Przejście

W stolicy kraju wybuchają zamieszki. Kiedy u władzy byli „muzułmanie”, dokonywali aktów przemocy na „chrześcijanach”. Teraz role się odwróciły i „chrześcijanie” biorą odwet.

16.01.2017

Czyta się kilka minut

Po kraju krążą uzbrojone bandy, powołujące się to na jedną, to na drugą stronę. Sytuacja jest bardzo napięta. Katolicki arcybiskup zaprasza więc do swej siedziby imama największego meczetu w kraju, by udzielić mu schronienia. Zaczynają razem pojawiać się publicznie, tłumacząc zgromadzonym, że konflikt, który wybuchł, nie jest tak naprawdę konfliktem religijnym (stąd cudzysłowy w moim opisie). Razem z trzecim duchownym – pastorem protestanckim – objeżdżają kraj i wzywają do pokoju. „Nie dajcie sobą manipulować – apelują. – Tu nie chodzi o religię, lecz o ekonomię i politykę”. Sprawa wydaje się beznadziejna, bo przecież rebelia jest sterowana z zewnątrz. A jednak konflikt powoli przycicha. Głos autorytetów jest słuchany. Przywódcy duchowi jadą też do Europy. „Nie piszcie, że chodzi o religię. Piszcie prawdę: chodzi o pieniądze i wpływy” – mówią dziennikarzom.

Brzmi jak bajka, ale zdarzyło się naprawdę. Republika Środkowej Afryki jest od lat nękana przez wojny i rebelie. Ten odważny gest sprzed kilku lat nie rozwiązał oczywiście jej problemów raz na zawsze. Zbyt potężne siły są tu w grze: cały świat walczy o wpływy w centralnej Afryce, gdzie są ogromne zasoby surowców naturalnych. Ktoś przecież sprzedaje rebeliantom broń, ktoś zapewnia im azyl. Religia jest tylko przykrywką, instrumentem. Duchowni organizują spotkania, na których pojawiają się ludzie wszystkich wyznań. „Zobaczcie, do tej pory żyliśmy obok siebie w pokoju – przekonują. – Ktoś chce nas podzielić. Musimy zachować jedność, inaczej nie przetrwamy”.

W RŚA można obserwować proces, który opisuje wielu publicystów i myślicieli: przechodzenia od tolerancji do pracy na głębszym poziomie. Tolerancja głosi: niech każdy żyje sobie po swojemu i wyznaje to, co chce, byle tylko nie wchodził innym w paradę. Tolerancja była potrzebna, żeby powstrzymać tych, którzy chcieli cały świat skroić na swoją miarę. Ale stabilnych podstaw dla pluralizmu nie da się zbudować, jeśli nie będzie wzajemnego zainteresowania między ludźmi o różnych poglądach i przekonaniach. I jeśli nie będzie jakiegoś poczucia wspólnej sprawy. Chodzi o przejście od tolerancji do wzajemności.

Przejście to jest bardzo trudne, bo dokonuje się za pomocą słów i małych, na ogół nieefektownych gestów, środkami słabymi. Naprzeciwko siebie ma ogromną łapczywość, wielkie pieniądze, ale też wielkie namiętności związane z władzą i posiadaniem, i propagandę, która korzysta z rzeczywistych lęków i frustracji, umiejętnie kreuje obraz „obcych” i podsyca niechęć wobec nich. Kiedy konflikt rozpali się na dobre, giną dziesiątki i setki ludzi, a ich domy są rabowane i niszczone, trudno wzywać do dialogu. Jak przypomina Tomáš Halík, sensowny dialog „jest możliwy tylko między powściągliwymi”. Pracę trzeba rozpoczynać wcześniej, kiedy „jest jeszcze czas na prewencję i terapię wobec przemocy”.

Z podziwem patrzę na wszystkich w naszym kraju, którym „się chce”. Którzy nadal budują społeczeństwo zjednoczone, solidarne i ofiarne. W bardzo mroźny dzień Święta Trzech Króli obserwowałem na Rynku w Krakowie ludzi, którzy z punktu widzenia „wielkich” potęg i „wielkiej” polityki robili rzecz absurdalną: kupowali paczki kawy, bo dochód z jej sprzedaży przeznaczony był na pomoc mieszkańcom Czadu i RŚA. Pracujący tam polscy kapucyni budują szkoły, studnie, dożywiają dzieci, które straciły rodziców podczas wojny. Jeden podmuch rebelii może zniszczyć owoce ich pracy. A jednak ludzie, którzy podchodzili do naszego stoiska, wierzyli, że tak właśnie trzeba: odbudować, nakarmić, dać nadzieję.

Nie robili tego w imię nienawiści, która też potrafi fantastycznie mobilizować. Nie chodziło o to, żeby wesprzeć „naszych” („chrześcijan”) przeciwko „nim” („muzułmanom”). Robili to – może nawet o tym nie wiedząc – z tego samego powodu, dla którego katolicki arcybiskup zaprosił do swego domu imama i jego rodzinę. ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Poeta, publicysta, stały felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Jako poeta debiutował w 1995 tomem „Wybór większości”. Laureat m.in. nagrody głównej w konkursach poetyckich „Nowego Nurtu” (1995) oraz im. Krzysztofa Kamila Baczyńskiego (1995), a także Nagrody… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 04/2017