Przede wszystkim widać nogi

Na pewno o tym pomyślałeś. Na bank. O czym? No wiesz. W tym sensie. Że to są po prostu fajne laski.

01.07.2013

Czyta się kilka minut

Kasia, 23 lata: zgłoszenie wysłała 5 minut przed terminem. / Fot. Piotr Augustyniak
Kasia, 23 lata: zgłoszenie wysłała 5 minut przed terminem. / Fot. Piotr Augustyniak

Bydgoszcz. Sala treningowa jednego z hoteli. Dziewczyny tańczą do hitu Beyoncé „End of Time”. Ćwiczą pierwszy układ. Ustawiają się w półokrąg. Uśmiechają się. Każda patrzy w oczy partnerce po drugiej stronie sali. Za chwilę znajdą się obok siebie, wtedy zerkną na publiczność (teraz rolę publiczności odgrywają okna), uśmiechną się do fotoreporterów (już tu są).

Potrafią kokietować. Mają odważne spojrzenia. Są smukłe, eleganckie, kobiece. – Bądźcie sensualne! – takie wskazówki dostają teraz od choreografki. – Kamery was kochają!

Ruch dłonią przed twarzą. Ruch ramieniem przy nodze. Synchronicznie. Nie mogą się pomylić, bo wtedy jedna może wpaść na drugą, będzie klapa. Po próbie będą mogły odetchnąć, ale teraz jest ciężka praca. Już ostatnia figura: w dwuszeregu przed publicznością, ramię przy ramieniu.

Wózek przy wózku.

RAZY DWA

– Na pierwszej próbie byłam trochę skrępowana – opowiada Anna Bubnowska, choreografka, która przez kilka lat pracowała przy wyborach Miss Polski. – Nie wiedziałam, jakich słów używać, żeby nie urazić dziewczyn. „Pojedź” czy „pójdź”? „Chodźmy” czy „jedźmy”? Ale one same rozładowały napięcie. Śmieją się: „No, laski, na trzy cztery wszystkie wstajemy”. Mają do siebie większy dystans niż niejedna w pełni sprawna osoba. Szybko znalazłyśmy porozumienie.

Pierwsza próba choreografii wygląda tak: Anna, kobieta o figurze modelki, na wysokich obcasach, siada na wózku inwalidzkim i uczy się jeździć. Zamiast dwóch sprawnych nóg ma cztery kółka i ręce. Zaczyna rozumieć: żeby odwrócić się bokiem w stronę publiczności, trzeba mieć świetną koordynację. Żeby wyprostować rękę w łokciu, trzeba dwa razy więcej siły, bo tą samą ręką trzeba pociągnąć za koło wózka.

Anna: – Aby pokazać ich piękno, muszę włożyć dwa razy więcej pracy, a one same muszą mieć więcej pasji niż sprawne dziewczyny. Mam pokazać sensualność, kobiecość tych dziewczyn. Więc każdy element choreografii, każdy ich ruch musi być na raz dwa.

Pierwsze w historii wybory Miss Polski na wózku organizuje Fundacja „Jedyna Taka” z Ciechocinka. Założyły ją dwie niepełnosprawne: Katarzyna Wojtaszek i Agnieszka Gidzińska.

Kasia usiadła na wózek 16 lat temu, miała wypadek. Razem z Agnieszką zebrały wokół ekipę wolontariuszy, sponsorów i patronów medialnych. Prowadzą stronę internetową i fanpage na Facebooku. Ciągle dzwonią i odbierają telefony. – Chcemy pokazać, że niepełnosprawność nie musi oznaczać zamknięcia w czterech ścianach, wykluczenia. Razem możemy więcej. Widać to doskonale po naszych finalistkach – mówi Kasia Wojtaszek.

Do konkursu zgłosiły się 72 dziewczyny z całej Polski. Internauci wybrali dziesięć finalistek. Zwyciężczyni zebrała ponad 11 tys. głosów. Cała dziesiątka zebrała ich około stu tysięcy.

4 sierpnia wystąpią na gali finałowej w Ciechocinku. Na co będą zwracać uwagę jurorzy? – Twarz, włosy, ramiona. Sposób poruszania się, grację, szyk – mówi Anna Bubnowska. – Konkurs piękności na wózkach w niczym się nie będzie różnił od normalnego.

JADĄ OSTRO

Olga (22 lata) jest drobną blondynką. Ciągle się uśmiecha. Pozuje do zdjęć i wtedy widać jej wielkie oczy. Wychowała się w Płocku. Jako dziecko chodziła, ale inaczej niż koledzy. Na palcach. Mięśnie nóg słabły. Po operacji, którą przeszła, osłabły jeszcze bardziej. Dystrofia mięśniowa.

W tamtych czasach Płock jest nieprzystosowany dla niepełnosprawnych. O wejście do sklepu, gabinetu dentystycznego, szkoły Olga musi codziennie walczyć. Po gimnazjum wybiera przystosowane liceum w Konstancinie. Internat mieści się w miejscowym szpitalu. W pokoju mieszka z czterema osobami. Chorymi albo niepełnosprawnymi jak ona.

Na własnych nogach chodzi przez kilkanaście lat. Potem są kule. Trzy lata temu wózek.

Studiuje w Siedlcach. Dietetyka na Uniwersytecie Przyrodniczo-Humanistycznym. Bo Olga chce pomagać ludziom, a odpowiednia dieta to ważny element życia każdego człowieka. Chciałabym kiedyś układać diety zawodowo, np. dla osób poruszających się na wózkach – mówi.

W Siedlcach Olga mieszka w akademiku. Koedukacyjnym. Dzieli kuchnię z niepełnosprawną koleżanką i pełnosprawną parą. Dogadują się. – Na początku nie wiedzieli, jak się zachować – opowiada. – Pomagać mi czy nie? Przewozić, otwierać drzwi? Obchodzili się ze mną jak z jajkiem. Teraz nic sobie z mojego wózka nie robią. Czasami nawet żartują. Jadą ostro!

– Ludzie nie wiedzą, jak nas podchodzić, i my to rozumiemy – tłumaczy Olga. – Nie są z nami obyci, najczęściej się litują. A my litości nie chcemy. Nie chcemy być traktowane jak takie biedne dziewczynki. Bo biedne wcale nie jesteśmy.

DAŁY NAM KOPA

Kasia Wojtaszek z Fundacji „Jedyna Taka”: – Nie spodziewałyśmy się aż takiego odzewu ze strony niepełnosprawnych dziewczyn. I to było miłe zaskoczenie. Motywują nas ludzie, którzy włączyli się do działania, wolontariusze, firmy, które chcą ufundować nagrody. Piękne, ambitne, zaradne kobiety, które pokazują, że wózek nie jest wyznacznikiem tego, jakimi jesteśmy ludźmi. Niepełnosprawność to normalność. Tym konkursem chcemy to pokazać.

Na warsztatach, oprócz doboru strojów, wizażu, choreografii, sesji foto, jest czas na zajęcia z techniki jazdy, które prowadzi Agnieszka Gidzińska. Z Kasią Wojtaszek działają również w Fundacji „Aktywni Ruchowo”. Wiedzą, że aktywizacja osoby z niepełnosprawnością to złożony proces. Liczą się najdrobniejsze elementy. Od jazdy po krawężnikach – po samoakceptację.

– W tej chwili nasz największy problem to brak pieniędzy – mówi Kasia. – Fundacja musi płacić podatki. Cały projekt toczy się wspaniale, ale wiemy, że będziemy musieli go rozliczyć. Warsztaty dały nam kopa do działania. Jesteśmy w trakcie tworzenia katalogu „Miss Polski na wózku”, w którym firmy będą się mogły reklamować. Będziemy chodzić od drzwi do drzwi. Mamy nadzieję, że uzbieramy potrzebne pieniądze i nie będziemy dziewczynom wręczać nagród obciążonych podatkiem.

A co z galą w Ciechocinku?

– Poszukujemy wsparcia, żeby móc ją zorganizować. Ktoś musi zapewnić nagłośnienie, oświetlenie, dekorację sceny, wydruk plakatów. Mamy masę pracy, ale wiemy, że warto. Musi się udać.

ZE MNĄ OKEJ

Na Ewę z Białej Podlaskiej dziewczyny ze zgrupowania mówią pieszczotliwie „Tetra”. Od tetraplegii, czyli paraliżu czterokończynowego, na który cierpi. Trzy lata temu miała wypadek: przerwała rdzeń kręgowy. Jest cicha i wycofana. Uśmiecha się, ale jej oczy wydają się smutne.

Pisze w internecie pamiętnik „Życie z czterema kółkami”. Zapis z 10 listopada 2011 r.: „Leżysz przerażona, myślisz, że to już koniec twojego życia, rozmyślasz nad tym, co złego robiłaś, dlaczego właśnie Ty, nie czujesz własnych nóg, nawet nie wiesz, czy je masz, w jakim są ułożeniu, nie jesteś w stanie nimi poruszyć, milion myśli na sekundę, ciężki oddech, szkło w oczach, ból w kręgosłupie szyjnym, mało łez, za to przerażenie i strach, ale ciągle przytomna i świadoma, masz to szczęście, że nie jesteś z tym sama i ktoś nad Tobą uspokaja Cię jak tylko może, mimo że sam jest przerażony, dał radę i ja dałam, najgorsze czekanie... straż, karetka, są, słyszę, ich serce uspokoiło się, oddech zwolnił, poczułam się bezpieczna. Później do końca było powolne bicie serca, spokój, ale wciąż przerażenie, gdy widziałam bliskich, przeraził mnie ich strach w oczach, ich łzy, mówiłam, żeby się uspokoili, że wszystko ze mną jest OK, starałam się do nich uśmiechać, nieważne było dla mnie to, że to ja leżę nie czując swojego ciała, nie ruszając rękoma i nogami, z potłuczoną twarzą, ja po prostu nie chciałam, żeby patrzyli na mnie jak na kogoś, kogo zaraz może nie być”.

ZAŁÓŻ GORYLA

Po próbie jemy obiad. Izka się upewnia, czy zupa borowikowa nie jest przypadkiem na mięsie, bo mięsa Izka nie tknie. Natalię strasznie boli ząb, więc drugie danie musi być przygotowane tak, by nie musiała gryźć. Nad kurczakiem z ryżem dziewczyny opowiadają sobie, co nowego w internecie.

– Kilka razy napisali „Zagłosuję na ciebie, ale z litości”.

– Jeden pytał, jak można kochać kogoś na wózku, bo przecież to tak, jakby kochać downa.

– Mają problem z tym wózkiem.

– Czasami kogoś namawiam, żeby sobie usiadł, sprawdził, jak to jest. Wtedy mówią: „Nie usiądę, bo jeszcze mi tak zostanie”.

– Jakby to był jakiś przesąd albo choroba zakaźna...

– Jedna laska napisała mi, że jest wielokrotną laureatką konkursów piękności i wie, że każdy facet zwraca uwagę na nogi. Tak mi chciała dopiec. Ale nie trafiła. Bo po pierwsze, jak siedzę na wózku, to przede wszystkim widać nogi, więc to chyba dobrze. A po drugie, moim zdaniem faceci zwracają uwagę na tyłek i cycki.

Olga, Kasia i Izka przymierzają ciuchy. Fotograf robi im sesję. Dziewczyny przebierają w sukienkach.

– Załóż goryla – Olga namawia Izkę.

– Goryla?

– Sukienkę z nadrukowanym gorylem. Izce pasowała do tatuaży.

– Tobie jest świetnie w tej żółtej.

– Przestań, jest za duża. Może na chodzącej by jakoś wyglądała, ale na mnie?

– A może ta czapka będzie dobra? – Olga wkłada na głowę Kasi bejsbolówkę z napisem „HOT”.

– Dziewczyny, idźcie za parawan, zrobię wam kilka fotek – prosi fotograf. – Obiecuję, że będę fotografował, jak będziecie odwrócone. Spokojnie, trochę już nagich kobiet w życiu widziałem.

– Takich na pewno nie... – odpowiadają.

MĘSKOŚĆ

Wieczorem grill. Trzeba rozstawić stoliki, przygotować węgiel i podpałkę, przynieść ławki, nie za dużo, dziewczyny mają na czym siedzieć.

Wszystkim zajmuje się Marcin: przyjechał tu z Opola, gdzie studiuje fizjoterapię na piątym roku. Uczy się teorii, ale woli praktykę. Z dziewczynami dogaduje się jak najlepszy kumpel. Łapie ich żarty w lot, sam też żartuje. Zero stresu, pełen luz. – Prawdziwe życie nauczy cię więcej niż książki – tak twierdzi. Jest wolontariuszem w Fundacji „Jedyna Taka” i Fundacji Aktywnej Rehabilitacji.

Teraz Marcin nachyla się do ucha, mówi, że tak naprawdę jest tu trochę na wariata. Że powinien kończyć pracę magisterską i że trochę się spłukał. Warto było? Głupie pytanie. – Ja pomagam. Mam około czterystu przyjaciół na wózkach – mówi. – Ludzie mnie pytają, dlaczego na moich zdjęciach na Facebooku ciągle są ludzie na wózkach. A przecież to są normalni ludzie, tacy jak my. Mają mężów, żony, dzieci – jak my. Jedzą, piją, śpią – jak my. Kochają się. Znam szczęśliwe pary, w których facet jest na wózku. Jeśli myślisz, że męskość jest w spodniach, to się mylisz. Ona siedzi tutaj, w głowie. Możesz stracić czucie w nogach, ale tych spraw tak łatwo nie stracisz. Dlatego trzeba tych ludzi traktować naturalnie. Najważniejsze: nie użalać się.

Nie litować się?

– Spójrz na dziewczyny ze zgrupowania. Czym się różnią od innych? Wózek zamiast sprawnych nóg? A co to za różnica? Musisz mi przyznać jedno. Tylko nie ściemniaj. Na pewno o tym pomyślałeś. Na bank. O czym? No wiesz. W tym sensie. Że to są po prostu fajne laski.

PAKUJ SIĘ

Długie czarne włosy, ciemne oczy, szczupła sylwetka. To Kasia, lat 23. W hotelu dzieli pokój z Olgą. Zakumplowały się jeszcze przed zgrupowaniem. Kasia zauważyła, że dzień przed końcem głosowania Olga spadła na jedenaste miejsce. Napisała do niej: przecież taka ładna dziewczyna nie może się nie dostać. Zmobilizowała kilku znajomych, żeby zagłosowali. Ale kliknęli nie tylko znajomi Kasi, bo Olga wróciła do dziesiątki, i to od razu na piąte miejsce.

Pochodzi spod Opola. Kiedy miała trzy miesiące, dostała standardową szczepionkę przeciw chorobie Heinego-Medina. Szczepionka wywołała zapalenie rdzenia kręgowego, osłabienie lewej ręki i niedowład nóg. Kasia czasami chodzi o kulach, ale najczęściej jeździ na wózku.

Najpierw nie chciała się zgłosić do konkursu. Znajomi ją namawiali. Zgłoszenie wysłała pięć minut przed terminem.

– Teraz mieszkam w Niemczech – opowiada. – Tam, oprócz instytucji, które pomagają niepełnosprawnym znaleźć kursy, szkolenia, pracę, są osoby, które pomagają prywatnie, z własnej woli. Odbyłam praktyki zawodowe w urzędzie. Teraz kończę kurs języka potrzebnego w pracy biurowej. Całkiem dobrze mi idzie.

Kasia do Niemiec pojechała za nim.

On w życiu Kasi pojawia się ponad rok temu na dyskotece pod Opolem. Kasia jest już na wózku. Ale on podoba jej się tak, że Kasia łamie zasady i daje mu swój numer telefonu („Nigdy wcześniej tego nie robiłam!”). Spotykają się potem codziennie przez dwa tygodnie. Jemu jej wózek zupełnie nie przeszkadza. Ale teraz musi wracać do pracy. Mówi Kasi: „Pakuj się”.

Ona jedzie na parę dni. Przynajmniej tak wtedy uważa. Ale po dwóch tygodniach on mówi: „Zostań”.

Do Polski Kasia wraca tylko na chwilę, załatwić zaświadczenia potrzebne do tego, żeby się uczyć i pracować za granicą. Nie bała się, decyzję podjęła szybko i nie żałuje. Nie wie, czy wróci do Polski. Mówi, że tam jest szczęśliwa.

PODOBAM SIĘ SOBIE

– Ma na imię Rafał. Też studiuje w Siedlcach – tym razem opowiada Olga. Zaczepił ją na Nk.pl. To taka funkcja, dzięki której można zwrócić na siebie czyjąś uwagę: zobacz, interesuję się tobą. Na zaczepkę nie trzeba odpowiadać. Olga odpowiedziała.

– Pisaliśmy do siebie – mówi teraz. – Powiedziałam mu o sobie. Zapytał, czy chcę się z nim spotkać. Przyszedł do akademika. Od tamtej pory jesteśmy razem. Ciągle się mną chwali. Jak nagrała mnie telewizja, to pisał wszystkim na Facebooku, żeby mnie oglądali.

Co mu się w niej najbardziej podoba?

– Musiałbyś jego zapytać. Ale z tego, co zauważyłam, i co mi często powtarza, to oczy, uśmiech i brzuch. Tak, podoba mi się moje ciało. Akceptuję je takim, jakie jest. Czy mam jakieś kompleksy? Myślę, że nie. Chociaż kiedyś uważałam, że powinnam być szczuplejsza, ale to tylko takie fanaberie nastolatki. Tak jak nie ocenia się książki po okładce, tak nie ocenia się ludzi po wyglądzie. Wiem, większość społeczeństwa myśli odwrotnie. Dzisiaj wygląd jest bardzo ważny. Ładniejsze kobiety łatwiej dostają pracę. W kolejce zaraz je ktoś przepuści. Co mogą osiągnąć? Bardzo wiele: pracę, większe zarobki, zauważalność. Ale mogą też stracić szacunek, jeśli będą się wywyższać, bo mają ładniejszą buzię. Mój chłopak myśli podobnie.

Dystrofia Olgi postępuje. Mięśnie coraz bardziej się osłabiają. Co myśli o przyszłości?

– Chcę założyć rodzinę i zostać mamą. Chcę się czuć komuś potrzebna. Marzenie na dziś to skończenie studiów i znalezienie pracy. No i mały, śliczny piesek rasy york.

A konkurs?

– Nieważne, która z nas wygra. Wszystkie już zdobyłyśmy ten tytuł.

Anna Bubnowska, choreografka: – Te dziewczyny wyjdą z tego konkursu inne, niż przyszły. Wszystko, czego się tutaj nauczyły, zaprocentuje w ich życiu. Będą bardziej pewne siebie, przebojowe. Już takie są. Widzę, jak dumnie się poruszają, jakie się zrobiły szykowne, eleganckie. Po prostu piękne.

DAJ PRZYMIERZYĆ

Siedzą przed hotelem. Czekają na Miss Polski 2012, Kasię Krzeszowską. Przyjeżdża trochę spóźniona. Na razie jest nieśmiała, wita się z dziewczynami i znika w pokoju.

– Znam jednego faceta – opowiada Marcin. – Jest sparaliżowany. Często ma spastyczność, czyli drętwienie mięśni. Wyczuwa, że idzie spastyka. Jak puknie się w udo i wyprostuje mu się noga, to potrafi na nią skarpetkę założyć. Albo nawet spodnie. Niektórzy wstają z wózka na kilka sekund, kiedy mają spastykę.

– Też bym tak chciała – mówi Izka. – A dzisiaj na stołówce, jak chciałam wstać z wózka, to się prawie wywróciłam.

Przychodzi Kasia Krzeszowska. Ma ze sobą koronę i szarfę Miss Polski. Pyta, jak leci. Na początku rozmowa z dziewczynami się nie klei. – Wstydziłam się – powie potem Kasia. – Teraz podziwiam je za energię, pogodę ducha. One są takie otwarte, przebojowe. Nie wiem, czy ja bym tak potrafiła.

– Daj przymierzyć koronę – dziewczyny są już trochę odważniejsze. Korona przechodzi z głowy na głowę.

– Trochę waży – zauważa Marcin. – Tetra, załóż!

Więc Ewa przymierza. Powoli odwraca głowę. Korona trochę się chwieje. W tetraplegii trudno utrzymać ciężar. Ewa daje radę, bijemy jej brawo.

Najwięcej punktów w internetowym głosowaniu dostała Weronika. Jest najmłodsza na zgrupowaniu. Lubi się dobrze ubrać i umalować („Ciągle kręcą się jacyś ludzie, trzeba dobrze wyglądać”). Pochodzi ze Świdnicy, uczy się w technikum we Wrocławiu. Po szkole podnosi ciężary.

Dziennikarze ze Świdnicy napisali, że jest piękna, mądra i silna.

– Kładę się na ławeczce, jak do wyciskania, i podnoszę w kilku seriach. Mój rekord to 40 kg, pierwsze miejsce w juniorach i drugie w seniorach mistrzostw Polski – opowiada.

Wieczorem ktoś puści muzykę z laptopa i wtedy Weronika zacznie tańczyć.

Przednie kółka do góry, plecy do tyłu. Obrót w lewo, obrót w prawo. Kiedy dołączy Marcin, Weronika złapie go za rękę. Obrót. Kółka w górę, plecy do tyłu. Taniec kręcony. Jak to na imprezie. Normalnie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Reporter, z „Tygodnikiem” związany od 2011 r. Autor książki reporterskiej „Ludzie i gady” (Wyd. Czerwone i Czarne, 2017) o życiu w polskich więzieniach i zbioru opowieści biograficznych „Himalaistki” (Wyd. Znak, 2017) o wspinających się Polkach.

Artykuł pochodzi z numeru TP 27/2013