodarek oraz drugim na świecie producentem warzyw i owoców. Ale codziennie z niedożywienia umiera tu kilka tysięcy ludzi. Dlaczego?

29.07.2013

Czyta się kilka minut

Przygotowanie posiłku dla uczniów ze szkoły we wsi Paltupur. Stan Uttar Pradesh, Indie, grudzień 2012 r.  / Fot. Sanjit Das / BLOOMBERG / GETTY IMAGES / FPM
Przygotowanie posiłku dla uczniów ze szkoły we wsi Paltupur. Stan Uttar Pradesh, Indie, grudzień 2012 r. / Fot. Sanjit Das / BLOOMBERG / GETTY IMAGES / FPM

W tych dniach do szkoły w wiosce Chapra, w indyjskim stanie Bihar, pójdzie tylko 47 dzieci. Tylko, bo wcześniej było 60 – uczących się w jednej klasie, bez prądu i bieżącej wody, z tablicą wymalowaną na ścianie czarną farbą.

Tamtego dnia, w południe, kucharka podała im posiłek – święte prawo każdego ucznia w Indiach. Przygotowała go na palenisku z cegieł w kącie klasy. Kilka minut później dzieci wiły się z bólu. Tego samego dnia 23 z nich zmarło, a pozostałe trafiły do szpitala z objawami zatrucia pestycydami. Olej, na którym usmażono jedzenie, przechowywano w pojemniku, w którym wcześniej znajdowały się środki chemiczne.

W Biharze jest 70 tys. szkół podstawowych, w których stołuje się 17 mln dzieci. Dla wielu z nich szkolny posiłek jest jedynym w ciągu dnia. I głównym powodem, dla którego są posyłane na lekcje, zamiast do pracy. Uczą się i jedzą dzięki Midday Meal Scheme – największemu na świecie programowi szkolnego żywienia, który obejmuje ponad 100 mln indyjskich uczniów.

870 MLN GŁODNYCH

Początki tego programu sięgają lat 20. ubiegłego stulecia, a od połowy lat 90. obiady wydawane są w podstawówkach w całym kraju. W 2001 r. Sąd Najwyższy zapewnił uczniom „nieodpłatny, czysty, odżywczy i ciepły posiłek”, podawany przez 200 dni w roku, a w rejonach dotkniętych suszą także w czasie wakacji. Powinien on zawierać od 300 do 700 kalorii i od 8 do 12 gramów protein, w zależności od wieku dziecka.

 Władze Indii, wspólnie z władzami stanów, mają też obowiązek opłacić zatrudnienie kucharzy, budowę kuchni, zakup i transport żywności, a także zagwarantować dzieciom dostęp do wody pitnej i sanitariatów. Nigdzie indziej nie stworzono tak rozbudowanego systemu opieki żywnościowej, bo nigdzie indziej nie jest on tak bardzo potrzebny. I tak fatalnie nieskuteczny.

Bank Światowy i ONZ szacują, że 870 mln ludzi na kuli ziemskiej cierpi głód, a 2 mld niedożywienie. Dane, choć przerażające, część analityków uważa za zaniżone. ONZ określa wskaźnik głodu według racji żywnościowej wystarczającej dla prowadzenia „siedzącego trybu życia”. Jeśli liczyć go według racji odpowiedniej dla „normalnej aktywności”, niedożywionych może być znacznie więcej.

Właśnie niedożywienie jest najczęstszą przyczyną śmierci dzieci na świecie. A jedna trzecia wszystkich niedożywionych dzieci mieszka w Indiach. Aż 43 proc. tamtejszych pięciolatków ma niedowagę, połowa z nich jest dotknięta ostrym niedożywieniem. Dla porównania: znacznie mniej głodnych dzieci jest w Chinach (7 procent) czy w całej Afryce Subsaharyjskiej (28 procent).

W ciągu ostatnich 20 lat – czyli od wprowadzenia w Indiach gospodarki wolnorynkowej – PKB liczony na osobę wzrósł tu czterokrotnie, ale odsetek niedożywionych dzieci nie drgnął, choćby z powodu inflacji, która podniosła ceny podstawowych produktów nawet pięciokrotnie. Wiele badań wskazuje wręcz, że bieda stała się bardziej dotkliwa. Nie wiadomo tylko, ilu dokładnie Hindusów żyje w ubóstwie: według różnych źródeł od 37 do 77 proc. społeczeństwa, liczącego 1,2 mld ludzi.

RYŻ ZAMIAST OWOCÓW

Ale według Unicef największym problemem w Indiach jest nie tyle niedożywienie, co nieprawidłowe żywienie dzieci i matek. Najubożsi jedzą tylko ryż i mączne placki. Rzadko warzywa. Napełniają brzuchy jedzeniem pozbawionym wartości odżywczych – stąd anemia, niedorozwój, biegunki i śmiertelne odwodnienie.

Dzieci są niedożywione już w łonie niedożywionych matek, a potem źle karmione. Podczas niedawnego szczytu Nutrition for Growth (Odżywianie dla wzrostu) – zorganizowanego przez Wielką Brytanię i Brazylię – miliarder i filantrop Bill Gates szacował, że niedożywione dzieci to utrata globalnego potencjału gospodarczego. Puste brzuchy przez pierwsze tysiąc dni życia oznaczają, że żadna późniejsza edukacja nie pozwoli dzieciom uzyskać pełni możliwości umysłowych i zawodowych.

Ogromny program bezpłatnych posiłków szkolnych w Indiach – to część złożonego systemu pomocy społecznej, zapewnianej przez rząd. Należą do niego także: program gwarantujący ubogim zatrudnienie w sektorze publicznym przez około sto dni w roku albo program dożywiania matek i dzieci poprzez anganwadi (lokalne ośrodki wydawania żywności).

Jest też system racji żywieniowych, przyznawanych na podstawie miesięcznych dochodów. Najubożsi mogą kupować m.in. nasiona, zboże, paliwo i olej po preferencyjnych cenach lub odbierać porcje w rządowych sklepach, stanowiących części Państwowego Systemu Dystrybucji – przeżartego korupcją, zaniedbaniami i marnotrawstwem.

 Gdyby – gwarantowane prawem – praca, żywność i woda pitna naprawdę docierały do odbiorców, Indie mogłyby się pochwalić skuteczną walką z głodem. Ale w praktyce Hindusi otrzymują jedynie połowę obiecanej żywności, a to, co dostają, często nie nadaje się do jedzenia. Pomoc jest rozkradana na wielu szczeblach – przez urzędników, firmy transportowe, organizacje pozarządowe, a nawet nauczycieli. Rozdawana w szkołach i ośrodkach żywność jest gorszej jakości niż ta, którą subsydiuje rząd – pośrednicy sprzedają ją na czarnym rynku, a do ubogich trafia tańszy ryż i gorsza mąka. Dokarmiane matki i dzieci skarżą się, że wydawane jedzenie wywołuje bóle brzucha i biegunki.

MARNOWANE JEDZENIE

Żywność marnuje się też i psuje, przechowywana w złych warunkach w państwowych magazynach, sklepach i szkołach. Tylko w tym roku zmarnowano żywność wartości 9 mld dolarów – zniszczyły ją monsunowe deszcze, których nadejście łatwo przewidzieć. Szacuje się, że każdego roku 40 proc. indyjskiej produkcji żywności (a należy ona do najwyższych na świecie) gnije, jest zjadane przez insekty, zanieczyszczane lub zatruwane.

Żywność niszczy ten sam splot czynników, który uniemożliwia skuteczną redukcję biedy. Składa się na niego monstrualna machina urzędnicza, wielostopniowa korupcja, brak skutecznej kontroli i woli politycznej, by wprowadzić zmiany, wreszcie – podziały społeczne, uniemożliwiające równomierną dystrybucję dóbr. Wszystkie te zjawiska lądują na talerzach dokarmianych, ale wciąż niedożywionych dzieci.

Tysiące indyjskich szkół nie są w stanie odpowiednio żywić uczniów. Nie mają kuchni, lodówek, bieżącej ani pitnej wody, zamykanych magazynów, naczyń. Do wielu szkół posiłki są dowożone od kontrahentów – zapychające, ale pozbawione witamin, żelaza, białka. Szkolni kucharze nie znają zasad żywienia i higieny. Dzieci jedzą brudnymi rękoma, w upale, na ziemi (czasem „myją” naczynia suchym piaskiem). Najgorzej jest w szkołach wiejskich, gdzie często nie ma prądu i sanitariatów.

 Krytycy programu pomocy żywnościowej twierdzą, że najlepiej byłoby go rozwiązać, a potrzebującym przekazywać pieniądze – czyli pozwolić im gospodarować wspieranym przez państwo budżetem. Ale zwolennicy podkreślają, że tragedia w Biharze nie powinna przesłaniać sukcesów. Badania Indyjskiego Instytutu Statystycznego pokazują, że program pozwolił zmniejszyć niedobór białka i żelaza w diecie dzieci, zwiększył też liczbę dziewczynek posyłanych na lekcje.

Entuzjaści mówią również o społecznej integracji dzięki wspólnym posiłkom: co dzień dzieci z różnych kast i grup wyznaniowych jedzą razem, jak równy z równym, na przekór odrębnym regułom żywienia, które utrwalają podziały (państwowe regulacje nakazują nawet, by jako kucharzy w szkołach zatrudniano przedstawicieli nieuprzywilejowanych grup społecznych, potomków niedotykalnych). Są wreszcie znaczące statystyki. Każdego dnia do pracy w indyjskich szkołach przychodzi tylko 75 proc. nauczycieli, a blisko połowa z nich wcale nie przeprowadza lekcji. Natomiast posiłki wydawane są w aż 87 proc. szkół.

ŻYWNOŚĆ I POLITYKA

Te dane służą politykom. Worek ryżu to jeden z najmocniejszych motywów kampanii wyborczych w Indiach. Rządząca Partia Kongresowa już zabezpiecza się przed przyszłorocznym głosowaniem do parlamentu: właśnie ogłosiła zwiększenie subsydiów żywieniowych do 23 mld dolarów. Rząd wydał w tej sprawie rozporządzenie, bo zabrakło parlamentarnej większości dla tak kontrowersyjnego projektu. Niewydolny system, pełen dziur i nadużyć, zostanie więc zasilony gigantyczną kwotą. Doświadczenie mówi, że co najmniej połowa tych pieniędzy pójdzie na marne.

Ale najnowsza historia Indii uczy, że biedni – na przekór wszystkiemu – ufają politykom, którzy obiecują ich wyżywić. W wielogodzinnych kolejkach do komisji wyborczych ustawią się znów miliony tych, którzy bez kartek na ryż, mąkę i paliwo nie dożyją jutra.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Publicystka, reportażystka i pisarka. Za debiut książkowy „Lalki w ogniu. Opowieści z Indii” (2011) otrzymała w 2012 r. nagrodę Bursztynowego Motyla im. Arkadego Fiedlera. Jej książka była też nominowana do Nagrody Nike, Nagrody Literackiej Angelus oraz… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 31/2013