Przewrót kopernikański

Helenka powiedziała swojej siostrze Wandzie, że chciałaby być psem. "Dlaczego?" "Bo psa trzymasz, a mnie nie chcesz...". Po tej rozmowie Wanda postanowiła, że musi Helence znaleźć dom. Tak zaczęła się historia polskiej Arki.

20.09.2011

Czyta się kilka minut

Wanda była nie tylko siostrą Helenki. Była też małą siostrą Jezusa. Nie mogła wziąć rodzonej siostry do siebie, bo zgromadzenie nie miało takich możliwości. A Helenka nie chciała mieszkać w zakładzie, gdzie czuła się źle, dostawała silne leki uspokajające i często lądowała w szpitalu. To były lata 70. i o problemach osób z upośledzeniem umysłowym jeszcze się otwarcie nie mówiło. Rodzice ukrywali je w domach, państwo - w zakładach. A Helenka chciała żyć, mieć obok siebie ludzi, którzy by ją akceptowali. Wanda poprosiła przełożonych, żeby pozwolili jej poszukać rozwiązania.

Podczas pobytu w Rzymie poznała Jeana Vanier i dowiedziała się, że we Francji i innych krajach powstają wspólnoty Arki, w których osoby z upośledzeniem mieszkają w zwykłych domach i prowadzą w miarę normalne życie. W 1980 r. Jean przyjechał z rekolekcjami do Szewnej koło Ostrowca Świętokrzyskiego. Na tych rekolekcjach spotkało się wielu ludzi, którzy szukali podobnej inspiracji. Uzyskawszy zgodę przełożonych na stworzenie pierwszej wspólnoty w Polsce, dwie małe siostry Jezusa, Wanda i Bożena, ruszyły na poszukiwanie odpowiedniego miejsca.

Decyzja

Jean Vanier nie lubi, kiedy nazywa się go założycielem L’Arche. Zawsze podkreśla, że było to dzieło wielu ludzi, a decydujące było pragnienie samych osób z upośledzeniem. Był początek lat 60., Jean - trzydziestoparoletni mężczyzna, który porzucił służbę w marynarce wojennej, by studiować filozofię i teologię - za swoim ojcem Thomasem Philippe’em trafił do Trosly-Breuil, małej miejscowości na północ od Paryża. Ojciec Thomas był tam duszpasterzem domu dla mężczyzn z upośledzeniem umysłowym.

Kiedy Jean zobaczył to miejsce po raz pierwszy, był zakłopotany. Ludzie, których spotkał, zachowywali się głośno i agresywnie, Jean czuł się w ich obecności skrępowany, a nawet przestraszony. Mimo to pół roku później zaczął odwiedzać inne tego typu placówki. To, co zobaczył, jeszcze bardziej go poruszyło. W jednym z przytułków na południu Paryża, w domu za wysokim betonowym murem, mieszkało 80 mężczyzn, którzy poza posiłkami nie mieli nic do roboty, więc kręcili się w kółko lub tkwili bez ruchu na swoich miejscach. "Było w tym coś przerażającego", opowiadał później, "a jednocześnie coś boskiego. W miejscach potwornych wyraźniej czuje się obecność Boga".

W sierpniu 1964 r. Vanier postanowił zabrać ze wspomnianego przytułku trzech mężczyzn - Dany’ego, Raphaela i Phillipe’a - i zamieszkać z nimi w małym domku wynajętym w Trosly. Wierzył, że da sobie radę, jednak już pierwsza doba uświadomiła mu, że zadanie go przerosło. Dany, najgłębiej upośledzony z całej trójki, hałasował w nocy, nie mogąc zasnąć, a w dzień wybiegał na ulicę i zaczepiał przechodniów. Jean musiał poprosić dyrektorkę zakładu, żeby zabrała go z powrotem. Była to bolesna decyzja, która uświadomiła mu, że szlachetne porywy nie wystarczą, a budowanie wspólnoty to długa i wyboista droga.

Stopniowo wokół Jeana zgromadzili się jednak inni wolontariusze i powstały kolejne domy. W ciągu następnych lat Trosly stało się najpierw francuską, a potem światową stolicą wielkiego ruchu na rzecz zmiany sytuacji osób z umysłowym upośledzeniem. Do 1975 r. powstało 30 wspólnot na trzech kontynentach, m.in. w Kanadzie i w Indiach. Dziś Federacja L’Arche obejmuje 137 wspólnot w 35 krajach; mieszka w nich blisko 2300 osób z upośledzeniem, a dodatkowe 1300 uczestniczy w zajęciach przez nie organizowanych. Wspólnoty prowadzą bowiem warsztaty terapii zajęciowej, małe zakłady pracy i świetlice. Ale centrum każdej wspólnoty nadal tworzy dom lub kilka domów, w których osoby z upośledzeniem mieszkają razem z przyjaciółmi, nazywanymi asystentami.

Domek na wsi

Wanda i Bożena znalazły taki dom w Śledziejowicach pod Krakowem. Nie miał kanalizacji, wymagał natychmiastowego remontu, ale miał dwie zalety: był tani i położony na wsi, a jednocześnie niedaleko dużego miasta. W zakupie pomógł kard. Franciszek Macharski, który od początku zapalił się do idei stworzenia Arki w Polsce, przywiózł z Rzymu pierwsze pieniądze zebrane przez Francuzów, sam też dołożył z własnej kieszeni. Był wrzesień 1981 r. Władze państwowe groziły wprowadzeniem stanu wojennego, na Bałtyku i za wschodnią granicą Polski zaczęły się wielkie manewry wojsk sowieckich. Helena, Wanda i Bożena spały w domu ze zdjętym dachem i patrzyły w rozgwieżdżone niebo.

Początki były bardzo trudne. Jedyne stałe pieniądze to była renta Wandy, resztę trzeba było zdobyć lub wypracować. Uprawiano pole, hodowano kury i króliki. Pomagali sąsiedzi, ludzie dobrej woli, duchowni. Dom remontowała grupa emerytów z Nowej Huty - za wyżywienie. Asystenci pracowali za darmo. Pojawiły się kolejne mieszkanki: Ala, jak się potem okazało, utalentowana malarka, i Cecylka, pogodna dziewczyna z zespołem Downa, wielbicielka Krzysztofa Krawczyka. Przyjmowano na krótkie pobyty osoby, których rodziny były w ciężkiej sytuacji. Był też pies Misiek, który szczekaniem zwoływał domowników na różaniec. Helenka miała wreszcie dom i rodzinę.

Z Krakowa przyjeżdżali wspierać Arkę kard. Macharski i ks. Marian Jaworski, późniejszy biskup. Któregoś razu na kolana kardynała wskoczył kot. Wskoczył i zaczął się układać do snu. Helena przyjrzała się kardynałowi uważniej. "Ty jesteś naszym proboszczem", powiedziała.

Skarb ubogich

Arka to nie tylko wyzwanie organizacyjne. To przede wszystkim wyzwanie duchowe: stworzyć nowy model wspólnoty. Vanier często podkreśla, że decydując się na związanie swojego życia z Raphaelem i Phillipe’em, kierował się przede wszystkim altruizmem. "Założyłem Arkę, by »być dobrym«, by »dobrze czynić« ludziom z upośledzeniem". Z czasem odkrył, że było to niewłaściwe założenie i że kluczowe dla powstania wspólnoty nowego typu jest coś zupełnie innego: uświadomienie sobie, że to my potrzebujemy pomocy od ubogich.

Jean, podobnie jak większość z nas, wyrastał w szlachetnym skądinąd przekonaniu, że obowiązkiem silnych jest pomagać słabym. Ale wspólnota, którą odkrył, a potem opisał, idzie o krok dalej. Nie chodzi o "ćwiczenie się w cnotach", ale o wspólne życie. Nie "siła", ale zdolność do tworzenia relacji i dbania o nie jest warunkiem zbudowania czegoś trwałego. "Aby tworzyć wspólnotę, trzeba tego pragnąć codziennie rano", mówi dziś Jean. Co więcej, trzeba też zaakceptować fakt, że nie jest się tak silnym, jak się wcześniej o sobie myślało. Spotkanie osób z upośledzeniem zmusza człowieka do konfrontacji z własnymi słabościami, ograniczeniami, zranieniami, które na co dzień są starannie ukrywane. Te ukryte rany są źródłem wielu niepokojów, z nich bierze się pragnienie władzy, posiadania, trudności w kontaktach z innymi, agresja. Osoby z upośledzeniem mogą nam pomóc uleczyć nasze wewnętrzne zranienia, odnaleźć w sobie coś, co Vanier nazywa "sercem dziecka".

Jeden z biskupów powiedział kiedyś do Jeana, że L’Arche to przewrót kopernikański w Kościele. Pytany o to, czy Arka odniosła sukces, czy jej wizja została przyjęta, Jean odpowiada: "Istotą Arki jest to, że ona nigdy nie będzie sukcesem".

Kropla w morzu

W ciągu 30 lat powstały w Polsce zaledwie cztery wspólnoty Arki: oprócz Śledziejowic, także we Wrocławiu, Poznaniu, a ostatnio w Warszawie (uroczyste otwarcie warszawskiego domu Arki planowane jest w czerwcu przyszłego roku). Wspólnota śledziejowicka jest największa: ma dwa domy, w których mieszka 12 osób z niepełnosprawnością intelektualną, prowadzi też warsztat terapii zajęciowej dla 30 osób (z pracowniami produkcji świeczek, stolarską, malarską, gospodarstwa domowego, krawiecką, ceramiczną i zatrudnienia wspomaganego) oraz środowiskowy dom samopomocy. W sumie polska Arka daje wsparcie 67 osobom.

To kropla w morzu potrzeb. W Polsce nadal przeważają duże domy pomocy społecznej, w których mieszka od kilkudziesięciu do kilkuset pensjonariuszy. Brakuje małych, intymnych ośrodków, prawie nie istnieją domy czasowego pobytu, które mogłyby być wsparciem dla rodzin. Mimo że stosunek społeczeństwa do osób z niepełnosprawnością intelektualną zmienia się na lepsze, nadal brakuje ludzi gotowych na stałe lub na dłużej związać z nimi swoje życie. Przez domy Arki przewija się co roku około setki wolontariuszy.

"Arka znacznie bardziej niż inne ruchy zależy od Boga", mówił kilka lat temu Jean w wywiadzie dla miesięcznika "Znak". "Nie możemy zapewnić dobrej formacji, bo nie prowadzimy seminariów... Mamy bardzo mało pieniędzy... Zawsze będziemy mieli wielu ludzi z upośledzeniem, ale kto będzie z nimi przebywał? Wielu ludzi Kościoła ma trudność w łączeniu pobożności z zaangażowaniem. Trzeba powrócić do tworzenia wspólnot, w których ludzie kochają się wzajemnie, są zaangażowani i otwarci na ubogich, zranionych".

Korzystałem m.in. z książek Kathryn Spink "Cud, przesłanie i historia. Jean Vanier i Arka" (Znak 2008) oraz Joanny Adamik "L’Arche. Wspólnota dla poszukujących" (Wydawnictwo M 2011). Obchody 30-lecia Arki w Polsce, których "Tygodnik" jest patronem medialnym, rozpoczęły się 17 września w Śledziejowicach i potrwają do października 2012 r. Imprezy odbywać się będą we wszystkich czterech ośrodkach, przewidziane są wystawy i koncerty, m.in. zespołu Raz Dwa Trzy i Grupy Mumio. Szczegóły na stronie: www.larche.org.pl .

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 39/2011