Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
„Wolność słowa” - najnowszy album reaktywowanych ostatnio Pudelsów - to ciągłe mylenie tropów, dowcipy słowne, i, jak na trio Andrzej „Pudel” Bieniasz, Maciej Maleńczuk, Franz Dreadhunter, zaskakująco mało wulgaryzmów, choć tytułową kompozycję, będącą złośliwym opisem rodzimej klasy politycznej, spokojnie mógłby wydrukować w swym tygodniku pewien, jak to ujął poseł Rokita, „Pan Redaktor Szanowny”...
Każdy kto znalazł się kiedykolwiek w polu rażenia zespołu natychmiast rozpozna znany sobie klimat tekstowej i muzycznej schizofrenii, gdyż jak wiadomo „skakanie” po „wymiarach” to w przypadku krakowskiej kapeli niemal programowy zabieg artystyczny. Sporo tu zatem wszelkich odmian grania, świetnych „wokali”, przebojowych refrenów, podanych w charakterystycznym dla Maleńczuka stylu „zblazu i zwisu”, w warstwie tekstowej zaś zawierających rozważania na tematy różne, ze szczególnym uwzględnieniem miłości (wyróżnia się „Tango libido”, „Nigdy więcej” - cover Piotra Szczepanika oraz znakomite „Kocham się”), toteż „Wolność słowa” zadowoli zapewne zarówno fanów słowa śpiewanego, „psychopopu”, jak i zabaw zgoła tanecznych, choć, jak się zdaje, nie ma ona w sobie tego potencjału „rozjaśnienia”, jaką wnosił „Psychopop” - poprzedni album grupy, bezpośrednio poprzedzający jej rozpad.
Tyle w skrócie, warto jednak zdać sobie sprawę, że skoro panuje wolność słowa, złośliwy krytyk już po samym obejrzeniu okładki może powiedzieć, że co prawda z przodu ręce w kajdanach, klamra z orłem i skórzane pludry, z tyłu jednak, pardonnez le mot, dupa blada...