Ratując pana A.

Pod ścianą bloku, obok zejścia do podziemnych garaży, stoi mężczyzna z opuszczonymi spodniami. Nie jest brudny ani zaszczany; spodnie opadły mu, bo nie ma paska, który by je podtrzymał.

15.08.2015

Czyta się kilka minut

 / Fot. Grażyna Makara
/ Fot. Grażyna Makara

Jest zresztą strasznie chudy, w dodatku cały zesztywniał, nie jest w stanie zgiąć nóg w kolanach. Obok stoją dwie panie, które wezwały pogotowie, przestraszone, że mężczyzna nie potrafi ustać prosto, lecz wygina się jak odwrócone „L”, i nie ma z nim kontaktu.

Oddychają z ulgą, kiedy podchodzę. „Czy pan mnie słyszy?”, pytam i pomagam mu się wyprostować. Odpowiedzią jest cichutkie warknięcie, mężczyzna próbuje bezradnie mnie odepchnąć, ale ręce także ma sztywne. Czuć od niego alkohol. Trzeba podtrzymywać go za ramię, bo inaczej rzeczywiście się przewróci i uderzy głową o chodnik. „Przynieśli go tu robotnicy, bo leżał na słońcu – tłumaczy jedna z pań. – Ja go znam, on ma na imię A., mówimy sobie nawet »dzień dobry«. On tu się kręci po osiedlu, pomaga paniom, które handlują jarzynami, przynosi wodę. No ale od czasu do czasu… Sam pan widzi”. „Dzwoniłyśmy po karetkę i tak czekamy już 20 minut. Powiedzieli, że jest dużo wezwań, z powodu upału”. Jest wczesne popołudnie, jakieś 34 stopnie, między blokami może nawet więcej, bo nie ma wiatru.
W końcu pogotowie przyjeżdża. Okazuje się, że młodzi ratownicy – dziewczyna i chłopak – też znają A.

Zdecydowanym ruchem biorą go pod ramiona i mimo jego niezdarnych protestów prowadzą do karetki. „Pomożecie mu państwo?”, pyta nieśmiało jedna z pań. „On już sam sobie pomógł”, odpowiada lekko zniecierpliwiona dziewczyna. Ale sadzają A. w środku, robią wywiad i zastanawiają się, gdzie go zawieźć. „To przecież człowiek”, mówi cicho pani, ciągle przejęta całą sytuacją.

No właśnie – człowiek czy nie człowiek? W spojrzeniu tych pań, tych ratowników, niezadowolonych, że trafił im się taki przypadek, ale skwapliwie wykonujących swoje obowiązki, a nawet tych robotników, którzy go tu przynieśli – pan A. to jednak człowiek. „Czasem ktoś leży tak na ławce albo na trawie – mówi druga z pań – i nikt nie podejdzie, słońce czy nie słońce. Kilka lat temu, jak byłam w ciąży, leżała tu na ławce nieprzytomna kobieta. Bałam się do niej podejść, więc zaczepiłam strażnika miejskiego. A on mi mówi, żebym z nią porozmawiała”.

Człowiek czy może jednak śmieć? Bo w naszym spojrzeniu możemy z drugim zrobić wszystko. To prawda, że nie my doprowadziliśmy go do takiego stanu. To prawda – on sam sobie pomógł. Nieprzyjemnie obok niego się zatrzymać, nieprzyjemnie zaczynać rozmowę. Mamy prawo odczuwać tę nieprzyjemność i odwracać się, gdy w nozdrza bije smród. Ciekawe jednak, że nasze spojrzenie może też zawiesić na moment te wszystkie odczucia. Wtedy pojawia się pan A. I mniejsza z tym nawet, czy znamy, czy nie znamy jego imienia, czy potrafimy gdzieś go przypisać, czy jest nam zupełnie obcy. Nasze spojrzenie rozpoznaje: oto człowiek, którego trzeba ratować. Choćby to, co zrobimy, pomogło tylko doraźnie, choćby nasze działanie wydawało się beznadziejne („on znów się napije i znów znajdą go gdzieś leżącego”), w samym wyborze, którego dokonujemy, jest coś ocalającego. Także nas samych.

Przepraszam, że piszę o rzeczach oczywistych. Przepraszam – po prostu nie wiem, czy nadal są oczywiste. Pytanie, które powraca co jakiś czas w tej rubryce, brzmi: do czego wychowujemy nasze dzieci? Do czego zmierzamy jako całe społeczeństwo? Czy naszymi „wychowawcami” staną się ludzie powtarzający, że każdy musi się sam o siebie zatroszczyć? Albo tacy, którzy słowem „troska” obracają tak swobodnie, że zamieniają je we frazes? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2015