Prezent dla Łukaszenki

Andrej Lachowycz, białoruski politolog: Zamach w mińskim metrze zapewni prezydentowi jakieś pół roku spokoju. Odwróci uwagę społeczeństwa od coraz poważniejszych problemów ekonomicznych. Rozmawiała Małgorzata Nocuń

19.04.2011

Czyta się kilka minut

Małgorzata Nocuń: Na Białorusi liczba pracowników służb specjalnych i milicji jest wyższa niż na Zachodzie. W mińskim metrze są patrole i kamery. A jednak zamachowcowi udało się odpalić bombę na stacji Oktiabrskaja.

Andrej Lachowycz: Bo nasze służby nie zajmują się walką z przestępczością czy szukaniem handlarzy narkotyków. Nie są stróżami prawa. Ich celem jest roztoczenie parasola ochronnego nad reżimem: walka z opozycją, straszenie rodzin opozycjonistów, rozprawianie się z niezależną prasą. Prezydent Łukaszenka i jego współpracownicy mają spać spokojnie. Nic dziwnego, że milicjanci nie zauważyli, jak mężczyzna w metrze nagle zostawia torbę pod ławką na peronie i pospiesznie odchodzi. Nie wzbudziło to też podejrzeń osób monitorujących metro. Nie są wyczuleni, że na takie rzeczy należy zwracać uwagę.

Na Białorusi dotąd nie było terrorystów.

Tak, ten wybuch zburzył mit budowany przez Łukaszenkę. Dyktator chwalił się, że w jego kraju panuje spokój i porządek. Miał poczucie wyższości, gdy wybuchy zdarzały się w Moskwie. I nagle w centrum Mińska ginie 13 osób.

Kto na tym wybuchu skorzysta?

Pojawiły się spekulacje, że atak jest sprawką służb specjalnych. Wykluczam tę teorię. Służby nie muszą walczyć o zwiększenie wpływów w elicie władzy. Czynu tego nie dopuścili się też przedstawiciele grup kryminalnych, oni swoje interesy realizują po cichu. Nie sądzę też, że maczał w tym palce ktoś z Rosji, Kreml albo elity biznesowo-polityczne. To Moskwa w grze z Białorusią ma teraz kartę przetargową i wie o tym. Po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 r. na Białorusi panuje trudna sytuacja gospodarcza, brakuje obcej waluty, przed kantorami stoją kolejki, państwo wpadło w spiralę długów. Potrzebne nam pieniądze z Rosji.

Zatem kto zyska?

Ten atak jest prezentem dla Łukaszenki. On najbardziej na nim skorzysta. Wybuch zapewni mu jakieś pół roku względnego spokoju. Unia Europejska nie wprowadzi teraz sankcji przeciw Białorusi, być może Moskwa też potraktuje nas łagodniej: udzieli kredytu, nie żądając w zamian sprzedaży kluczowych dla białoruskiej gospodarki przedsiębiorstw. I najważniejsze: wybuch odciągnie uwagę społeczeństwa od problemów ekonomicznych w chwili, gdy w ludziach budzi się niepokój z powodu wzrostu cen i dewaluacji rubla. Tak złej sytuacji gospodarczej jeszcze nie mieliśmy. Władza wykorzysta tragedię w kampanii propagandowej: wezwie społeczeństwo do zjednoczenia się wokół Łukaszenki, który jest kreowany na "obrońcę przed terrorystami". Atak odwrócił też uwagę od losu więźniów politycznych. Władza rozpocznie kolejną kampanię dyskredytowania opozycji: media już informują, że istnieje związek między organizatorami zamachu a opozycją.

Wybuch miałby doprowadzić do zaostrzenia represji wobec opozycji? To popularna teoria w białoruskich mediach niezależnych.

Ciężko prognozować działania białoruskich władz. Rządzący pokazali, że potrafią szybko zmieniać scenariusze: przed wyborami była względna liberalizacja, a potem przykręcenie śruby. Polityka represji będzie z pewnością kontynuowana, ale nie nastąpi zaostrzenie kursu wobec opozycji. Nie ma takiej potrzeby. Po wyborach prezydenckich już się z nią rozprawiono: jej liderzy są w więzieniach lub poprosili o azyl za granicą, jak Aleś Michalewicz. W ludziach interesujących się polityką zasiano strach na długo. Celem Łukaszenki było sparaliżowanie działań opozycji, a nie zlikwidowanie. Opozycja jest mu potrzebna do szantażowania Rosji: dyktator straszy Kreml, że jeśli dojdzie do zmiany władzy, to nowi liderzy obiorą kurs na integrację z UE i NATO. Opozycja przydaje się też w targach z Zachodem: dyktator obiecuje wypuścić opozycjonistów z więzienia w zamian za kredyty.

Kim jest człowiek, który odpalił bombę, kim są jego współpracownicy? Najpierw mówiono o "ludziach o niesłowiańskim wyglądzie", a potem, że to obywatele Białorusi.

Zapis z monitoringu w metrze pokazuje mężczyznę, który zostawia torbę pod ławką i odchodzi w stronę schodów. Zapewne on zdetonował ładunek. Nie wiemy, w czyim imieniu działał, nie wiemy, z kim współpracował. Nasz kodeks karny przewiduje karę śmierci za dokonanie ataku terrorystycznego. Czyli to zamachowiec-samobójca.

Wiele tu niejasności.

Tak. Chwilę po wybuchu Łukaszenka poprosił o pomoc Rosję. To mnie zdumiało. Na jakiej podstawie był przekonany, że przestępcy nie są powiązani z Rosją? Po wybuchu w lipcu 2008 r., do którego doszło podczas koncertu z okazji Dnia Niepodległości, władze wskazywały na "rosyjski ślad": mówiono o "obcokrajowcach, którym zależy na destabilizacji na Białorusi", i twierdzono, że w Rosji jest sporo grup biznesowych i politycznych, którym nie na rękę jest zbytnia niezależność Białorusi. W tamtym zamachu nie było ofiar śmiertelnych, ale jego przeprowadzenie było bardzo ryzykowne, gdyż na koncercie bawił się sam Łukaszenka. A teraz nagle pojawia się teza, że mężczyzna, który zdetonował ładunek w mińskim metrze, odpowiada też za wybuch sprzed trzech lat... Prawdę o obecnym zamachu i o zamachu z 2008 r. poznamy zapewne dopiero wtedy, gdy upadnie dyktatura Łukaszenki. Czyli nieprędko.

ANDREJ LACHOWYCZ jest białoruskim niezależnym analitykiem i publicystą, mieszka w Mińsku.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 17/2011