Realizowała testament męża

Bożena Łojek

13.04.2010

Czyta się kilka minut

Założycielka warszawskiej Rodziny Katyńskiej i Federacji Rodzin Katyńskich. Energiczna, komunikatywna, ciepła i przepełniona poczuciem misji. Pierwszym adresem Federacji było jej mieszkanie na tyłach Nowego Światu.

Kiedy ją ostatnio odwiedziłam, odprowadzając mnie, pokazała zamalowane farbą blizny na drzwiach do mieszkania. "Widzi pani te drzwi? - spytała. - Wiele przeszły, ubecja wiele razy je Łojkowi wyłamywała. Tak ich bolało to, co pisał o Katyniu". Jej mąż, historyk Jerzy Łojek, zmarł w 1986 r. Nie doczekał wolnej Polski. Był synem lekarza wojskowego Leopolda Łojka, zamordowanego w lesie pod Smoleńskiem. Pani Bożena wraz z mężem przez lata zbierali informacje o tej zbrodni. Książka Jerzego Łojka wydana we wrześniu 1989 r. pt. "Dzieje sprawy Katynia" miała aż 16 ingerencji cenzorskich (cenzura jeszcze działała).

Oboje byli w tę sprawę zaangażowani bezgranicznie. Profesor Jerzy Łojek w 1977 r. spisał testament. Można w nim przeczytać m.in.: "Proszę wszystkich bliskich mi ludzi, by konsekwentnie podnosili publicznie sprawę zbrodni katyńskiej i żądali jej ukarania. W tej sprawie nie może być ani przebaczenia, ani zapomnienia. Pojednanie z narodem rosyjskim może wystąpić tylko wtedy, gdy jego autorytatywni przedstawiciele dokonają publicznej ekspiacji za zbrodnie".

Bożena Łojek konsekwentnie realizowała testament męża. Uważała, że to jej obowiązek nie tylko jako żony i teraz wdowy, ale przede wszystkim jako Polki. Przyjaźniła się z tragicznie zmarłym w styczniu 1989 r. księdzem Stefanem Niedzielakiem. Była przekonana, że ksiądz - zamordowany w swym mieszkaniu przez sprawców do dziś nie wykrytych - oddał życie za sprawę katyńską. Po dziś dzień warszawiacy palą w dzień Wszystkich Świętych świeczki pod murami kościoła na Powązkach, gdzie był proboszczem. Bo tam są tabliczki z nazwiskami ich bliskich zamordowanych na Wschodzie.

Bożena Łojek była jedną z trzech osób, które usłyszały na własne uszy, jak prezydent Rosji Borys Jelcyn powiedział: "Prastitie". Ale uważała, że prawdziwymi przepro­sinami będą dokumenty zbrodni przekazane stronie polskiej. Uważała Katyń za zbrodnię ludobójstwa. "Czy pani wie, że oni, ci nasi zamordowani, wedle ichniejszego prawa nadal są bandytami? Tego nie można tak zostawić!". Nadal słyszę w uszach jej pełen energii głos. Kiedy mówiła o sprawach katyńskich, była niestrudzona.

Jej być może ostatnia wypowiedź na temat Katynia ukazała się w specjalnym dodatku, opublikowanym przez "Tygodnik Powszechny" przed 70. rocznicą zbrodni. I znów przypominała w niej: "Ze strony władz Rosji nie padły żadne jasne deklaracje dotyczące tego, co Rosja ma zamiar zrobić z odtajnieniem akt śledztwa, tak zwanej białoruskiej listy katyńskiej, czy przekazaniem stronie polskiej dokumentów, teczek personalnych ofiar oraz ich rehabilitacją w sądach rosyjskich. Bo tam nasi bliscy, pomordowani w Katyniu, nadal są traktowani jak przestępcy".

Nie mogę uwierzyć, że ten głos zamilkł na zawsze.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2010