Prywatyzacja "na odchodnym"

Rząd tuż przed wyborami przeprowadza częściową prywatyzację Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, firmy zajmującej się dystrybucją gazu na terenie kraju. Opozycja protestuje uważając, że może grozić to bezpieczeństwu energetycznemu Polski, a Jan Rokita i Kazimierz Marcinkiewicz zapowiedzieli przeprowadzenie, po wyborach, renacjonalizacji infrastruktury przesyłowej.

18.09.2005

Czyta się kilka minut

W całej sprawie chodzi nie tyle o PGNiG, bowiem pseudoprywatyzacja, polegająca na wyzbyciu się przez państwo 28 proc. udziałów (15,3 proc. sprzedawanych poprzez ofertę publiczną, 12,7 proc. przekazanych pracownikom, którzy nie będą mogli sprzedać ich przez dwa lata), nie powoduje utraty przez Skarb Państwa kontroli nad przedsiębiorstwem. Rzecz cała idzie o EuRoPol Gaz, firmę zarządzającą gazociągiem jamalskim, w którym rosyjski Gazprom ma 48 proc. akcji. Pozostałymi 52 proc. zarządza strona polska, z tym że 48 proc. znajduje się w rękach PGNiG, a 4 proc. w rękach Gas Trading, kontrolowanego przez Aleksandra Gudzowatego. Tutaj, teoretycznie, można sobie wyobrazić sytuację, w której poprzez skup akcji PGNiG jakiś podmiot (praktycznie Gazprom) jeśli nawet nie przejmie kontroli, to poważnie zwiększy swoją moc decyzyjną. Rząd odpiera ten zarzut twierdząc, że przy prywatyzacji PGNiG zastosowane będą zabezpieczenia przed takim rozwojem wydarzeń.

Zapewne ma rację. I dlatego straszenie renacjonalizacją - na co w wyjątkowych przypadkach Konstytucja zezwala - uznać należy raczej za element kampanii wyborczej niż rzeczywisty program działań. Gracze giełdowi to czują i popyt na akcje PGNiG zbytnio - po oświadczeniu Jana Rokity - się nie zmniejszył.

Pewne wątpliwości jednak pozostają. Dlaczego rząd, któremu ufa kilka procent wyborców, decyduje się “za pięć dwunasta" na kontrowersyjną prywatyzację? Przecież elementarna kultura polityczna wymaga, aby taką decyzję pozostawić następcom. I chociaż podejrzenia, że jest to działanie zmierzające do oddania polskiego rynku gazu pod kontrolę Rosjan, nie mają mocnego uzasadnienia i w całej sprawieraczej chodzi o możliwość, na odchodnym, umocnienia we władzach sprywatyzowanego przedsiębiorstwa swoich ludzi (niech się chłopaki sprawdzają w biznesie, skoro w polityce im nie poszło), to niesmak pozostaje. Pewnych rzeczy bowiem dżentelmeni robić nie powinni!

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2005