Prawo w kryzysie

26.01.2003

Czyta się kilka minut

Prawo w Polsce jest dziś w kryzysie, i nie chodzi tylko o zagrożenie porządku. W kryzysie jest także prawo jako takie: sposób jego tworzenia i myślenia o nim. Przyczynami są: jurydyzacja (czyli nadmiar regulacji), instrumentalne podejście oraz brak legitymizacji prawa - twierdzi w RZECZPOSPOLITEJ (6383) dr Janusz Kochanowski z Wydziału Prawa Uniwersytetu Warszawskiego, redaktor naczelny magazynu „Ius et Lex”.

Jurydyzacja polega na regulacji przez ustawodawcę każdej dziedziny życia społecznego, tak jakby bez tego nie mogło się ono normalnie rozwijać. Przykładem znanym każdemu jest regulamin PKP, wywieszony w każdym wagonie kolejowym: tak precyzyjny i rozbudowany zbiór zakazów i nakazów, że mało kto chce (lub jest w stanie) do końca go przeczytać, a cóż dopiero zapamiętać i zastosować. Autorzy takich magicznych zaklęć sądzą, że coś nimi załatwią bądź zabezpieczą. Uważają, że powinniśmy mieć instrukcje obsługi każdej sfery naszego życia. Jurydyzacja jest związana m.in. z nasileniem się interwencjonizmu państwowego. Powoduje jednak, że polityka prawa i polityka społeczna stają się synonimami. Jurydyzacja (i instrumentalne podejście do prawa) jest wynikiem przekonania, że ludźmi można zarządzać za pomocą prawa w celu realizacji ideału społeczeństwa doskonałego. Efektem jest m.in. zagrożenie wolności: wszak każde działanie ustawodawcze jest ograniczeniem wolności i dlatego właśnie powinno być uzasadnione. Więcej: „Widząc wszystkie regulaminy, obywatel nie może być pewny, kiedy w razie jakiegoś niedociągnięcia mogą się one przeciwko niemu obrócić. Może jedynie mieć nadzieję, że albo nie mają znaczenia, albo że i bez nich wie, jak należycie się zachować, i że nie mogą one pozostawać w sprzeczności z przyjętymi zasadami właściwego zachowania i zdrowego rozsądku. Ale życie uczy, że nie powinien być tego pewien i naprawdę może liczyć jedynie na to, iż są one najczęściej nieegzekwowalne”. Prawo sprowadzane jest do roli narzędzia określonej polityki: osiągania przez prawodawcę celów politycznych i ekonomicznych.

Tymczasem pojmowanie prawa jako środka „służącego do realizacji celów zewnętrznych w stosunku do niego” oznacza odwrócenie porządku rzeczy: „to nie prawo określa to, co czynimy czy czynić powinniśmy, aby nasze cele były z nim zgodne, ale prawo ma służyć celom ideologicznym”. Instrumentalizacja oznacza też zawładnięcie prawa przez „grupę ludzi przy użyciu siły czy umownego mandatu dla podporządkowania sobie innych”. Przykładem jest w III RP tzw. falandyzacja prawa (od prawnika prezydenta Wałęsy): „Ta metoda interpretacji zmierzająca do osiągnięcia bieżących celów politycznych pokazała, że gdyby prawo wywodzić z instrumentalnie traktowanego tekstu przepisów, to pozwala ono na najrozmaitsze, często nieograniczone warianty interpretacyjne. Zależą one jedynie od braku zahamowań oraz możliwości instytucjonalnych i politycznych narzucenia swojej interpretacji”. Ważniejsze, bo „pierwotnie instrumentalne” podejście do prawa zawarte jest w metodzie jego stanowienia, kiedy uważa się, że jego źródłem jest wola ustawodawcy, który „z mocy mandatu wyborczego ma nieograniczoną władzę ustanawiania tego, co chciałby uczynić prawem”. Przy instrumentalnym podejściu prawo przestaje być stałą konstytucją społeczeństwa, a zaczyna być formą przekazywania decyzji i poleceń: przestaje być „stabilne i cokolwiek gwarantujące, gdyż może być zmieniane, gdy okazuje się niedostatecznie funkcjonalne”. Paradoksalnie, nastawione na skuteczność prawo jest mało skuteczne: „Jeśli przepisy mogą być zmieniane, gdy tylko przestają być wygodne, jeśli można je w dowolny sposób interpretować, jeśli umowę można złamać, gdy przestaje być dla stron wystarczająco korzystna, okazuje się, że prawo przestaje mieć znaczenie. I nie można się dziwić, że jest łamane”.

Traktowanie prawa jako narzędzia politycznego prowadzi do zerwania więzi z „jego autonomicznym rozwojem, który jest wynikiem wewnętrznej logiki, historii i korzeni religijnych”. Dochodzi do utraty moralnego charakteru prawa. To prowadzi do utraty jego legitymizacji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 4/2003