Prawo do tragiczności

Obok Instytutu Pamięci Narodowej, zarządzanego przez historyków na etacie, powinien powstać IPN zarządzany przez powieściopisarzy i wolnych historiografów. Gdy pierwsi będą publikowali kolejne biuletyny, otwierali kolejne dossier, drudzy dopiszą palimpsesty, przywrócą na marginesach konteksty, rozdzielą włos na czworo.

11.05.2007

Czyta się kilka minut

rys. M. Owczarek /
rys. M. Owczarek /

Perspektywie historyczno-politycznej, opartej na pozytywistycznym duchu konstatowania faktów (jest dokument, jest prawda), powinny towarzyszyć jak cień (lub kłaść się pod nogi) opowieści niepotwierdzone, narracje niejednoznaczne, historiografia nieinstytucjonalna. Nazywam ją symbolicznie "literacką" czy "powieściopisarską". Nie mam na myśli konkretnego gatunku, powieści czy opowiadania, chodzi o przeciwstawienie dwóch esprit, które nazywam "historycznym" i "powieściowym". Duch "powieściowy", narracyjny stawia na niepowtarzalność każdego doświadczenia; duch "historyczny" rozpatruje doświadczenie jako element klasyfikowalny, identyczny z innymi elementami tego samego zbioru.

Przypadek byłego prezydenckiego ministra Andrzeja Krawczyka ciągle porusza umysły, gdyż ogniskuje całą złożoność problemu zwanego lustracją. Kiedy myśli się o parunastu sekundach, które w dużej mierze zadecydowały o dzisiejszych i zapewne dalszych losach Andrzeja Krawczyka, trudno uciec przed wrażeniem ich ogromnej, jeszcze narosłej po latach - jak nabrzmiewający pęcherz - dramatyczności. Owe paręnaście sekund, jedna chwila, w której młody Andrzej Krawczyk uwięziony w komisariacie, przesłuchiwany przez ubeka, podejmuje wybór (w istocie jest to na jego małą skalę wybór tragiczny), postanawia podpisać deklarację współpracy - ujęcie długopisu w rękę, zawieszenie go nad papierem, lekkie pochylenie głowy, dotknięcie tuszem kartki - ćwierć wieku później powróci jako fundamentalna czasowość (czyli: ta część w całym czasie istnienia), która zadecyduje o życiu, karierze zawodowej, stanowisku. Jej wpływ na przyszłość już nigdy się nie skończy.

Komentując językiem Milana Kundery: "Najbardziej nawet niewinny postępek nie wygasa w samotności. Wywołuje skutek, czyli inny postępek i tworzy cały łańcuch zdarzeń. Gdzie się kończy odpowiedzialność człowieka wobec jego postępku, który przedłuża się nieskończenie, przekształca w sposób nieobliczalny i potworny?". Wystarczyło być może nie wybrać się tamtego dnia na manifestację, więcej: wystarczyło podczas manifestacji zrobić parę kroków bardziej w lewo czy w prawo, skręcić w inną ulicę, podejść pod szeregi zomowców kilka metrów mniej, cofnąć się sekundę szybciej, by nie zostać złapanym i przewiezionym na komisariat, by to przeznaczenie (w jego miejsce byłoby rzecz jasna inne, lecz nigdy nie dowiemy się jakie) nie wkroczyło w życie Andrzeja Krawczyka, tak jak nie wkroczyło tamtego dnia w istnienia tylu innych uczestników manifestacji.

Wystarczyłoby też przy okazji, by tych parę uwag nie powstało, by wzorów tej sytuacji, analogii do niej - do wagi kilku słów złożonych na kartce, zamienionych dwa dni później w heroiczny żart kosztem ubeckiego oficera i powracających po długich latach jako żart losu kosztem bohatera - nie szukać w literaturze, na przykład, toutes proportions gardées, w "Żarcie" Kundery, który pierwszy przychodzi do głowy. Oto ćwierć wieku później postępek dogonił bohatera; Historia zwraca się przeciw bohaterowi, wbija mu ostrze w pierś tym samym nożem, którym on chciał ją niegdyś, 25 lat temu jako bojownik "Solidarności", przeorać; koło ironii się domyka. Nieubłaganość, która wstępuje w życie bohatera, poczucie absolutnego zdziwienia i absurdu, absurdalności, wypełniające jego istnienie (słowa "absurd" użyje Andrzej Krawczyk - wstrzymując się lojalnie od oceny zachowania Prezydenta i jego biura - w wywiadzie udzielonym "Dużemu Formatowi") to typowe wyznaczniki, determinanty kondycji bohatera, które po czasie, gdy wszystko się już dokonało, sam sobie uświadamia. Bohatera w istocie literackiego (opisywanego przez literaturę od jej zarania), jakkolwiek przy medialnym przerobie wydarzenia, wałkowaniu go przez poetykę newsa i talk showu, słowo takie dzisiaj zdaje się niestosowne i nadęte. Takim tragicznym czy tragikomicznym bohaterem swoich - w końcu niedawnych - czasów był Ludwik z "Żartu"; takim bohaterem czasów naszych mógłby być Andrzej Krawczyk, i zapewne wielu innych, najczęściej - jeszcze - bezimiennych.

Nie chodzi jednak o to, by stwierdzić, że jego przygoda nadaje się na temat powieści, a jego żywot ma cechy powieściowe, nawet przy zastrzeżeniu, że określenie to różni się w domyśle, ze względu na diagnozę tragizmu, od kliszy: "to się nadaje na powieść", "to jest bohater na powieść" itp. Chodzi mi raczej o to, by wprowadzając pojęcie "powieściowości" do rozważań o lustracji, w inny sposób wypowiedzieć konflikt koncepcji egzystencji, jaki powstaje, gdy wywodzimy ją z jednej strony z perspektywy ściśle historycznej i politycznej, a z drugiej - z perspektywy literackiej, to znaczy takiej, która dopuszcza pozahistoryczne, "odwieczne" kategorie dyskursu o egzystencji jak tragizm, ironia, niedoświadczenie, niewiedza, młodość - i inne. Tam, gdzie pozytywistyczny umysł historyczny będzie widział oczywisty fakt, podpisany dokument, i deklarował pełną przejrzystość sytuacji, umysł narracyjny będzie pamiętał - że, na przykład między wiekiem młodym a wiekiem dojrzałym nie ma prostej ciągłości; że wybory podejmuje się jakże często w mgle, a czas teraźniejszy jest trudno rozpoznawalny. Nie będzie niczego usprawiedliwiał (o to będzie oskarżany najczęściej), bronił przed karą, ani negował rachunku krzywd; nie taka jest jego rola. Będzie tylko przywracał realny wymiar życia.

Szczęśliwie można powiedzieć, że w przypadku ministra demokratyczne mechanizmy kontrolujące ducha "historycznego" do pewnego stopnia zadziałały: sąd lustracyjny in extremis, w ostatniej dosłownie godzinie przed wejściem nowej ustawy, która niepomiernie rozciągnęłaby rzecz w czasie (a "kiedy chce się coś zrobić dla własnego procesu, nie można zajmować się niczym innym"), zdążył oczyścić Andrzeja Krawczyka z podejrzenia o współpracę z ubecją; dopisał do jego akt palimpsest.

Minister nie wrócił jednak na stanowisko. W istocie odebrano mu prawo do tragiczności; został oczyszczony, lecz wygnany. W Imperium Dobra na tragizm nie ma wiele miejsca; jest za to miejsce na "transparentność".

Każde Państwo musi w jakiejś istotnej mierze opierać swe działanie na pozytywistycznej, "historycznej" koncepcji egzystencji. Demokracja polega jednak na jednoczesnym utrzymywaniu przy życiu jej koncepcji "literackiej", na skutecznym, a nie tylko ustawowym, kontrolowaniu, równoważeniu jednej przez drugą. Ciche odejście ministra Krawczyka, malutki fakcik w powodzi innych, który zawsze można wytłumaczyć jakąś doraźną, praktyczną przyczyną, jest skromnym, ale znaczącym, symbolicznym naruszeniem tej równowagi.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Pisarz, historyk literatury, eseista, tłumacz, znawca wina. Stale współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”. W 2012 r. otrzymał Nagrodę Literacką NIKE za zbiór „Książka twarzy”. Opublikował także m.in. „Szybko i szybciej – eseje o pośpiechu w kulturze”, „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 19/2007