Przepis na dobrego Żyda

Elżbieta Janicka, Tomasz Żukowski, autorzy książki „Przemoc filosemicka?”: Polacy opowiadają, jak było pięknie – jeszcze przed wojną i już w czasie eksterminacji. Produkują opowieść, która ma niewiele wspólnego z faktami.

29.08.2016

Czyta się kilka minut

Od lewej: Elżbieta Janicka, Tomasz Żukowski / Fot. Michal Wargin / EAST NEWS; Krzysztof Żuczkowski / FORUM
Od lewej: Elżbieta Janicka, Tomasz Żukowski / Fot. Michal Wargin / EAST NEWS; Krzysztof Żuczkowski / FORUM

ARKADIUSZ GRUSZCZYŃSKI: Co to właściwie znaczy: „przemoc filosemicka”?

TOMASZ ŻUKOWSKI: Traktujemy historię Żydów w Polsce jako historię dyskryminacji. Większość z reguły nienawidzi dyskryminowanych i pogardza nimi. W Polsce po 2000 r. udało się zachować podporządkowanie Żydów przy jednoczesnych deklaracjach sympatii wobec nich.

ELŻBIETA JANICKA: Filosemityzm wywołuje wrażenie, że zmiana się dokonała, i w ten sposób udaremnia zmianę. Likwiduje poczucie, że jest konieczna.
Deklarowanie dobrych uczuć względem Żydów to w skali społecznej rzeczywiście nowość. Tyle że te uczucia kierowane są do obiektu wyobrażonego. Obiekt zaś, aby dał się lubić, musi spełniać wymagania większości. Na tym polega przemoc. Psychologicznie jest mało prawdopodobne, by ktoś w zetknięciu z lawiną najlepszych uczuć pod adresem swojego nieadekwatnego wizerunku oznajmił: „Państwo mnie z kimś mylą”. Jeszcze mniej prawdopodobne, by ujawnił reguły gry, mówiąc: „Państwo mnie instrumentalizują, realizując moim kosztem swój interes”. Obiekt uczuć pozytywnych powinien odwzajemniać życzliwość, nie zaś żądać wyjaśnień. Sympatia do Żydów wyobrażonych pełni zatem funkcję knebla, jest narzędziem szantażu.

TŻ: Franciszek Gil uznał w 1946 r., że Hitler spełnił przedwojenne polskie marzenia o Polsce bez Żydów. A jednak zadowolenie wiązało się z niewygodą: „Był niesmak w tym hitlerowskim zwycięstwie, trudno się było do niego przyznać. Chciano zapomnieć: żeby tak się już skończyło, żeby nie odgrzebywać niczego” – pisał o publiczności procesu po pogromie kieleckim. Dzięki dobrym uczuciom udaje się przeskoczyć etap namysłu i analizy. Ale bez rozpoznania mechanizmów wykluczenia niewiele uda się zmienić.

Czyli?

TŻ: W „Po-lin” Jolanty Dylewskiej pewien pan opowiada, jak w czasach bojkotu żydowskiego handlu jego ojciec kupował blachę na pokrycie dachu. Miejscowa spółdzielnia nie chciała mu dać kredytu, więc poszedł do Żyda. Żyd blachę dał i nie stawiał żadnych warunków, co opowiadający uznał za dowód dobrosąsiedzkich stosunków. Przemoc, która leży u podstaw całej tej sytuacji, nie zostaje nazwana.
W istocie usłużność żydowskiego kupca nie ma nic wspólnego z sympatią. Kiedy z powodu bojkotu żydowskie sklepy traciły klientów, jedyną szansą na zarobek stawał się niepewny kredyt. Żyd wypychany z rynku musiał brać na siebie ryzyko, którego nie zaakceptowałby w warunkach uczciwej konkurencji. W czasach pogromów – a mówimy o latach 30. – odmowa pożyczki czy wręcz darowizny mogła też pociągnąć za sobą zemstę. Bojówkarze bili Żydów i niszczyli ich dobytek.

„Przemoc filosemicka” zasadza się więc na wymuszonej blokadzie informacyjnej. To my opowiadamy polsko-żydowską historię, a Żydzi mają mówić to, co chcemy usłyszeć, albo niech siedzą cicho?

EJ: Do woli można opowiadać o religii, kuchni czy wycinankach. Natomiast w punktach styczności z chrześcijaństwem i chrześcijanami cenzura obrazu jest niesłychanie ostra. Znika cykliczność przemocy fizycznej, podbudowana przecież religijnie. Antysemityzm pojawia się późno, importowany z zewnątrz i w postaci epizodów obciążających wąskie grupy lub wręcz jednostki. Chrześcijaństwo, Polska i Polacy nie mają z tym nic wspólnego. A przede wszystkim: Zagłada to sprawa, która rozegrała się między Żydami a Niemcami. Polaków albo przy tym nie było, albo ratowali, albo znajdowali się w pozycji bezsilnego świadka.

TŻ: Fundamentem konstrukcji „sympatii” jest figura „dobrego Żyda”, który może powiedzieć tylko to, co chcemy usłyszeć. Lubimy go, ale nie wolno mu zaburzać naszego obrazu samych siebie.
W czasie akcji „Tęsknię za Tobą, Żydzie” fotografowaliśmy się z pustym krzesłem, ale nikt nie zapytał ludzi, którzy przeszli przez Zagładę i Marzec ’68, co mają do powiedzenia o nas i o tym, co jako społeczeństwo zrobiliśmy. Puste krzesło łatwo zapełnić własnymi fantazjami, ale np. córka polskich żydowskich emigrantów opowiadała mi, że jej ojciec, kiedy wysiadł w Argentynie na ląd, podarł polski paszport i wyrzucił do morza.

EJ: „Dobry Żyd” powinien również odciąć się od „złego Żyda”. „Zły Żyd” to taki, co odsłania presję, której jest poddany. Polska kultura nazywa to żydowską bezczelnością, niewdzięcznością, jeśli nie mściwością. W filmie „Po-lin” zaangażowanie komunistyczne np. nie jest postrzegane jako wybór spowodowany rozmiarami krzywdy społecznej i niezdolnością systemu do reformy. Nie, komunizm to pierwiastek szatański, zło, które Żydzi czynią chrześcijanom na mocy „tajemnicy duszy żydowskiej”. Nawet jeśli komunistami byli nieliczni – nie szkodzi. Mit żydokomuny i zasada odpowiedzialności zbiorowej w czasie okupacji pochłonęły tysiące ofiar po „aryjskiej stronie”.
Alternatywa: „Żyd dobry” – „Żyd zły” to kolejna zasada narracji filosemickiej. Kolejny wybór niepozostawiający wyboru.

W Państwa ujęciu to przede wszystkim problem polskiej kultury, a nie dyskryminowanych Żydów.

TŻ: Polacy opowiadają, jak było pięknie – jeszcze przed wojną i już w czasie eksterminacji. Produkują opowieść, która ma niewiele wspólnego z faktami – analizujemy ten fenomen w filmie „Po-lin”, akcji „Tęsknię za Tobą, Żydzie” Rafała Betlejewskiego, rekonstrukcji likwidacji getta w Będzinie, upamiętnieniach gettowego mostu nad Chłodną w Warszawie. Następnie tęsknią do wyobrażonego wizerunku samych siebie i podporządkowanej mu opowieści o Żydach. Nostalgia pozwala ominąć fazę refleksji nad zbiorowymi zachowaniami i wzorami kultury. Bo przecież skoro tęsknimy, nie mamy już nic wspólnego z przemocą. Z pola widzenia znika sfera działań polskiego otoczenia, które sprawiało, że Żydzi tracili środki pozwalające na ucieczkę i nigdy nie mieli społecznego zaplecza umożliwiającego ratunek.

EJ: Rozumiemy teraz nacisk na przedstawienie Polaków w roli świadków Zagłady. Świadek to osoba postronna, bez wpływu na sytuację. Symbolem polskiej bierności i bezsilności jest właśnie gettowy most nad Chłodną. Jego symboliczna rekonstrukcja to komunikat o treści: oto polski świadek, szczelnie oddzielony od żydowskiej ofiary przez niemieckiego sprawcę. Eksponowanie i celebrowanie tego rozdzielenia pozwala nie konfrontować się ze współudziałem w Zagładzie, czyli zwalnia z odpowiedzialności. Tymczasem w okresie istnienia getta, przy tej samej ulicy, nieco dalej, Polacy i Żydzi kontaktowali się bezpośrednio. Na Żydów próbujących ucieczki przez pobliski gmach sądów czyhały mianowicie ekipy szmalcowników. Dzień w dzień, na widoku publicznym. To daje wyobrażenie o jawności i skali polowania na Żydów, które nie zaczęło się wraz z likwidacją gett, jak się potocznie sądzi.
Rekonstrukcja mostu nad Chłodną cieszy się wielką popularnością. Kojarzy się jednak nie tyle z Zagładą, ile z filmem „Pianista”, w którym gettowy most również odgrywał ważną rolę. Film Polańskiego to, z jednej strony, uspokajająca wizja stosunku Polaków do Żydów. Z drugiej strony, to „zapach wielkiego świata”, Złota Palma i Oscar dla „polskiego kina”. Stąd dzisiejsze wzruszenie na myśl o getcie.

TŻ: Życzliwość dziś manifestowana jest projektowana na realia wojenne. Ci, którzy ze współczuciem patrzą na organizowane teraz akcje artystyczne – takie jak rekonstrukcja likwidacji getta w Będzinie – zaczynają wierzyć, że tak samo zachowywali się Polacy w czasie wojny. Jednocześnie próby powrotu do realiów – a szczególnie do ich ciemnej strony – łatwo potraktować jako krzywdzące. Uczuciowe zaangażowanie i żywo doświadczana bliskość z ofiarami przy lada okazji zamieniają się w poczucie krzywdy, o ile realne ofiary nie potwierdzą obrazu, który towarzyszy owym emocjom. A potwierdzą go tylko wtedy, jeśli przemilczą własne doświadczenie odrzucenia i przemocy ze strony polskiej większości.

Dlaczego rozmowa o stosunkach polsko-żydowskich krąży zawsze wokół Zagłady?

EJ: W narracji filosemickiej wygląda to tak, że o antysemityzmie i Zagładzie mówi się niekoniecznie wprost, ale za to bez przerwy. Najczęściej przez zaprzeczenie. Treścią popularnych formuł w rodzaju: „Mówmy o życiu, nie o śmierci”, „Szukajmy tego, co łączy, a nie dzieli”, jest przecież wskazanie na antysemityzm i Zagładę, które jakoś nie dają się strawić.

TŻ: Od połowy lat 40. wracają te same pytania i te same lęki: co świat o nas powie. Bronimy się przed rzeczywistością, snując opowieść, w której polski autowizerunek potwierdzają Sprawiedliwi, a Żydzi mówiący o faktach stają się, jako oszczercy, często kimś niewartym pomocy.
Inaczej reagują intelektualiści, tacy jak Miłosz, Borowski, Nałkowska czy Ludwik Hering. Najciekawiej i najnowocześniej zachowuje się lewica: „Odrodzenie” i „Kuźnica” po pogromie kieleckim, czyli w roku 1946, publikują analizy na miarę Grossa, np. wspomniany tekst Franciszka Gila „Powrót z Kielc”. Już wtedy pojawia się potrzeba pokazania przemocy i przemyślenia jej kulturowych źródeł.
W skali kultury opór jest jednak znacznie silniejszy. Próby krytycznego namysłu są marginalizowane. Po drugiej, zamkniętej Marcem ’68, próbie otwarcia w latach 60. zwycięża harmonijna opowieść, w której pomagaliśmy, choć nic nie mogliśmy zrobić. Ci, co temu przeczą, albo nie mają pojęcia o realiach, albo kierują się złą wolą. Oczywiście zza tej idylli co chwila wyłazi rzeczywistość.

Szokiem okazała się opublikowana w 2000 r. książka Jana Tomasza Grossa. Co się wydarzyło wraz z wydaniem „Sąsiadów”?

EJ: To był koniec świata. I szansa na nowy świat, na oddolną rewolucję mentalną, emocjonalną, na rewolucję wyobraźni.
Najtrafniej ujęła to jedna z uczestniczek plebiscytu „Gazety Wyborczej” związanego z Nagrodą Nike: „Jan Tomasz Gross zdjął z krzyża Polskę – Chrystusa narodów”. Wydawało się, że bezpowrotnie. Zaczęła się praca nad zrozumieniem przyrastającej gwałtownie wiedzy rzeczowej na temat współudziału Polaków w Zagładzie. Została otwarta droga do unieszkodliwienia mechanizmów i podbudowujących je wyobrażeń, które zrodziły tak przerażającą krzywdę i zbrodnię. Była szansa na zrozumienie, dlaczego należy odrzucić etniczno-religijną definicję wspólnoty na rzecz obywatelskiej. I dlaczego tak ważne jest świeckie państwo, świecka szkoła i świecka sfera publiczna. Planowano zmiany w edukacji. Powstał podręcznik Szuchty i Trojańskiego „Holokaust – zrozumieć dlaczego”. Autorzy tłumaczyli, czym jest antysemityzm i jakie są jego konsekwencje. Uczniowie mieli zacząć się zajmować losem Żydów w swoich miejscowościach.

Do kiedy trwa ten proces?

EJ: Kończy się po akcesji Polski do UE, w 2004 r. Zaraz potem dochodzi do władzy PiS, pod hasłami powstania z kolan i repolonizacji. Diagnoza jest fałszywa, ale trafia do wyborców. Ministrem edukacji zostaje człowiek, który reaktywował Młodzież Wszechpolską. Państwo zaczyna prowadzić agresywną politykę historyczną, wewnętrzną i zagraniczną. W sukurs przychodzi kultura popularna.
Obejmując władzę dwa lata później, PO miała możność działania na rzecz antydyskryminacyjnej przebudowy mentalności i, co za tym idzie, stosunków społecznych. Zamiast tego pogłębiła kierunek obrany przez poprzedników: instrumentalizację Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, kult tzw. podziemia niepodległościowego, rehabilitację NSZ.

Dlaczego Gross był taki ważny?

TŻ: Postulował poważne traktowanie głosu ofiar, zaufanie mu. To była rewolucja, bo polska strona zawsze ustanawiała prawomocny sposób opowiadania o wojnie. „Sprawa żydowska w historiografii czasów wojny – pisał – jest jak luzem wisząca nitka w misternej tkaninie – wystarczy za nią mocniej pociągnąć, a cały delikatny wzorek zaczyna się pruć”. Reakcja była natychmiastowa. Zarzucano „Sąsiadom” nierzetelność nie tylko po to, żeby zaprzeczyć faktom, ale żeby zdyskredytować głos ofiar – atakowano np. relację Szmula Wasersztajna i jego samego.

EJ: Gross opisał przemoc, która nie była skutkiem zaniku norm, lecz doprowadzeniem owych norm do ostatecznych konsekwencji. Innymi słowy: wskazał na społeczno-kulturową prawomocność antysemityzmu. Zrozumieliśmy też, że to się bierze ze środka, z tego, jak skonstruowana jest zbiorowa polska tożsamość. Pojęliśmy relację przyczynowo-skutkową, zamiast się bez końca dziwić, skąd ten stos żydowskich trupów w polskiej szafie.

I teraz nową wiedzę musimy zawrzeć w zupełnie nowej opowieści o naszej historii?

EJ: Do napisania jest historia zintegrowana, czyli historia Polski zamiast dotychczasowej historii Polaków. A żeby to osiągnąć, żeby włączyć grupy dotychczas wykluczane, należy rozstać się z perspektywą Polaka-katolika i właściwymi jej mitami w rodzaju idyllicznych opowieści o Polsce Jagiellonów, tzw. Kresach albo wyobrażeń o Polskim Państwie Podziemnym, z powstaniem warszawskim na czele. Wszystko to wydawało się nie tylko konieczne, ale też możliwe do zrobienia.

TŻ: Kim dotąd byliśmy? Zwycięzcami hitlerowskich Niemiec, „pierwszą ofiarą faszyzmu”, żołnierzami „na wszystkich frontach II wojny światowej”. A tu się okazuje, że w okupowanej Polsce Polacy najprawdopodobniej zabili więcej Żydów niż Niemców. Że de facto współdziałali z nazistami. Jednocześnie we współczesnej zglobalizowanej kulturze Holokaust stał się symbolem niezawinionego cierpienia, znakiem oddzielającym dobro od zła. Nowa opowieść o relacjach polsko-żydowskich w nieznośny sposób przekształca autowizerunek polskiego społeczeństwa.

EJ: W polskiej kulturze istnieją mechanizmy zdolne unieważnić debatę. Mniej skomplikowane, jak zasada autorytetu lub szantaż wizerunkowy czy patriotyczny. I bardziej subtelne, jak różnego typu racjonalizacje, czyli wynajdywanie fałszywych uzasadnień przemocy w rodzaju mitycznego konfliktu ekonomicznego czy nie mniej mitycznej żydokomuny. Uzyskujemy wówczas symetrię win, jeśli nie obciążenie hipoteki ofiar, które okazują się same sobie winne. Te mechanizmy działają właściwie cały czas. Utrzymanie przemocy i wykluczenia wydaje się w tym rachunku ważniejsze niż refleksja i zmiana.

Minister edukacji publicznie podważa polskie sprawstwo zbrodni w Jedwabnem i namawia nauczycieli, żeby mówili w szkole o „prawdziwej historii”. Nowy prezes IPN dodaje, że zbrodni w Jedwabnem dokonali Niemcy, i zwalnia naukowca od lat badającego tę sprawę. Co się dzieje?

EJ: Mamy do czynienia z odgórnym dekretowaniem rzeczywistości alternatywnej. Na jej straży stoją już zresztą odpowiednie paragrafy kodeksu karnego, ustawy o IPN i co najmniej jeszcze jednej ustawy. Parlament pracuje nad kolejną. To jakaś zinstytucjonalizowana nerwica kompulsywna. Już dzisiaj przecież, kto publicznie twierdzi, że było, jak było, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech. Dopóki nikt nie negował prawdy materialnej, podobne pomysły brzmiały jak Polish jokes.

Prawica od kilkunastu lat podważa fakty.

EJ: Ustalenia rzeczowe nie były dotąd podważane. Wysiłki, nie tylko prawicy zresztą, zmierzały ku ich rozbrojeniu na poziomie interpretacji. Teraz to już nie rewizjonizm, a negacjonizm. „[U]dawanie, że nie partycypowaliśmy w Holocauście nie odpowiada prawdzie historycznej, (…) taką postawę należy nazywać – per analogiam do »kłamstwa oświęcimskiego« –»kłamstwem jedwabieńskim«” – to Krzysztof Jasiewicz anno Domini 2001. „Kłamstwo jedwabieńskie” jest wpisane w podwaliny nowego ustroju. Jedwabne to przecież symbol polskiego kontekstu Zagłady oraz takiej refleksji, która nie tylko pozwala zrozumieć specyfikę tragedii polskich Żydów, ale też nieuchronnie wskazuje na konieczność radykalnej przebudowy kultury i społeczeństwa: zbiorowego imaginarium, świata wartości, tożsamości. Wysiłki badaczy, artystów czy nauczycieli zmierzające w tym kierunku były dotąd marginalizowane. Teraz mogą zacząć być penalizowane.

TŻ: 20 lat temu, kiedy zaczynaliśmy zajmować się tematem polskiej winy, traktowano nas z przymrużeniem oka. Teraz jednak istnieje spore środowisko naukowe, Centrum Badań nad Zagładą Żydów, które wydaje świetne pismo i książki, nakręcono „Pokłosie”, „Ziarno prawdy”, „Demona”, „Klezmera”, „Z daleka widok jest piękny”, Anna Bikont wydała rewelacyjne „My z Jedwabnego”, Wojciech Wilczyk „Niewinne oko nie istnieje”. Na prowincji ludzie zbierają porozkradane macewy i porządkują cmentarze, nauczyciele organizują się, piszą programy i podręczniki, w Lublinie powstał specjalny podręcznik o żydowskiej tożsamości miasta. Wypowiedzi polityków są ważne, ale nie przeceniałbym ich. Konflikt wokół opowieści o Zagładzie mobilizuje odpowiedzialność, krytycyzm i skłonność do myślenia. Mam nadzieję, że tego procesu nie da się już zatrzymać ani odwrócić.

EJ: Spójrzmy na instytucje transmitujące wzory kultury, jak szkoła czy Kościół. Ich wysiłki zmierzają w przeciwnym kierunku. Latami inwestowano w kulturę hierarchicznego kolektywizmu. No i zamiast spójności społecznej mamy w efekcie spójność narodową oraz militaryzację z Obroną Terytorialną, która nie wiem, na ile skutecznie obroni nas przed refleksją i zmianą, ale na forpocztę emancypacji na pewno nie wygląda. ©

Dr ELŻBIETA JANICKA jest historyczką literatury, fotografką. Pracuje w Instytucie Slawistyki PAN. Bada wzory kultury, narracje oraz fantazmaty fundujące społeczno-kulturową prawomocność przemocy i wykluczenia. Autorka książek: „Sztuka czy naród? Monografia pisarska Andrzeja Trzebińskiego” (2006) oraz „Festung Warschau” (2011).

Dr TOMASZ ŻUKOWSKI jest historykiem literatury, pracuje w Instytucie Badań Literackich PAN. Zajmuje się dyskursem publicznym w Polsce, funkcjami obrazów Żyda oraz ich rolą w definiowaniu polskiej tożsamości. Autor książki „Obrazy Chrystusa w twórczości Aleksandra Wata i Tadeusza Różewicza” (2014).

Elżbieta Janicka, Tomasz Żukowski „Przemoc filosemicka? Nowe polskie narracje o Żydach po roku 2000”, Instytut Badań Literackich PAN, Warszawa 2016

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 36/2016