Przemija postać teologii

Ludzie wierzący zachowują się często tak, jakby żyli już w stanie pełnego oglądania prawdy, a nie w stanie wiary i pielgrzymowania ku Rzeczywistości Ostatecznej. Winę za to ponosi w dużej mierze teologia, zapominająca o przyszłości i biblijnej kategorii obietnicy.

25.12.2005

Czyta się kilka minut

---ramka 402747|prawo|1---Ks. Tomasz Węcławski ("TP" nr 51/05) proponuje, aby ten, kto zechce brać udział w dyskusji, jasno określił swoje miejsce w stosunku do opisanych przez niego, w sposób schematyczny i wielce uproszczony, trzech prób rozstrzygania sporu o wizję świata i ludzkich dróg ku prawdzie. Obca jest mi wizja teologii nieczułej na ludzkie dramaty, błądzenie i trud poszukiwania prawdy. Opowiadam się zdecydowanie za ortodoksją otwartą, za tradycją żywą, w której proces ciągłości ustawicznie przeplata się z jej brakiem, z otwartością na to, co nowe i dotąd niedostrzeżone. Nie chcę być więźniem zakrzepłej w bezruchu przeszłości. Tzw. rozstrzygnięcia ostateczne nie zwalniają nas z trudu odczytywania ich sensu dzisiaj i wydawania sądu o przeszłości. Jesteśmy w większej mierze dziećmi przyszłości niż ulotnej teraźniejszości czy oddalającej się stale przeszłości.

Nowa wizja świata w całym jego zróżnicowaniu jest obecnie ogromnym wyzwaniem dla chrześcijaństwa. Wzajemne porozumienie zdaje się stać w sprzeczności z roszczeniami tradycji chrześcijańskiej do posiadania pełni prawdy objawionej. Uznanie prawa do różnorodnych punktów widzenia i rozumienia rzeczywistości staje się koniecznością dziejową. Trzeba było wielu wieków, aby przekonanie to mogło dojrzewać w umysłach ludzi. Przenika ono dzisiaj coraz bardziej do świadomości zbiorowej. Zdajemy sobie wyraźniej sprawę ze wszystkich negatywnych konsekwencji nieuznawania istniejących różnic. Dzięki temu zarysowuje się powoli taka wizja świata, która umożliwia lepszą formę współistnienia ludzi, religii i wyznań. Wizja ta daje większą nadzieję na przetrwanie ludzkości. Chrześcijaństwo jest religią dialogu. Dostrzega coraz wyraźniej "obecność innego". Zna już siłę "wyzwania, którym jest inny". Nie można zamykać się na to wyzwanie. Aby mu sprostać, trzeba otworzyć się na dialog i na obecność wszystkich "innych".

Teologia musi liczyć się z faktem, że nie sposób oddzielić Jezusa i Jego Ewangelii od określonego kontekstu kulturowego. Tylko Bóg jest rzeczywistością w pełni absolutną. Żadna religia nie może pretendować do takiej iście boskiej absolutności. Pozostaje ona rzeczywistością relacyjną, skierowaną ku ostatecznemu spełnieniu ludzkich dziejów. W moim głębokim przeświadczeniu chrześcijanin powinien zrezygnować z pretensji do posiadania prawdy absolutnej. Owszem, wierzy w Jezusa Chrystusa jako pełnię Bożego Słowa skierowanego do ludzi. Jednocześnie zdaje sobie sprawę z tego, że pełnia ta nie objawia się bez reszty w doczesnych dziejach świata. Pełnia ta odsłoni się dopiero w przyszłym świecie zmartwychwstania. Możemy jej jedynie oczekiwać w nadziei, ufając w spełnienie boskich obietnic do końca. Prawda i nadzieja przynależą do siebie nawzajem. Z tej racji tak ważna jest refleksja nad eschatologiczną logiką wiary i nadziei chrześcijańskiej. Jaka jest ta logika?

Niepewność błogosławieństwem?

Wiara chrześcijańska nigdy nie jest wiedzą ani absolutną pewnością: "Po części bowiem tylko poznajemy (...). Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno (...). Teraz poznaję po części" (1 Kor 13, 9.12). Wiara ma z natury swej charakter relacyjny w odniesieniu do osób i wydarzeń. Człowiek wierzący uważa, że akt zaufania Bogu i treść wiary są czymś szczególnym, wyrazem najwyższej możliwej do osiągnięcia prawdy. Nie zmienia to faktu, że wiara idzie w parze z brakiem bezpośredniej oczywistości. Wciąż zagraża jej niedowierzanie. Życie w poczuciu całkowitej pewności zamieniłoby nas w istoty zniewolone. Całkowita jasność i pewność okazałyby się destrukcyjne dla życia. Religijna prawda nie wyklucza wahania, niepewności i zmagania.

Hiszpański myśliciel Miguel de Unamuno, autor głośnej na początku XX stulecia książki o tragicznej percepcji życia ("Del sentimento tragico de la vida", 1913) tak pisał w jednym z listów do przyjaciela: "Niepewność ratuje życie (...). Niepewność i tajemnica ocalają nas! Cała prawda zniszczyłaby nas! W Piśmie oznacza to: kto spogląda w oblicze Jahwe, ginie z tego powodu. Człowiek najbardziej wierzący niesie z sobą przecież swój mały cień zwątpienia (...). I najbardziej niewierzący ma go również (...). »Wszystko albo nic« pokusy Lucyfera uczyniłoby życie niemożliwym. (...) A do tego wszystkiego dochodzi jeszcze straszliwy problem prawdy. Czym jest prawda? - pytał Piłat Chrystusa i nie czekając na odpowiedź, obrócił się do Niego tyłem. Czy prawda i rzeczywistość są tym samym? Czy możemy prawdę czynić? Czy jest ona dziełem woli czy darem rozumu, który ją przyjmuje? Stajemy tu nad przepaścią".

Poczucie takie radykalizuje się jeszcze bardziej wskutek bolesnych doświadczeń i wydarzeń, zarówno jednostkowych, jak i zbiorowych. Takich nie brakowało także w XX wieku. Człowiek ma wówczas poczucie, że dotyka samego dna absurdu, niejasności i bezsensu. Religia przestaje być dzisiaj czymś odziedziczonym siłą samej tradycji. Staje się coraz bardziej sprawą wolnego wyboru i osobistej decyzji. Trzeba poszukiwać prawdy, a z drugiej strony zdawać sobie sprawę z tego, że nie możemy jej posiadać w sposób absolutny i adekwatny w czasie ziemskiego życia.

Wiara i przyszłość

Pierwotna postać wiary w sensie biblijnym wyrażona została najdobitniej w opisie dziejów Abrahama. Boży nakaz wyjścia z ziemi rodzimej nie odsłania celu tego wyjścia. Cel ten pozostaje znany samemu Bogu, który obiecuje, że ukaże Abrahamowi kraj danej przez siebie obietnicy. Już tutaj widać, jak pojęcie wiary łączy się nierozerwalnie z pojęciem obietnicy i nieodsłonięcia prawdy do końca. Abraham jest prototypem każdego człowieka wierzącego i ufającego Bożemu słowu. Musi wciąż na nowo pytać, dokąd ma iść. Nie zawsze znajduje właściwą drogę. Często gubi kierunek wędrówki. Odkrywanie sensu obietnicy dokonuje się pośród błądzenia, winy i rozczarowań. Wierzyć - to być w drodze, niosąc zdumiewającą obietnicę Boga. Apostoł Paweł powiedział o Abrahamie, że "wbrew nadziei uwierzył nadziei" (Rz 4, 18). Wiara jest nieodłączna od nadziei. Trzeba zawierzyć nadziei. Nadzieja obecna w wierze niejako wybiega naprzód i uprzedza czas spełnienia. Owszem, człowiek wierzący spogląda w przeszłość, chce się upewnić, umocnić swoje zaufanie do danego w przeszłości słowa obietnicy. Droga wiary wiedzie jednak dalej niż to wszystko, co widzi i pojmuje w określonym momencie swojego życia. Wzrokiem wiary musi sięgać dalej w przyszłość, choć kresu tej drogi nie dostrzega w świecie, w którym wiele rzeczy zdaje się wskazywać na nieobecność Boga i podważać Jego obietnice.

Z natury swej wiara ukierunkowana jest na przyszłość, zmierza naprzód ku rzeczywistości jeszcze większej. Rzeczywistości tej nie potrafi w pełni ogarnąć, nazwać i wyrazić. Pozostajemy w kręgu obrazów, porównań, metafor i niekończących się pytań. Taka jest zasadnicza postać wiary, której nie zmieniło przyjście Chrystusa na świat. To, co częściowo tylko poznajemy, jest obietnicą spełnienia. Chrześcijanin nie jest człowiekiem, który doszedł już do "pełni prawdy". Jest wciąż w drodze do czegoś większego. W rozmowie z Natanaelem Jezus zapewniał go: "Zobaczysz jeszcze więcej niż to" (J 1, 50). W tej samej Ewangelii Jezus mówi o Duchu Świętym, że "będzie uczył wszystkiego i przypominał wszystko" to, co On sam powiedział (J 14, 26). Przeszłość łączy się z teraźniejszością i przyszłością. Rola Bożego Ducha nie została bynajmniej zakończona. Trwać ona będzie tak długo, jak dzieje świata i Kościoła. Chrześcijanie nie są posiadaczami i właścicielami prawdy. Nie mają jej na własność. Są w drodze do przyszłego objawienia się jej w całej pełni. Trzeba stale pamiętać o przyszłości. Taka jest logika wiary i nadziei w ich wychyleniu ku przyszłości. Hasło memento futuri (pamiętaj o przyszłości) kryje w sobie głęboki sens.

Prawda nadziei

Prawda ma istotne odniesienie do nadziei. Niesie z sobą jej nieodłączny potencjał. Prawda wiary jest w konsekwencji prawdą nadziei. Nie jest to na pierwszym miejscu prawda sformułowań słownych, lecz prawda, którą należy czynić: "czyniący prawdę przychodzi do światła" (J 3, 21). Ta prawda objawia się przede wszystkim w świadectwie ludzi wierzących. Przytoczone wyżej słowa Apostoła Pawła o cząstkowości naszego doczesnego poznania nieprzypadkowo umieszczone zostały w hymnie o miłości. Prawdę "czyni się" w miłości (por. Ef 4, 15), miłość zaś "wszystko przetrzyma", także i mrok wiary (por. l Kor 13, 7).

Charakterystyczną cechą prawd wiary jest ich otwartość ku przyszłości. Niosą one w sobie wymiar nadziei, który nie pozwala zamknąć ich w określonych granicach pojęciowych. Prawda wiary nie mieści się w czasowych ograniczeniach. W konsekwencji wymyka się ona ścisłym definicjom, gdyż każda definicja jest próbą wytyczenia granic. Prawdy wiary można jedynie opisywać przy pomocy wielu sformułowań i obrazów, a w ten sposób przybliżać się do ich zrozumienia. Prawda pozostanie zawsze większa niż wszelkie ludzkie słowa i pojęcia.

Różnorodność ludzkich dróg ku Bogu jest błogosławieństwem. Potrzebujemy jedni drugich. Dzięki innym mogę wzbogacać swoją percepcję prawdy, korygować jednostronność spojrzenia i uzupełniać własne niedostatki. Wszyscy poznajemy jedynie po części i wyrażamy prawdę po części przy pomocy słów. Część woła o całość. Prawdę wyrażamy językiem nadziei, gdyż z istoty swej ma ona charakter "nadziejny".

Wymownym przykładem jest sam fakt istnienia czterech Ewangelii, ukazujących tajemnicę Chrystusa z różnych punktów widzenia. Każda z Ewangelii została napisana w odmiennej perspektywie teologicznej, właściwej poszczególnym redakcjom i wariantom tekstu. Za każdą z tych odmian redakcyjnych kryje się różna wrażliwość teologiczna w rozumieniu postaci i dzieła Jezusa. Prawdy o Nim nie da się wyrazić przy pomocy jednego ujęcia i jednej perspektywy. Po okresie ustnych tradycji zapisano w Biblii różne doświadczenia wiary. Ani jedna Ewangelia, ani wszystkie razem nie są w stanie wyrazić pełni całej boskiej prawdy o Chrystusie. Dopiero u kresu ludzkich dziejów okaże się, kim On był i kim jest nadal dla całej ludzkości i dla każdego poszczególnego człowieka.

Teologia i obietnica

Teologia, która zaniedbuje myślenie w kategoriach obietnicy, staje się niezdolna do wyjścia z getta przeszłości. W samej postaci Chrystusa dostrzec można wyraźnie orientację prawdy ku przyszłości. Prawdą tą jest przede wszystkim On sam. "Ja jestem drogą i prawdą, i życiem" (J 14, 6). Pojęcie prawdy zostało tutaj zestawione z pojęciem drogi. Droga prowadzi do określonego celu. Kończy się tam, gdzie cel zostaje osiągnięty. Jesteśmy ludźmi w drodze do czegoś większego, niż to możemy sobie w drodze wyobrazić. Prawdy nie można pojmować na sposób rzeczy. Ma ona przede wszystkim charakter osobowy. Kiedy Chrystus mówi o sobie, iż jest Prawdą, oznacza to, że Prawda Boża ogarnia nas i bierze w swoje posiadanie. To ona tworzy relację między żywymi osobami. Z tej właśnie racji prawda jest relacyjna, czego nie wolno mylić z relatywizmem. Relacyjność osób i miłość są podstawową cechą bytowania samego Boga.

Każda wypowiedź wiary jest równocześnie obietnicą jeszcze większego spełnienia. Ks. Węcławski pisze, że "teologii godnej tego miana chodzi o... odniesienie do przyszłości, które jest zdolne przekroczyć śmierć". Jestem przekonany, że za mało i za płytko myślimy o fundamencie naszej wiary w przezwyciężenie śmierci. Fundamentem tym jest zmartwychwstanie Chrystusa. Nie jako wydarzenie należące do przeszłości, lecz jako zapowiedź tego, co już się dokonuje i ma dokonać się w pełni dla każdego człowieka w jego przyszłości.

Wyznając wiarę w zmartwychwstanie Jezusa, mam nadzieję, że spełni się ono dopiero w moim własnym zmartwychwstaniu. Sam zmartwychwstawszy, będę mógł dopiero pojąć, czym jest naprawdę nowość Jego zmartwychwstania i co oznacza ona dla wszystkich ludzi. Zanim to nastąpi, możemy jedynie wyznawać z wiarą i nadzieją tę prawdę, której za ziemskiego życia nie jesteśmy w stanie pojąć i doświadczyć. Nie można tej prawdy zdefiniować. Można ją tylko przybliżać przy pomocy obrazów budzących nadzieję na jej spełnienie. Trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że zawodne są w tym względzie wszelkie ludzkie wyobrażenia. Pozostaje nadzieja, że jeżeli Bóg obdarzył Jezusa pełnią swojego życia, to spełni swą obietnicę także w stosunku do wszystkich ludzi. Sformułowania słowne mogą często budzić fałszywe wyobrażenia i utrudniać dostęp do wiary. Potrzebna jest korekta w postaci innych kategorii myślenia. Dobroczynną i niezbędną rzeczą jest współistnienie różnych sposobów rozumienia i wyrażania prawd wiary.

Obietnica pogłębia przekonanie, że danym nam będzie poznać kiedyś całą dostępną stworzeniu pełnię prawdy, którą teraz ogarniamy tylko częściowo, dzięki wierze i nadziei. Jakże trzeba jednak cenić tę częściową percepcję prawdy i cieszyć się nią, skoro to właśnie ona jest obietnicą i nadzieją na większe spełnienie! Nasze Kościoły nadużywają języka religijnego, mówiąc o posiadaniu już teraz całej "pełni prawdy" odziedziczonej z przeszłości. Trzeba, byśmy powrócili do większej skromności i ostrożności, które przebijają ze słów Apostoła Pawła o cząstkowym charakterze ziemskiego poznania, pozostawiającego zawsze miejsce na nadzieję i zaufanie Bogu. Niosąc nadzieję, prawda ma zawsze odniesienie do swego ostatecznego spełnienia w przyszłości. Nie możemy mówić tak, jak gdybyśmy już osiągnęli kres naszej drogi ku Bogu.

Prawda i świadkowie wiary

Chrystus objawił Boga ludziom, ale nie jest to jeszcze cała pełnia Bożej prawdy w sensie ostatecznym. Jest to jedynie dostępna ludziom pełnia historyczna. Nadal jesteśmy w drodze ku pełniejszemu objawieniu prawdy. Zadaniem teologii jest służenie prawdzie większej niż wszystkie ludzkie pojęcia. Do większej ostrożności skłania dzisiaj zróżnicowanie współczesnego świata pod względem kulturowym i religijnym. Różnorodny kontekst wymaga także uznania faktu różnorodności sformułowań wiary. Świadectwo Nowego Testamentu, sama wielość Ewangelii oraz zawartych w nich sposobów podejścia do osoby i dzieła Chrystusa jest największą zachętą do tego rodzaju otwartości, wolnej od przesadnego lęku i paraliżującej podejrzliwości.

Pochodzące z przeszłości formuły wiary nie są samą prawdą, lecz jedynie wskaźnikami, za którymi należy podążać, aby zbliżyć się do prawdy. Żaden drogowskaz ukazujący miejscowość, do której zamierzamy, i podający odległość od celu podróży, nie jest samą miejscowością. Jest tylko znakiem pomocniczym umożliwiającym dotarcie do celu. Podobnie rzecz ma się z prawdą wiary. Nie wolno utożsamić jej z celem ostatecznym. Nie bez głębokiej racji średniowieczni mistrzowie określali artykuł wiary w Credo jako "percepcję prawdy zdążającą do niej samej" (perceptio veritatis tendens in ipsam). W ujęciu tym wyraźnie dochodzi do głosu orientacja prawdy zmierzającej do ostatecznego spełnienia w przyszłości.

Wskaźnikami ukazującymi prawdę nie są same sformułowania wiary, lecz o wiele bardziej, z egzystencjalnego punktu widzenia, ludzie żyjący wiarą, jej żywi świadkowie. Dlatego Pismo Święte tak mocno akcentuje potrzebę świadectwa. Wszelkie wypowiedzi wiary ukazują swoją siłę i doniosłość wtedy, gdy żyją życiem wiary i nadziei konkretnych ludzi. Nie jest to droga jasnej wizji, wykluczającej wszelki mrok, rozczarowanie i winę. Taka droga nie istnieje. Wszyscy idziemy drogą poznania częściowego, na której boska obietnica i ludzka nadzieja wzajemnie się przenikają. Odziedziczone z przeszłości formuły wiary spełniają swoją ważną rolę w procesie wzajemnej komunikacji wierzących. Nic nie jest jednak w stanie dorównać świadectwu życia. Trzeba dostrzegać świadectwo innych, często różne od naszego.

Już sam ten fakt uświadamia względność sporu o sformułowania i wypowiedzi, które pozostają jedynie drogowskazami. Trzeba je odczytywać w świetle wrażliwości i problemów naszego czasu. Mądrość Pisma Świętego mówi, że "przemija postać tego świata" (1 Kor 7, 31). Przemija, dzięki Bogu, także postać teologii. Nie możemy stawać się więźniami przeszłości. Bieg dziejów prowadzi nas ku przyszłości. Jej ostateczna nowość będzie dla wszystkich powodem wielkiego zdumienia - tak wielkim wydarzeniem znalezienia się w nowym świecie Boga, jak cud wcielenia i Jego wejścia w ludzkie dzieje.

Ks. prof. WACŁAW HRYNIEWICZ (ur. 1936) jest teologiem, twórcą teologii paschalno-ekumenicznej, kierownikiem Katedry Teologii Prawosławnej Instytutu Ekumenicznego KUL i jednym z pionierów dialogu katolicko-prawosławnego. Autor blisko 30 książek, ostatnio wydał "Bóg wszystkim we wszystkich. Ku eschatologii bez dualizmu" (Verbinum 2005). Należy do Zgromadzenia Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 52/2005