Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Poszukiwacze sprzeczności nie muszą się daleko rozglądać, żeby jęknąć z zachwytu nad paradoksami ludzkiej (bez)myśli. Pierwszy z brzegu przykład: oto w ramach „uczynienia ziemi lepszym miejscem” ocenzurowano i oskarżono o rasizm przyjaciółkę oraz niestrudzoną popularyzatorkę twórczości Juliusa Eastmana. Mary Jane Leach, osoba wielce zasłużona na niwie wspołczesnej muzykologii, podczas wykładu w Kanadzie pozwoliła sobie... wypowiedzieć głośno trzy tytuły kompozycji Eastmana. Jakie tytuły? No, nie wiem, czy wystarczy mi odwagi, tupetu i sił, aby narażać „Tygodnik Powszechny” na falę oburzenia, pikiety na ulicy Wiślnej... ale spróbuję, nadludzką wolą graniczącą z cudem napisać tak, jak kompozytor Eastman sobie zażyczył: „Crazy Nigger”, „Dirty Nigger”” oraz „Nigger Faggot”. Uff, teraz mamy to z głowy. Poszło. Nie muszę wzmiankować, że Julius Eastman nie był członkiem Młodzieży Wszechpolskiej, ale ciemnoskórym homoseksualistą, co dodaje sprawie nie tyle pikanterii, co po prostu fundamentalnego kontekstu.
Mary Jane Leach, autorka monografii „Gay Guerrilla: Julius Eastman and His Music”, ma pecha, że jest biała, więc wykład przerwano i oskarżono ją o rasizm oraz homofobię. Odwołano koncert z jej muzyką, ale uszła z życiem.
W cenzorskich wzmożeniach nie masz Żyda ni Greczyna, cykl zachowań absurdalnych musi pracować pełną parą, popychając świat ku lepszemu jutru, heroiczne profilaktyczne zabranianie ma przyspieszyć ów proces. Oczywiście w pełni zdaję sobie sprawę, że rzecz cała wydarzyła się na kampusie w Kanadzie, a teraz tutaj w Polsce jest nie Kanada, ale Białystok. Hmmm, w Białymstoku jest Białystok, ale gdzie indziej już bywa Kanada. Niezależnie od mentalnej geografii paranoje się namnażają, ludzie generalnie przestają chcieć być narażani na poglądy, których nie podzielają, zarówno na stadionowych trybunach, jak i w uniwersyteckich ławach, ludzie generalnie zaczynają bardzo lubić czuć się urażeni (a urazić ich łatwo, w jedną i w drugą stronę), ludzie świetnie się czują w komfortowych środowiskowych bańkach i banieczkach ze swoim naukawym korpospikiem uniwersyteckim lub jakimkolwiek innym, jedynie słusznym żargonem. Żeby móc pielęgnować swą moralną wyższość, żeby tylko nie było przykro, ale bezpiecznie i przyjemnie.
Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy. ©