Przybysz z innego świata

Kiedy na początku 2003 r. Václav Havel opuszczał praski Hrad po 13 latach sprawowania urzędu prezydenckiego, miał jedno marzenie: odpocząć i znów zacząć pisać. Już nie oficjalne mowy, ale dramaty czy eseje. Zapowiadał też napisanie wspomnień. "Coś między Kissingerem a Bukowskim - mówił. Obietnicę spełnił.

28.08.2007

Czyta się kilka minut

Václav Havel na festiwalu muzycznym w Trutnowie, w pióropuszu od organizatorów, którzy mianowali go "wodzem festiwalu". Fot.CTK /
Václav Havel na festiwalu muzycznym w Trutnowie, w pióropuszu od organizatorów, którzy mianowali go "wodzem festiwalu". Fot.CTK /

Wtedy, w 2003 r., chciał się zaszyć w swym domu w portugalskim miasteczku Albufeira. Spokojne poranki, milczący telefon, spacery z żoną i psami, emerytura.

Ale ostatnie cztery lata wcale takie spokojne nie były: Havel nie był już prezydentem, lecz nadal był postacią znaną na świecie. Dla wielu - autorytetem, którego opinie na temat globalizacji, Unii Europejskiej czy praw człowieka trafiają na czołówki gazet. Telefon więc wciąż dzwonił, szerokim strumieniem płynęły zaproszenia na wykłady, konferencje, obiady i lunche. Ciągle też pojawiało się pytanie o książkę, czy już jest i czy wiadomo, o czym będzie...

Spokoju - z różnym rezultatem - Havel szukał w Portugalii, w domku letniskowym Hradeczek w Karkonoszach, na polskim Helu i w Waszyngtonie, gdzie był gościem Biblioteki Kongresu USA. I właśnie waszyngtońskimi zapiskami zaczyna się najnowsza książka Havla, która w znakomitym tłumaczeniu Andrzeja Jagodzińskiego ukazuje się w tych dniach w Polsce. "Uciekłem. Uciekłem do Ameryki - pisze Havel. - Uciekłem na dwa miesiące, i to całą rodziną, to znaczy z Daszą i naszymi dwiema bokserkami - Szuger i jej córką Madlenką. Uciekłem w nadziei, że tu znajdę więcej czasu i potrafię się skupić na pisaniu. Już od dwóch lat nie jestem prezydentem i zaczynam się denerwować, że przez ten czas jeszcze niczego większego nie napisałem".

Książka "Tylko krótko, proszę" jest niezwykła, lub też - jak pisze w przedmowie sam autor - "dziwna". To "szczególny kolaż", na który złożyły się zapiski z dziennika Havla z ostatnich lat, listy do współpracowników z czasów prezydentury i odpowiedzi na pytania dziennikarza Karela Hvížd'ali (technikę pytań i odpowiedzi ten sam duet Havel-Hvížda'la zastosował już przed 20 laty, gdy powstała książka-legenda opozycji pt. "Zaoczne przesłuchanie").

Minął czas półbogów

W przedmowie Havel w rozbrajający sposób przyznaje się do obawy, że nie wszystkie fragmenty będą dla czytelników interesujące, i proponuje im: "przeskakujcie na następne strony". Rzeczywiście, można ją czytać w ten sposób, chronologia nie jest tu ważna. Jednak warto przeczytać każdą stronę. Havlowski kolaż daje rzadką możliwość wglądu do myśli i stanu ducha polityka, który politykiem być nie chciał. Jego zmęczenie, zniechęcenie, marzenia, rozczarowania i nadzieje przebijają z prostych pojedynczych zdań, a czasem z wyjątkowo szczerych zapisków z ostatnich lat.

Kiedy po raz pierwszy obejmował urząd prezydencki pod koniec 1989 r., tuż po Aksamitnej Rewolucji, Europa Środkowa zmieniała się w oczach. Tylko wtedy możliwe było, aby na czele państwa stanął intelektualista-pisarz, w przykrótkich spodniach i z głową pełną zasad moralnych. Wtedy jednak wszystko zaczynało się od nowa - nie tylko w Czechosłowacji, ale i w Polsce, na Węgrzech itd.

Przez następne lata demokracja się umacniała, a zapotrzebowanie na bohaterów i moralne autorytety malało. W polityce coraz częściej pojawiali się pragmatyczni zawodowcy. "Czas półbogów", jak to określił czeski dysydent i polityk Petr Pithart, się skończył. W Polsce z czynnej polityki odszedł Lech Wałęsa, na Węgrzech Árpád Göncz. Havel odszedł ostatni - wtedy i on był już zmęczony, a i obywatele byli nim coraz bardziej zniecierpliwieni: nie podobało się jego ciągłe odwoływanie się do moralności, filozoficzne rozważania. Potrzebowano polityka nowej generacji, takiego w ładnym krawacie, który powie: "Ja was rozumiem, nic nie wymagam, wszystko załatwię". Havel, kolejne po Masaryku czeskie wcielenie "filozofa na tronie", do współczesnych Czech już nie pasował.

Dziś trudno sobie nawet wyobrazić, by Havel startował w wyborach, brał udział w kampanii. Nie ten czas, nie ten styl. Polityka coraz bardziej staje się grą, a coraz mniej wyborem idei. Havel - wyśmiewany nieraz filozof-moralista - jest postacią z innego świata. Można się jednak zastanawiać, czy wyborcy gdzieś głęboko do kogoś w rodzaju Havla nie tęsknią. Za kilka miesięcy czeski parlament po raz kolejny będzie wybierać prezydenta, dobiega kadencja Václava Klausa, odwiecznego przeciwnika Havla. Kłopoty z kandydatami były już w 2003 r., nie inaczej jest teraz. Poza tym, że o reelekcję będzie ubiegać się Klaus (dla niego polityka jest jedynym chyba sensem życia), o potencjalnych kontrkandydatach nie wiadomo wiele. Tak jakby następców Havla nie było zbyt wielu. Jego to już jednak nie dotyczy.

Więzień własnego urzędu

Książka Havla w Czechach ukazała się w ubiegłym roku. Nie wstrząsnęła krajem. Dużo większe zainteresowanie wzbudzały swego czasu refleksje eks-premiera Miloša Zemana, który z właściwą tylko sobie bezpośredniością rozprawiał się z politycznymi wrogami i współpracownikami.

Havel w swej książce jest dyskretny, choć zarazem ujmująco szczery. Nie wyzłośliwia się jednak nad innymi, raczej nad samym sobą: "Co chwilę ulegam depresji, niepewności i wątpliwościom, i muszę wciąż poszukiwać własnej wewnętrznej nadziei, mozolnie ją ożywiać, sam z siebie wydobywać, tak że wcale nie wygląda na to, abym miał jej w nadmiarze. Do roli dystrybutora nadziei i krzepiciela swego otoczenia z pewnością się więc nie nadaję, przecież sam właściwie pragnę wciąż jakiejś otuchy. Uchodzę za człowieka mocnego, dzielnego, jeśli nie wprost niezłomnego (...) - i nieraz chce mi się śmiać z tej opinii: przecież ja właściwie wciąż czegoś się boję i nawet ta moja rzekoma odwaga i wytrzymałość biorą się ze strachu - ze strachu przed własnym sumieniem, które tak mnie chętnie dręczy za faktyczne i domniemane zawody!".

Wewnętrzne rozterki są jednym z tematów książki, zewnętrzne udręki prezydentury - kolejnym. Konieczność znoszenia wymogów protokołu, pisania coraz to nowych przemówień była koszmarem dla artysty, jakim jest Havel. Pamiętajmy, że kiedy w 1989 r. wprowadził się na Hrad, jego współpracownicy przemieszczali się po zamkowych korytarzach na hulajnodze...

To jednak musiało się zmienić i z biegiem lat Havel stawał się coraz bardziej więźniem własnej pozycji. Widać to choćby wtedy, gdy po śmierci pierwszej żony, Olgi, musiał zajmować się odpisywaniem na setki listów kondolencyjnych i zastanawiał się nad odpowiednią formą tych odpowiedzi. Po ludzku smutne jest także, gdy Havel pisze o tym, jak coraz bardziej odsuwała się od niego część przyjaciół i towarzyszy, kiedy okazywało się, że nie może już z nimi przesiadywać w gospodzie, jak kiedyś.

Książka nie jest jednak depresyjna, przeciwnie, nie brak w niej fragmentów humorystycznych, pokazujących praktyczną stronę życia na Hradzie. Np. polecenia dla współpracowników: "W składziku, gdzie jest odkurzacz, mieszka też nietoperz. Jak go wypędzić? Żarówka jest dozwolona, ale tylko taka, żeby go nie budziła i nie drażniła"; "Do podlewania przydałby się dłuższy wąż" lub "Wyczyścić wstrętne dywany przy windzie koło tunelu. Księciu, jak je zobaczył, zrobiło się niedobrze".

Zdarzały się też chwile, kiedy prezydent Havel czerpał ze swych obowiązków trochę przyjemności. "Rozmawiałem z królową Zofią o ich planowanej wizycie. Bardzo się na nią cieszą, chcą widzieć zabytki i tętniące życie, chcą też iść ze mną do knajpy. Juan Carlos nie jest tuzinkowym królem, któremu tyłek przyrósł do tronu. (...) Kolacja w galerii Rudolfa na Zamku, ale - pełno małych okrągłych stolików, świeczki, intymne oświetlenie, dużo ludzi. Też zwiedzanie Hradu. Czy królowi nie można by było dać Orderu Białego Lwa? (...) Po kolacji knajpa, jakaś tętniąca życiem, na przykład ta, w której byliśmy z Andulką. Pełna zwykłych gości!!! Właśnie do takiej knajpki zabrał mnie Juan Carlos na Majorce! Proszę więc o szybkie poświęcenie tej wizycie szczególnej uwagi. Chętnie wezmę udział w krótkiej naradzie wstępnej".

Szczególnie ciekawe dla polskiego czytelnika będą fragmenty poświęcone Polsce. Jak choćby pogrzeb Jana Pawła II: Havel oglądał transmisję podczas pobytu w Waszyngtonie, ale wyłączył telewizor oburzony, że przerywana jest reklamami. Także w 2005 r., w czasie pobytu na Helu podczas obchodów 25-lecia "Solidarności", Havel porównuje czeski i polski stosunek do historii i do walki z komunizmem. Z uznaniem pisze, że w Polsce nie podważa się zasług dysydentów, tak jak to robił prezydent Klaus, a Wałęsa jest niemal świętym. Od tego czasu czeska i polska polityka zbliżyły się w populizmie (i pragmatyzmie), ale tym milej czytać Havla sprzed dwóch lat.

Człowiek i pisarz

Momentem, w którym zasadniczo zmienił się stosunek Czechów do Havla-prezydenta, był chyba ślub z młodszą o 20 lat aktorką Dagmar Veškrnovą, i to niespełna rok po śmierci Olgi, wielbionej niczym Evita Perón. Havel okazał się człowiekiem - i to było chyba dla obywateli najtrudniejsze do zniesienia. Wybrance prezydenta nie oszczędzono niczego: ani publikowania jej zdjęć w negliżu (z wczesnych filmów), ani oskarżeń o niewierność.

Havlowie to przetrwali i wydają się zgodną, szczęśliwą parą. On zawsze podkreśla - to ważny wątek w książce - że Daszy zawdzięcza życie po tym, gdy zaczął ciężko chorować. To ona doprowadziła do przeprowadzenia badań, które wykryły nowotwór płuca, ona mobilizowała lekarzy i czuwała przy nim dzień i noc. "Moje rozkołysane wykresy na ekranie nad łóżkiem zawsze się uspokajały i wracały do normy, kiedy tylko Dasza wchodziła do szpitala" - pisze. Nie powinno więc dziwić, że książka zadedykowana jest właśnie Daszy. Do niej też skierowane jest ostatnie zdanie: "Droga Daszo, dziękuję Ci, że wiernie dźwigałaś ze mną ciężar tych lat, których dotyczy to pisanie. Ale czy rzeczywiście był to tylko ciężar? Czy nie było to także pełne napięcia, podniecające, wzniosłe i czasami zabawne?".

Dziś ta książka przerywa milczenie Havla-pisarza. Jest też, być może, początkiem nowego okresu w jego życiu: w ostatnim czasie Havla w czeskich mediach coraz więcej, ale nie w kontekście polityki, lecz sztuki. Pod koniec lipca pojawił się na Letniej Szkole Filmowej w Uherskim Hradiště i był to dawny Havel: w podkoszulku, posilający się w gospodzie, uśmiechnięty, zrelaksowany.

W tajemnicy pokazano mu tam roboczą wersję filmu dokumentalnego "Obywatel V.H." (w reżyserii Miroslava Janka). Podstawą do filmu było 120 godzin nagrań z czasów prezydentury. Ostateczna wersja dokumentu do kin trafi w lutym. Na początku przyszłego roku będzie też można zobaczyć najnowszą sztukę Havla "Odchodzenie", którą wystawi Teatr Narodowy w Pradze. Miała w niej zagrać Dagmar Havlová, dla której mąż napisał jedną z ról. Wzbudziło to jednak takie kontrowersje, że dla dobra sztuki Dasza sama z roli zrezygnowała.

Mimo tego zgrzytu, można jednak powiedzieć - używając języka jakże nielubianej przez Havla pop-kultury - że czeski eks-prezydent ma wielki come back.

W numerze także: fragment najnowszej książki Vaclava Havla, która ukaże się w wydawnictwie ZNAK

3 września zapraszamy na panel z udziałem Vaclava Havla, Kazimierza Kutza i Adama Michnika z cyklu "Dorwać mistrza". Kraków, PWST, ul. Straszewskiego 21-22, godz. 17.00. Spotkanie pod patronatem "Tygodnika Powszechnego"

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Dziennikarka działu Świat, specjalizuje się też w tekstach o historii XX wieku. Pracowała przy wielu projektach historii mówionej (m.in. w Muzeum Powstania Warszawskiego)  i filmach dokumentalnych (np. „Zdobyć miasto” o Powstaniu Warszawskim). Autorka… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 35/2007