Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Zważywszy, jak długo powstawała Biblia, tym rozbieżnościom trudno się dziwić. Biblia, owszem, jest zapisem samoobjawiania się Boga, ale jest też zapisem samoobjawiania człowieka. To poznawanie Boga, ale też i człowieka, trwa do dzisiaj. Jezus Chrystus, ten Pierwszy spośród nas, nie przestał przecież działać, pracować nad rozwojem tego Bożego dzieła, jakim jest, czy raczej wciąż się staje, Wszechświat i my w nim.
Jeśli więc śmierć, jak i wszelkie zło, nie jest dziełem Boga, a kogoś innego, to znaczy, że Bóg dopuścił do jego zaistnienia. Skoro tak, to Bóg również ponosi odpowiedzialność za dziejące się gdziekolwiek zło. Takie postawienie sprawy może tylko w pierwszej chwili budzić zdziwienie czy też sprzeciw. Zwłaszcza wtedy, gdy się zapomni, że Bóg żydów i chrześcijan jest nie tylko na dobre, ale i na złe związany z ludźmi. Dowód – wiszący na krzyżu Jezus Chrystus świadczy o tym, że Bóg dopuścił, jeśli dopuścił, zło na ludzi, ale i na siebie samego. Dlaczego? Nie wiem.
Wiem natomiast, że to zderzenie zła z Bogiem i z ludźmi odsłoniło, a raczej zasygnalizowało fakt, że ze złem, a więc i ze śmiercią dzieje się coś przedziwnego. A mianowicie, że to wszystko, co tak nas gnębi, maltretuje, uśmierca, w jakiś przedziwny sposób wpisane jest w nieustanny proces stawania się, czy też stwarzania. Wygląda na to, że tylko to, co jest zmienne, stające się dopiero, raczkujące, to jest wieczne, bo ma przyszłość, gdyż jest związane z Kimś, kto jest i działa nie tylko tam, gdzie się dobrze dzieje, ale i tam, gdzie dzieje się źle.
Powiedzieć, że nie tylko świat się dopiero staje, ale również Bóg, jest równoznaczne z popadnięciem w herezję. Czy jednak zawsze? A może jednak Bóg też jest zmienny, też się wciąż staje, ale na swój boski sposób? Skoro jest Jeden, ale w Trzech Osobach, skoro nie dla żartu nas stworzył, ale z miłości, skoro dał się za tę miłość zabić, to znaczy, że na niczym Mu tak nie zależy jak na naszym szczęściu.
Jeśli tak jest, to byłoby z naszej strony czymś wielce niestosownym utrzymywać, że śmierć jest naszym największym nieszczęściem. Większym nieszczęściem, jeśli tak można powiedzieć, bywa życie, takie, które innym ludziom odbiera szczęście. Jeśli śmierć jest wpisana w życie, a świadczy o tym los Jezusa, to znaczy, że jej nie ma. Właściwie nigdy jej nie było, skoro z konieczności należy ona do tego samego nurtu wydarzeń, do którego należą poczęcie i narodziny.