Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
To nie pierwszy raz, gdy walka o płace personelu szpitalnego przybiera formę "odejścia od łóżek chorych". Bo to właśnie oznacza strajkowanie. Pytanie więc brzmi: co to dla chorych oznacza w praktyce? I to jeszcze w strajku wielodniowym, przy ciągłym akompaniamencie zawołania: nie odpuścimy. Jak to wyglądało w Radomiu? Przez te dni pokazywano nam wiele razy dyrekcję szpitala i wiele rozgoryczonych pań w białych fartuchach. Sale szpitalne tylko migały przelotnie. Nie było wiadomo, który to oddział i jak bardzo chore są osoby na tych łóżkach. Nie było wiadomo, co się dzieje, kiedy któraś z nich zadzwoni o pomoc, co w szpitalu może być potrzebne w każdej chwili: czy pomoc przychodzi zaraz, czy po długim czekaniu, a może wcale? Dyżurka pielęgniarska jest pusta w połowie, czy pusta w ogóle? W jakim rytmie odbywają się zabiegi, jeśli w ogóle się odbywają? Co się dzieje na intensywnej terapii? Jak rodzą kobiety na położnictwie? Gdzie jest zupełnie pusto i martwo, a gdzie jednak leczenie trwa? To wszystko zdawało się dziennikarzy zupełnie nie interesować.
Spędziłam w szpitalach wiele godzin, dni i tygodni i nigdy - powtarzam: nigdy nie miałam żadnego powodu do obawy ani poczucia braku opieki. Ale to właśnie dlatego, że siostry w białych fartuchach były, tak jak lekarze, zawsze obecne z pomocą. Bezradność jest dla chorego tym lękiem, który jest tuż przy łóżku. Chciałam wierzyć, że w Radomiu nie opanował on sal, nie zasiadł obok najciężej chorych jak bezlitosna pikieta. Ale gdy słyszałam o perspektywie zamykania oddziałów, zaczęłam tę wiarę tracić. I zawzięta walka o wyższe wynagrodzenia okupiona kosztem lęku bezradnych i cierpiących wydała mi się niepokojąco bezwzględna. Dobrze, że tym razem zakończona została szczęśliwie. Ale to nadal jest sednem problemu walki o płace tam, gdzie zakładnikiem stają się niewinni i najsłabsi równocześnie. Jak to robić?
Czy w Radomiu po tym konflikcie będzie można odbudować atmosferę szpitala opartą przecież na współczuciu i współpracy wszystkich - to w polskim życiu nieporównanie ważniejsze niż kolejne kłótnie polityków, którymi tak obficie i chętnie jesteśmy raczeni co dnia. To tylko jedna mała placówka, ale samo życie.