Wietrzenie piwnic

Kraków nie kojarzy się z młodą muzyką niezależną. Zespoły z kolektywu Stajnia Sobieski próbują to zmienić .Bez pośpiechu. Po krakowsku.

21.04.2014

Czyta się kilka minut

Stajnia Sobieski pasie się podczas przerwy w pracy nad nowym albumem. Mszana Dolna, 6 kwietnia 2014 r. / Fot. Karol Jadach
Stajnia Sobieski pasie się podczas przerwy w pracy nad nowym albumem. Mszana Dolna, 6 kwietnia 2014 r. / Fot. Karol Jadach

Przestronne mieszkanie przy Sobieskiego, w którym spotykam się z Aleksandrem Margasińskim i Rafałem Pachem (mają po 25 lat, kończą studia; przyjmują mnie w dresach i klapkach) wygląda jak typowe studenckie lokum. Wyróżnia je urządzone w pokoju Olka studio, gdzie pracuje nad nagraniami zespołów należących do kolektywu Stajnia Sobieski (logo z konikiem).

– Stajnia – bo wspólna ekipa, Sobieski – bo ulica – wyjaśnia Rafał.

Zespołów jest pięć: Die Flöte, Rycerzyki, Armando Suzette, Bezczeszczę Bęben i Kaseciarz. Ale ktoś, kto zetknąłby się z nimi po raz pierwszy na ich wspólnym koncercie (na przykład w zeszłym roku w warszawskim klubie Chmury), zdziwiłby się, widząc na scenie ciągle te same twarze. Wszyscy grają tu ze wszystkimi. Mówią, że ich scena jest „kazirodcza”.

Surfując po Małopolsce

Zaczęło się w 2007 roku od ogłoszenia zamieszczonego w serwisie Gumtree przez mieszkającego w Krakowie brytyjskiego gitarzystę Simona Taylora. Odpowiedział na nie perkusista Tomek Starek – założyli Die Flöte. Zespół, którego skład uzupełnili Michał Mierzwa, Daniel Grzymała i Maciej Pitala, inspiruje się przede wszystkim amerykańską sceną niezależną lat 90.: nie tylko muzyką, ale także charakterystyczną nonszalancją grup takich jak Pavement.

Olek: – Pierwszy raz słyszałem Die Flöte w klubie na Kazimierzu. Spodobał mi się nastrój ich muzyki, brak ociężałości i siermiężności właściwej dla kapel rockowych, z którymi miałem do czynienia. Zwróciłem uwagę na Michała Mierzwę: w czapce z paszczą wilka, trzymał klawisze na desce do prasowania. Okazało się, że to nie było zamierzone, tylko spowodowane jego realnym roztargnieniem. Zaprzyjaźniliśmy się.

Założyciel Kaseciarza Maciej Nowacki (zawsze z zarostem i w koszuli w kratę) też próbował skompletować zespół, korzystając z serwisu ogłoszeniowego.

– Różnych rzeczy można się z tego nauczyć. Na przykład: żeby tego nie robić – mówi dzisiaj. W 2011 r. Maciek prawie samodzielnie nagrał (w salce należącej do salezjanów) i wydał album „Surfin’ Małopolska” z instrumentalnymi utworami nawiązującymi do surf rocka lat 60. – To nostalgiczna płyta, powrót do zespołów, których słuchałem w dzieciństwie.

Jednym z pierwszych fanów Kaseciarza („można powiedzieć, że pierwszy lubiłem go na Facebooku”) był Mateusz Tondera, twórca projektu Armando Suzette.

– Kaseciarz i Armando zakreślają spektrum muzyki prezentowanej przez Stajnię Sobieski. Maciek lubi rzeczy improwizowane, wypływające z człowieka naturalnie. On jest Dionizosem, a ja jestem po drugiej stronie jako Apollo – mówi korpulentny Tondera, wybuchając śmiechem. – Cała reszta Stajni jest pomiędzy.

Mateusz, doktoryzujący się z filozofii prawa pianista po szkole muzycznej, tworzy trudną do zakwalifikowania, wyrafinowaną muzykę, w której słychać zarówno echa r&b z list przebojów, jak i kultowego rockowego zespołu The Beach Boys. Borys Dejnarowicz, krytyk, muzyk i wydawca zeszłorocznego minialbumu Armando Suzette „Calendar”, tak opisuje tę muzykę: – Tondera stworzył język biegunowo odległy od dawno wytartych, popowych schematów.

Najbardziej popowym z zespołów kolektywu jest sekstet Rycerzyki, założony przez Gosię Zielińską i Karola Jadacha, grafika Die Flöte. Jak sugeruje sama nazwa, jest w ich muzyce coś odsyłającego do dzieciństwa.

– Spotkałam Karola akurat w czasie, kiedy bardzo tęskniłam za muzykowaniem, które porzuciłam wraz z rezygnacją ze szkoły muzycznej parę lat wcześniej – wspomina Gosia. – Długo miałam sporą blokadę – szkoła muzyczna odcisnęła na mnie duże piętno niezdrowego perfekcjonizmu, który zamknął mi wyobraźnię i twórczą swobodę. A ja chciałam się bawić jak kiedyś, jako dzieciak. Okazało się, że Karol miał podobne oczekiwania.

Lekko niedbali

Grupy wchodzące w skład Stajni Sobieski zaczęły się szybko przenikać personalnie: powstała trudna do zapamiętania siatka. Mateusz Tondera oprócz Armando Suzette występuje również w Die Flöte. Rafał Pach, gitarzysta tego zespołu, gra też w Armando i punkowym Bezczeszczę Bęben. Olek Margasiński nie tylko produkuje nagrania Stajni (skończył realizację dźwięku w policealnej szkole dla niedowidzących), ale jest też basistą w Rycerzykach i Armando. Wymieniać te koligacje można jeszcze długo.

Wszystkie zespoły Stajni są z pozoru mało „krakowskie”. Ich twórczość nie ma w sobie nic z piosenki aktorskiej czy poezji śpiewanej – ani w wydaniu Piwnicy pod Baranami, ani Świetlików. Mateusz Tondera mówi o tym tak: – Stajnia jest próbą zredefiniowania krakowskości w muzyce. Wiadomo, jacy artyści są z Krakowem kojarzeni: Piwnica z jednej strony, Maleńczuk z drugiej. Nie jest tak, że my tej tradycji nienawidzimy, bo ja na przykład lubię Grzegorza Turnaua, Grechutę, stare rzeczy Maleńczuka. Ale to wszystko zatęchło. Chcemy stworzyć nową scenę krakowską, bardziej skupioną na muzyce niż na słowie.

Do słów w Stajni mało kto podchodzi nabożnie.

– Teksty na płytę powstały w 15 minut – opowiada Maciek Nowacki o „Mötorcycle Rock And Roll”, drugiej płycie Kaseciarza.

Dziennikarz muzyczny i prezenter Radia Kraków Wojciech Barczyński z przekonaniem mówi o wyjątkowości kolektywu: – Są poza tradycyjnym obiegiem. Nie wiem, jak się nauczyli pisać takie piosenki, ale na pewno nie słuchali tych samych płyt i rozgłośni, co prawie wszystkie polskie zespoły. Stajnia nie ma też tej dziadowskiej skazy, co większość krakowskich zespołów, nie śmierdzi piwnicą. Mentalnie i artystycznie sięgają dużo dalej. I ośmieszają konkurencję, proponując poczucie humoru zamiast tradycyjnej krakowskiej bufonady.

Ciekawe spojrzenie na Stajnię z perspektywy Warszawy ma Borys Dejnarowicz: – Przełamują stereotyp Pod Budą, Turnaua czy Świetlickiego, ale coś z leniwej, artystowskiej, lekko niedbałej atmosfery miasta przenika do ich nagrywek.

Leniwa atmosfera miasta przenika też do procesu twórczego. Mateusz: – Mnóstwo prokrastynujemy.

Olek: – Robimy beztroską muzykę, bo wielu z nas beztrosko podchodzi do grania.

Jedynym wydawnictwem, jakim po siedmiu latach może poszczycić się Die Flöte, jest minialbum „Plusk”. „Pizza”, pełnowymiarowy debiut, miała ukazać się na początku roku, ale prace się przeciągają. Młodsze Rycerzyki działają trochę szybciej: ich płyta ukaże się latem.

Najlepiej radzi sobie jedyny zespół, którego członkowie nie udzielają się w innych składach – Kaseciarz. Trio ma już na koncie dwa albumy, wiele koncertów w Polsce (a ostatnio też na Litwie) i występ w radiowej Trójce, w ramach Offensywy De Luxe (zaraz przed nimi grał Leszek Możdżer).

Stajni trudno nie kibicować. Powoli, ale konsekwentnie zmienia krakowską scenę. Może już wkrótce zmieni polską.


ŁUKASZ KONATOWICZ (ur. 1987) jest krytykiem muzycznym. Współpracował m.in. z portalem Porcys i magazynem „Hiro”, prowadzi audycję „Nasłuchawszy” w radiu KRK.FM.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2014