Religia (nie)obowiązkowa

Problemem nie jest troska Kościoła katolickiego o religię w szkole, ale moralna dwuznaczność polskich władz, które systematycznie naruszają Konstytucję RP w punktach dotyczących świeckości państwa i jego neutralności światopoglądowej.

07.09.2013

Czyta się kilka minut

Wypowiadając się ostatnio na tych łamach na temat religii w szkole, ks. Adam Boniecki, Piotr Sikora, Łukasz Łukasiak i Przemysław Wilczyński reprezentują (częściowo) odmienne stanowiska. Boniecki uważa, że „rezygnacja z nauczania religii w szkołach byłaby krokiem fatalnym dla edukacji w ogóle, nie tylko religijnej. (...) Fatalnym dla Kościoła. (...) Fatalnym dla księży”. Sikora wątpi, czy nauczanie religii pojmowane jako katecheza da się sensownie uplasować w ramach edukacji szkolnej. Proponuje przedmiot będący sumą katechezy, religioznawstwa, etyki i filozofii. Łukasik jest optymistą i sądzi, że można ulepszyć program i zwiększyć kompetencje katechetów, a to umożliwi znaczną poprawę obecnej sytuacji. Wilczyński przypomina sposób wprowadzania religii do szkół, podaje przykłady „stronniczego” stosunku szkół do etyki (rozumianej jako alternatywa dla tych, którzy nie chcą uczęszczać na lekcje religii) i proponuje, aby wprowadzić filozofię do szkół.

Najbliżej mi do stanowiska Wilczyńskiego. Nie widzę możliwości, aby projekty Sikory i Łukasiaka dały się koherentnie zrealizować, bo trudno oczekiwać całkowitej zgodności pomiędzy treściami katechetycznymi a przekazywanymi w ramach innych przedmiotów. Percepcja przez uczniów niezgodności informacji podawanych przez katechetów z informacjami płynącymi od innych nauczycieli jest bardzo negatywnym kontekstem edukacyjnym. Aż dziw, że żaden ze wspomnianych dyskutantów nie zwrócił na to uwagi.

Z SALEK KATECHETYCZNYCH DO SZKÓŁ

Historyczno-socjologiczne uwagi Wilczyńskiego zasługują na uzupełnienie. Faktycznie, religia została wprowadzona do szkół we wrześniu 1990 r. na mocy rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej wydanego za wyraźną sugestią Tadeusza Mazowieckiego, ówczesnego premiera. Kilka miesięcy wcześniej biskupi zgłosili takowy postulat na sesji plenarnej Konferencji Episkopatu Polski. Sposób wprowadzenia religii drogą rozporządzenia od początku budził wątpliwości konstytucyjne. Jest ciekawe, że niektórzy duchowni jeszcze w 1989 r. opowiadali się za pozostawieniem religii w punktach katechetycznych. Zmiany w tym zakresie nie były zresztą proponowane w negocjacjach Okrągłego Stołu. Jeden ze znajomych proboszczów zapytany przeze mnie, dlaczego strona kościelna tak bardzo nalega na katechezę w szkołach, szczerze odpowiedział, że decydują o tym coraz większe koszty utrzymania punktów katechetycznych (potem okazało się, że wiele z nich zostało po prostu wynajętych na rozmaite cele).

Początkowo stosowne usługi dydaktyczne miały być świadczone przez katechetów bezpłatnie, ale kard. Józef Glemp jako prymas Polski po pewnym czasie oświadczył, że wykonywanie pracy bez wynagrodzenia jest sprzeczne z prawem pracy, a więc nauczający religii powinni otrzymywać pensje jako nauczyciele. Pogląd ten został podzielony przez władze. Nie mam zamiaru argumentować, że walka Kościoła o religię w szkołach miała tylko i wyłącznie podłoże ekonomiczne, ale także o tej motywacji warto pamiętać.

RELIGIA NA ŚWIADECTWIE

Kolejnym etapem całej sprawy był postulat umieszczenia oceny z religii/etyki na świadectwie szkolnym. Spór na ten temat zakończył się orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego, że tak ma być. Andrzej Zoll, prezes Trybunału, wyjaśnił (w prywatnej rozmowie ze mną), że skoro świadectwa mają odzwierciedlać to, co dzieje się w szkole, orzeczenie jest trafne. Na uwagę, że w takim razie trzeba, by odnotować oceny za udział w kółkach zainteresowań czy szkolnych drużynach sportowych, już nie odpowiedział.

W 2009 r. Trybunał Konstytucyjny orzekł, że wliczanie oceny religii do średniej ze wszystkich przedmiotów nie narusza prawa. Usankcjonował w ten sposób praktykę stosowaną w niektórych szkołach. Mój syn doświadczył tego w Liceum Ogólnokształcącym w Suchej Beskidzkiej, jeszcze w latach 90., ale szkoła zrezygnowała z tego pomysłu po moim zdecydowanym proteście. I wreszcie, abp Józef Kowalczyk, prymas Polski, stwierdził w homilii wygłoszonej w dniu 1 września 2013 r., że katecheza w szkole powinna być obowiązkowa, bo bez niej wykształcenie jest niepełne. W tym samym dniu biskupi w liście pasterskim negatywnie wyrazili się o wyborze etyki, a nie religii. Podsumowując, Kościół katolicki (inne konfesje mogą być pominięte) systematycznie postulował, aby katecheza miała w polskich szkołach mocne podstawy. Zaczęło się od wprowadzenia religii w ograniczonym zakresie godzinowym, a obecnie nauczanie religii jest wprowadzone przez cały tok nauki w szkole. Zaczęło się od uznania dobrowolności po stronie rodziców czy uczniów, a kończy się na postulacie obowiązku podlegania katechezie. Zaczęło się od podkreślania motywacji moralno-edukacyjnej, ale rychło okazało się, że jest i miejsce na najzupełniej ekonomiczne postulaty.

Wbrew stanowisku wielu osób o agnostycznych postawach, nie widzę nic nagannego w eskalacji edukacyjnych postulatów Kościoła. Jestem też skłonny uznać, że duchowni najzupełniej szczerze powiadają, że katecheza ma fundamentalne znaczenie dla moralnego zdrowia młodzieży i poziomu wykształcenia społeczeństwa. Niby dlaczego Kościół miałby zmienić swoje ogólne nastawienie do świata, które prezentuje od kilkunastu stuleci.

SABOTOWANIE ZAJĘĆ Z ETYKI

Jeśli rzecz dotyczy polskich władz publicznych, zrozumiałe są rozterki Mazowieckiego, który z jednej strony widział niebezpieczeństwo scholaryzacji religii, a z drugiej ważył argumenty biskupów. To jednak nie usprawiedliwia pozaparlamentarnego sposobu egzekucji kościelnych postulatów, a także ignorowania prostych prognoz dotyczących funkcjonowania szkolnej katechezy. Parę lat temu otrzymałem list w sprawie domagania się przez konkretną szkołę oświadczeń o nieuczęszczaniu na lekcje religii. W samej rzeczy, jest to (podobnie jak deklaracja uczęszczania) niezgodne z art. 53 p. 7 Konstytucji RP stanowiącym, że władze pu­bliczne nie mogą domagać się od obywateli ujawniania ich światopoglądu. Poinformowałem o tym Janusza Kochanowskiego, ówczesnego rzecznika praw obywatelskich. W odpowiedzi otrzymałem kopię listu rzecznika do Romana Giertycha, ówczesnego ministra edukacji narodowej. Sformułowanie problemu było warunkowe: „Gdyby Pan Minister dowiedział się o domaganiu się itd., to proszę zareagować”. Odpisałem, że nie informowałem o możliwości nadużyć, ale o ich fakcie. Odpowiedzi już nie otrzymałem.

Zbierając rozmaite dane, np. o sabotowaniu prawa do lekcji z etyki i udawaniu przez MEN, że krytyka Polski ze strony instytucji europejskich za brak rozwiązania tego problemu nie ma miejsca, o obecności symboli religijnych w szkołach, odmawianiu modlitw przed lekcjami itp., nie ma wątpliwości, że dobrowolność wyboru w korzystaniu z alternatywy wobec katechezy jest iluzoryczna, a władze państwowe po prostu tolerują ten stan rzeczy. Nadto, legalizują coś wielce osobliwego w konstytucyjnie neutralnym (światopoglądowo) ładzie demokratycznym, mianowicie formułowanie przez instytucję wyznaniową zasad oceny z przedmiotu, z którego ocena jest na świadectwie wydanym przez szkołę publiczną. Po prostu wstyd.

Problemem nie jest więc postawa Kościoła katolickiego, ale moralna dwuznaczność polskich władz publicznych, które systematycznie naruszają Konstytucję RP w punktach dotyczących świeckości państwa i jego neutralności światopoglądowej. Religijna edukacja młodzieży wcale nie musi dokonywać się w murach szkolnych, a nawet jeśli z jakichś powodów w tym właśnie miejscu, trzeba to uznać tylko i wyłącznie za lokalizację. Katecheza trwa w polskiej szkole 12 lat. Te same treści są zapewne powtarzane kilka razy w tym edukacyjnym cyklu. Wbrew Sikorze twierdzę, że żadna kombinacja katechezy z czymkolwiek innym nie może być nauką myślenia. Kierownicy polskiej edukacji od 24 lat zapowiadają wprowadzenie filozofii do szkół i jakoś nie mogą tego zrealizować. Albo nie ma godzin, albo brakuje nauczycieli. Nieprawda, czas jest (wystarczy ograniczyć katechezę), a przez kilka lat prowadzono nauczycielskie studia filozoficzne w wielu uniwersytetach.

***

Trudno oprzeć się wrażeniu, że nauczanie filozofii na poziomie średnim blokują te same siły, które domagają się obowiązkowej religii, a konformistyczne państwo to sankcjonuje. Wbrew Bonieckiemu uważam, że obecna praktyka edukacyjna w Polsce jest fatalna. Jej zmiana może będzie rzeczywiście dotkliwa dla księży, ale nie dla samej młodzieży i poziomu jej wykształcenia. W samej rzeczy, uroczyste wypowiedzi większości duchownych o związku edukacji z narodową tradycją katolicką są coraz mniej wiarygodne dla coraz większej liczby Polaków. Do wspomnianej już percepcji niezgodności pomiędzy wiarą a wiedzą, np. w kwestii roli cudu w wojnie polsko-bolszewickiej z 1920 r., dochodzi jeszcze świadomość edukowanych, że są praktycznie zmuszani do podejmowania arcyważnych decyzji światopoglądowych, o których ciągle słyszą, że je swobodnie wybrali.

Młodzież to widzi i coraz częściej domaga się etyki zamiast religii. Trzeba więc pamiętać o (nieco sparafrazowanej) myśli Leca: „Prawdziwy Wybraniec nie dopuszcza wyboru”. Niech więc to zachowa tylko dla siebie. Państwo winno mu pomagać w tym właśnie, a nie w obdarzaniu ogółu swoimi preferencjami światopoglądowymi.


JAN WOLEŃSKI (ur. 1940 r.) jest filozofem i logikiem, biografem i kontynuatorem tradycji Szkoły Lwowsko-Warszawskiej, profesorem UJ. Określa się jako agnostyk.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Jan Woleński - wybitny filozof analityczny, logik, epistemolog i filozof prawa, emerytowany profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, profesor Wyższej Szkoły Informatyki i Zarządzanuia w Rzeszowie, członek wielu krajowych i zagranicznych towarzystw i instytucji… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 37/2013