Renesans

Peerel był czasem rozkwitu dowcipów politycznych. Z początku opowiadano je sobie szeptem w miejscach ustronnych, później stały się ozdobą licznych spotkań towarzyskich, opowiadano je na ulicach i w tramwajach. Mnożyły się niepowstrzymanie, układały w cykle i serie - dowcipy o milicjantach i sekretarzach KC, o Wielkim Bracie i wiadomościach Radia Erywań itd. Nie bez racji nazywano wtedy Polskę najweselszym barakiem w sowieckim łagrze.

10.03.2006

Czyta się kilka minut

Po roku '89, w dobie transformacji, dowcipy zaczęły rzednąć i wkrótce znikły niemal zupełnie. Może rzeczywistość wydawała się bardziej serio, może zabrakło czasu w pościgu za karierą, za wielką fortuną, za dorabianiem do emerytury, za znalezieniem jakiejkolwiek pracy... I nagle, po ostatnich wyborach, pojawił się wysyp politycznych dowcipów. Repertuar powiększa się z każdym dniem, znów pojawiły się - uaktualniane na bieżąco - cykle i serie. Premier przychodzi do lekarza, Prezes przychodzi do restauracji, poseł wchodzi na mównicę, przez mikrofon mówi Ojciec Dyrektor...

Skąd ten nagły renesans? Każdy ma na ten temat własną opinię. Ja też wiem, ale nie powiem.

Klasa

Obejrzałam niedawno w kanale "Discovery" pełen uroku dokument o codziennym życiu Windsoru. Osobny, jakby toczący się obok współczesności, rytm tego życia. Pracownicy i służba, dziedziczący stanowiska z pokolenia na pokolenie. Ich spotkania i pogawędki z Królową. Przestawianie na czas zimowy i letni kilkuset zamkowych zegarów. Słynne "herbatki" dla licznych członków rodziny, w dniu ich urodzin. Doroczne wyścigi w Ascot czy uroczystość Orderu Podwiązki...

Podziwiałam zawsze u Anglików ich stosunek do własnej historii i tradycji. Nie ma w nim tak częstego u innych nacji patosu, celebry, łzawego sentymentalizmu i sztuczności. Jest głębokie przywiązanie i szacunek połączony z pewną żartobliwością, autoironią. U Anglików widać w takich momentach wrodzoną klasę. Coś, czego tak boleśnie, tak rozpaczliwie brak współczesnym organizatorom życia społecznego, a zwłaszcza politykom.

Niusy

Kataklizmy, wielkie katastrofy, zamachy terrorystyczne, zgony ważnych postaci wypełniają jeden-dwa, w wyjątkowym przypadku kilka dni. Są wtedy w każdej gazecie, zaczynają się od nich wszystkie dzienniki telewizyjne, są w internecie, esemesach, rozmowach. Potem wpadają jak kamień w zarośnięty staw. Świat jest posłuszny mediom, pożera niusy w dowolnej ilości i natychmiast je unicestwia.

Tylko pojedyncze, ludzkie serca są wierne, tylko indywidualna, ludzka pamięć potrafi coś przechować. Nawet przez jakieś dwa-trzy tygodnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 11/2006