Powieść, która myśli

Powieść zdaje się towarzyszyć Kunderze jak wierny cień, miesza się z jego życiem. Jego punktem wyjścia jest doświadczenie egzystencjalne. Bowiem bycie w świecie, bycie pomiędzy innymi ludźmi jest materią powieści i utożsamia się z jej istotą.

02.08.2006

Czyta się kilka minut

 /
/

O powieści można nieskończenie. Tak jak o miłości. Tematu nie da się wyczerpać, chyba że po jakimś kosmicznym kataklizmie. Milan Kundera nie wierzy w śmierć powieści, chociaż ogląda na własne oczy zniszczenia, jakie są w niej dokonywane. Jego wiara jest krzepiąca, podobnie jak świat powieściowy, w którym się obraca. Jego zasługa to proste odwołanie się do kanonu - kanonu powieściowego, który miał początek w Europie Zachodniej i rozszerzył się na inne kontynenty, Amerykę Północną i Południową, Japonię (ta ostatnia nie jest wspomniana, ale i ją obejmuje temat). Powieść, jej historia i jej teraźniejszość, zdaje się towarzyszyć autorowi czeskiemu jak wierny cień, miesza się z jego życiem.

Podróż ze skarbem

Zaczęło się, jak to zawsze bywa u zachłannych czytelników, we wczesnej młodości i w komunistycznej Czechosłowacji. Liście wielkich powieści, czytanych zawsze i wszędzie, arcydzieł znanych powszechnie, towarzyszyła lista skromniejsza, kanonu małego narodu, który dołączył do starszych sióstr o parę stuleci później. To najpełniejsza edukacja, jaką można sobie wymarzyć. Na dobrą sprawę nawet Armia Czerwona, stacjonująca w kraju, nic nie może na to poradzić. Poeci czescy okresu przedwojennego, uwielbiani przez młodego człowieka, czerpali z europejskiej awangardy i wprowadzali w ruchy literackie po tamtej stronie żelaznej kurtyny. Potem kilka świetnych lat przed 22 sierpnia 1968. Czytanie książek wpuszczonych do Czech na fali przemian, pisanie, teatry i kabarety: czeskie kwitnięcie. Potem inwazja, przykręcanie śruby, emigracja pisarza do Francji.

Tak czeski powieściopisarz, tłumaczony i popularny we Francji, stał się z czasem pisarzem francuskim. Decyzja odważna - zastanawiam się, co dorzuciła do jego wewnętrznych kompetencji? Sprawność w obcym języku może pobudzać wyobraźnię, ale też ją pętać. Wchodzi się w nurt tak inny, tak oporny. Głuchy, gdy chcemy z niego wydobyć ciągi skojarzeń, historyczne życie języka. W każdym razie "Zasłona" pisana jest francuszczyzną znakomitą, bogatą i przejrzystą.

Kundera przemieszcza się w świecie, wożąc ze sobą swój skarb: miłość do powieści. Ta wielka sprawa skrystalizowała się być może dopiero po przyjeździe na Zachód. Jest ona wielostronna jak ścianki kryształu. I jak szlachetny kamień jest radością dla oka: przez każdą ściankę możemy spojrzeć w głąb.

Pisarz przyjechał do Paryża w atmosferze tragedii swojej ojczyzny. Jak pisze, był przekonany, że jest ona definitywna (nie wiem, co to dla niego znaczy: dziesięciolecia, stulecia?). Istotą wydarzenia było oderwanie Czech od świata, do którego zawsze należały, chociaż na dalekiej i trudnej do wytyczenia granicy. "Porwanie Europy" to formuła dla Kundery poważna, dosłowna. Jak można być tak przesuniętym na mapie ducha, i ni stąd, ni zowąd znaleźć się w worku ze słowiańszczyzną spod znaku wschodniej despotii? Przy niezgodzie niemal całego społeczeństwa? Tę ranę Kundera nosił w sobie i ona była przyczyną jego (niepoważnego) odżegnywania się od kultury rosyjskiej, jego apologii powiastki Diderota wymierzonej przeciw Dostojewskiemu. Z czasem pisarz czeski zrównoważył swoje sądy i w "Zasłonie" powieściopisarz rosyjski zajmuje jedno z ważniejszych miejsc, razem z Tołstojem. I stanowi ogniwo olśniewającej historii, jedynej, zdaniem Kundery, która przetrwa: historii powieści. Objętej szerszym zjawiskiem: historią sztuk.

Dusza rzeczy

Zwykle gdy słyszymy takie oświadczenie, kojarzy się ono z dekadenckim estetyzmem, z arystokratycznym lekceważeniem dla życia przyziemnego, które tylko Piękno może zbawić. Nic podobnego u pisarza czeskiego. Jego punktem wyjścia jest doświadczenie egzystencjalne, mocno zakorzenione w glebie życia i znajdujące wyraz przede wszystkim w powieści. Oczywiście, naszym czcigodnym przodkiem jest epopeja homerycka, tragedia grecka, opowiadające o fizycznych i moralnych warunkach ludzkiego istnienia. Ale powieść, która narodziła się w XVI wieku, w prozo-heroi-komicznym dziele Franciszka Rabelais, a potem odnajdywała kolejne wcielenia u Cervantesa, Fieldinga, Sterne'a, jest powieścią o nas, o naszej zwyczajności i naszych przeżyciach niezwyczajnych. Bycie w świecie, bycie pomiędzy innymi ludźmi jest jej materią, która (rzadki przypadek!) utożsamia się z jej istotą. Flaubert nazywał to: dojść do duszy rzeczy. Dojść do rzeczy samych - to było hasło fenomenologii na początku XX wieku, kapitalnie spóźnione wobec pracy, którą powieść uprawiała od czterech stuleci.

Że literatura to sposób poznawania, nie jest świeżą nowiną. Pisarze i czytelnicy zawsze o tym wiedzieli. W czym różnica z filozofią? Jedna i druga chce rozerwać zasłonę, za którą świat chowa się przed nami. Zasłonę, która w życiu społecznym czy politycznym jest wręcz warunkiem możliwości istnienia zbiorowego, a która nie wystarcza w doświadczeniu jednostkowym, w jednostkowym pragnieniu pójścia dalej, ku duszy rzeczy. W tym powieść różni się od liryki, zainteresowanej subiektywnością poety i środkami jej wyrażenia. Taką lirykę można uprawiać prozą, lecz nie zbliży się ona do powieści, do etyki powieściowej. Wielu wybitnych powieściopisarzy przeszło nawrócenie z liryki na prozę i był to prawdziwy dzień ich narodzin. Tak było z Flaubertem, przypomina Kundera. Rozhuśtane "Kuszenie Świętego Antoniego" ustępuje miejsca monotonnej "Pani Bovary", prozaicznej aż do nieprzyzwoitości historii Fryderyka Moreau. To nie psychologia bohaterów jest w centrum opowieści - to dusza rzeczy, trudna do nazwania poza językiem literatury, ale mocno odczuwana przez tego, kto czyta lub kto przeżywa błysk intuicji o własnym życiu.

Estetyka ma korzenie egzystencjalne i są one jej moralnością. To dumne - i skromne - zawołanie powieści, zachęta do przemyślenia nowej poetyki, gdzie powieść - jak się to jej należy od stuleci - będzie miała miejsce pierwsze.

Droga powieści, droga poezji

Tu uwaga wykraczająca poza horyzont, jaki zakreślił sobie Kundera. Zgoda, powieść jest jego osobistą sprawą, jest w niej mistrzem. Chce jej bronić przed inflacją współczesności, przed użytkiem, w którym zapomina się o jej istocie. Domyślamy się (choć oprócz awangardowych sympatii młodości nie pada żadne nazwisko poety), że poezja nie jest mu niemiła, zapewne jest na nią uważny jak i na muzykę i malarstwo. Ma jednak zadanie: bronić powieści, pokazując jej zawsze aktualną przeszłość i dwudziestowieczne wzbogacenie. Lęka się o nią, tak jak niektórzy wielbiciele poezji też się boją o jej przetrwanie. Ale naprawdę magiczna praca dochodzenia do duszy rzeczy zaczęła się wraz z poezją, o wiele wcześniej niż powieść zakochała się w prozie życia. Może różnica (fenomenologiczna i etyczna) tkwi w tym, że zasłona prozy jest gęsta, obliczona na szczególny upór i sympatię czytelnika, uchyla się na moment jako nagroda dla wytrwałych.

Poezja wydaje się nastawiona na doświadczenie bardziej bezpośrednie, ale trudniejsze do osobistego urzeczywistnienia, bo wymagające natychmiastowej czujności, zdolności do wejścia w jej substancję. W powieści postępujemy naprzód trochę jak w życiu, z błyskami uwagi i brnięciem przez szlam nieuważności, z chwilami podniecenia i pauzami chłodnej ciekawości. Czego nie spełnimy na pierwszej stronie, w pierwszym rozdziale, możemy nadrobić dalej. Podczas lektury zdarza się nawet, że wycofujemy pisarzowi nasz kredyt, zgłaszamy pretensje. W poezji wszystko rozstrzyga się w pierwszej linijce. Jeśli jesteśmy dobrymi czytelnikami, trzymamy się jakiejś wątłej nici, która powoli stanie się grubym sznurem. Przyznaję, że cała ta problematyka, którą można nazwać modnie "anatomią lektury" (niewiele wspólnego z psycho-socjologią czytania, chociaż...), bardzo mnie pasjonuje.

Wracając do problemów pisarza czeskiego, estetyko-etyka powieści znajduje odbicie w fenomenie, który uważa za właściwy Europie Środkowej, swojej rodzinnej przestrzeni, i wzbogacający o coś nowego literaturę Zachodu. To między innymi kitsch, słowo bez odpowiedników, właściwie bez definicji. Wynalazek powieści czeskiej i austriackiej, również polskiej, w osobie Gombrowicza. Zjawisko biorące się ze zderzenia różnych norm, różnych poziomów życia, towarzyszące nieuchronnie naszemu istnieniu pośród innych, naszym zbiorowym rytuałom. Kitsch to nie godny pogardy sentymentalizm, nadęcie się innych, to my sami w naszym wplątaniu w część ukrytą i część na pokaz naszej osoby. Kitsch może być uwolnieniem od pompatyczności, od schematu. Wedle Kundery mieszkaniec Europy Środkowej rozumie to spontanicznie, podczas gdy francuski rozmówca Czecha krzywi się na niczym nieusprawiedliwioną wulgarność. Ta środkowoeuropejska specjalność jest być może kluczem do zrozumienia pewnych sytuacji w powieściach Kundery, np. zderzenia się polityki i seksualności.

Śladami Prousta pisarz czeski broni autonomii literatury, przeciwstawia się nie tylko jej wyjaśnianiu poprzez osobę autora, również tłumaczeniu jej poprzez moment historyczny i uwikłania społeczne. Oczywiście, i psychologia, i społeczeństwo są jej materiałem, ale nie kluczem. Ma ona przede wszystkim własną historię, z którą jest złączona nierozdzielnie: historię gatunku powieściowego. W jej zrozumieniu liczy się chronologia, przed i po.

U początków stoją więc dwa dzieła, które rozstrzygają o jej naturze i stanowią natchnienie dla pokoleń: dzieło Rabelais'go i Cervantesa. W XVIII stuleciu pojawią się dwa wzory: powieść obyczajowa Fieldinga "Tom Jones" i polifoniczna powieść w listach Choderlos de Laclos "Niebezpieczne związki". Wielka powieść francuska i rosyjska XIX wieku mają już przygotowane łożysko. Powieść europejskiego kryzysu z początkiem XX wieku rozgląda się za nowymi sposobami pokazania rzeczywistości, zgodnie ze świadomością człowieka nowoczesnego. Będzie to powieść myśląca, analizująca, biorąca na siebie funkcje, które dotychczas przyznawaliśmy filozofii. Nie jest przypadkiem, że narodzi się ona w Europie Środkowej, na obszarze, gdzie kryzys został najwcześniej dostrzeżony i najsilniej odczuty. To Kafka, Hašek, Musil, Broch, Gombrowicz (możemy dorzucić Witkacego.) To powieść świadoma swoich początków i swojej ewolucji, ale zmuszona iść dalej, gdzie ją prowadzi czujna inteligencja gatunku powieściowego.

Ocalanie nietrwałego

Jest jeszcze jedna cecha, która sprawia, że powieść jest niezastąpionym narzędziem poznania i utrwalania. W przeciwieństwie do nauki i do filozofii, zajmuje się ona tym, co jednorazowe, przemijające. Co raz było i nigdy się nie powtórzy. Być może dopiero stopniowy rozwój powieści wyczulił nas na tę sferę nietrwałości, która wcześniej nie interesowała ludzi, wzywanych przez wielkie idee religii i filozofii do ścigania tego, co trwałe, niezmienne. Bo tylko niezmienne jest znaczące, w przeciwieństwie do niezmierzonej masy rzeczy, które niszczy czas.

Pomyślmy: niezmienne samo się broni, ale co z tym, co tworzy tkaninę naszego życia? Tylko sztuka może ją ochronić, nie tylko powieść (jak chce Kundera), również poezja, malarstwo. Na jak okropne zniszczenie bylibyśmy wystawieni, gdyby nie możliwość utrwalenia ulotności w piśmie, na obrazie. Teraz wiemy, że to przetrwa: myśli Anny Kareniny w godzinach wyprzedzających samobójstwo; nieme wzruszenie młodego Bovary na widok paznokci Emmy; cienkie mydełko pozostawione w łazience przez dziewczynę, która porzuciła bohatera "Miazgi".

Bo jak wszystkie wytwory ludzkiego ducha, powieść walczy z zapomnieniem, które idzie w trop za nami i nic sobie nie robi z uroczystych zaklęć pamięci. Istnienie w jeszcze większym stopniu niż dziedziną pamięci jest przekleństwem i zarazem dobrodziejstwem niepamiętania - bez tego byłoby nie do utrzymania. Nasza osobista obrona, obrona ciągłości i tożsamości nas samych, wiąże się z zaklinaniem pamięci, z dramatyczną obserwacją, jak pamięć się wykrusza i jak tracimy całe pokłady naszej substancji.

A może to w ogóle pierwszy i najważniejszy odruch, któremu zawdzięczamy powstanie sztuk: zgroza, że już nie wiem, jaka była twarz, która uderzyła mnie wczoraj, jaka intonacja w rozmowie, jakie światło wieczoru, inne niż kiedykolwiek. Rzeczy bez większego znaczenia. Przywykliśmy myśleć, że sprawą sztuki, literatury jest nadawanie znaczeń, ucieczka przed rzeczami nieznaczącymi, jak przed spojrzeniem w nicość. Kundera widzi to inaczej: cenne są dla nas okruchy, które odpadają od tego, co uroczyste, obowiązujące, i w których mieści się słodko-gorzki smak naszej przeszłości. Jak w "Szkole uczuć" głupi fakt z młodości, który przypominają sobie dwaj przyjaciele w obliczu porażki wieku dojrzałego.

W myśleniu Kundery o powieści wszechobecna jest metafora zasłony. Żyjemy przed zasłoną i mniej czy bardziej zdajemy sobie z tego sprawę. Co kryje się za nią? Byt, prawda, ocalenie? Powieść nigdy nie pretendowała do transcendentalnych zasad. Jej sprawą jest przypadkowość i cielesność; powiedzmy, jej miejscem jest jaskinia, gdzie tkwimy z racji naszego człowieczeństwa. Złośliwi powiedzą, że zbyt się w tej jaskini usadowiła i nie chce wpatrywać się w cienie z innego świata. Ale obstając przy tym wyborze, który stał się dla niej prawem, więcej: losem, być może bardziej potrafi nam pomóc. W czym? Może po prostu w chwilowym odczuciu kontaktu z samym sobą. Tylko tyle? Aż tyle? W etyce powieści nie ma ważniejszego wydarzenia. Przedziera się ku niemu poprzez niezliczoną ilość nieudanych prób, złych powieści, i poprzez garść tych, którym się to powiodło i które uroczyście nazywamy kanonem.

Powieść jest zasłoną - i rozdarciem zasłony. Brniemy przez codzienne, nieznaczące. Powieść nie odwołuje się do czegoś nadzwyczajnego, lecz eksploruje banalność w taki sposób, żeby stawała się momentami rozjaśniająca. Nie wiemy, co się w niej - w nas - rozjaśnia. Najsłynniejszy przykład, pod którego urokiem są wszyscy młodzi czytelnicy Tołstoja, to książę Andrzej leżący na pobojowisku Austerlitz i patrzący w chmury, które mają mu coś do powiedzenia. Ale moment mija i książę zapomina o przeżyciu, włączony w zawiłe, a błahe sprawy wojny i pokoju. Powieść zgęszcza: wydarzenie rozkładające się w życiu na całe lata, niosące nam niezauważalny rezultat, u Dostojewskiego dzieje w ciągu jednego dnia, którego wynik rozstrzyga o być lub nie być bohaterów.

***

Książka Kundery nie jest teorią powieści, nie dodaje się do wielkich profesorskich machin, które karmią się różnorodnością literatury i przerabiają ją na jednolitość. Książka ta jest raczej komentarzem do najmądrzejszych z tych teorii, tych, które czują pismo nosem. To opowiadanie Kundery o sobie. Nie o perypetiach osobistych, ale o sobie jako czytającym i piszącym. Zwłaszcza czytającym, żyjącym w najlepszej komitywie z literaturą, w podziwie i podnieceniu tym, co udało się stworzyć innym. To najcenniejsza cecha "Eseju w siedmiu częściach".

Właśnie jako czytelnik i pisarz, autor jest Czechem, spadkobiercą Europy Środka, wielbicielem kultury Zachodu, prażaninem, emigrantem. Poprzez ten filtr trafiają do "Zasłony" inne problemy jego "życia-w-powieści". Rozważania o dwóch wolnościach, młodej i dojrzałej, o prawie do omyłki, o humorze, o oryginalności, o prowincjonalizmie dużych i małych krajów. Każda z tych spraw prowadzi do innej, wszystkie tworzą spoisty świat.

Idealnym czytelnikiem dla Kundery byłby ten, kto nosi w głowie pamięć wszystkich możliwych i niemożliwych lektur. A nawet godzi się na odsunięcie na bok spraw własnej egzystencji, byle trwała ocalająca i zgęszczająca praca czytelnicza. Każda powieść, mówi czeski pisarz, zawiera w sobie utopię świata, gdzie nie ma zapomnienia. Gdzie nieznaczące - to, co nasze - zostaje powtórzone w słowach, ku naszemu podziwowi i zadziwieniu.

Milan Kundera, "Zasłona. Esej w siedmiu częściach", przeł. [z francuskiego] Marek Bieńczyk, Warszawa 2006, Państwowy Instytut Wydawniczy.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 32/2006

Artykuł pochodzi z dodatku „Książki w Tygodniku (32/2006)