Powołane do służby

Franciszek zapowiedział powstanie komisji ds. diakonatu kobiet. Czy to szansa na dokończenie jednej z reform proponowanych jeszcze przez Sobór Watykański II?

14.05.2016

Czyta się kilka minut

 / Fot. Ryan Michael Rodrigo / GETTY IMAGES
/ Fot. Ryan Michael Rodrigo / GETTY IMAGES

Dlaczego Kościół nie dopuszcza kobiet do posługi diakonatu? W minionym tygodniu takie właśnie pytanie zadały papieżowi siostry zakonne. Podczas spotkania Międzynarodowej Unii Przełożonych Generalnych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych – na które 12 maja zjechało do Rzymu 900 zakonnic z całego świata – siostry postulowały, by utworzono komisję, która przestudiuje ten temat. „Powołać komisję, która przestudiuje pytanie?” – zapytał głośno papież. I dodał: – „Tak, wierzę, że to może być dobre dla Kościoła”.

„Nie dla kapłaństwa”

Natalie Terry, Connie Walsh i Cynthia Bowns czują się powołane do diakonatu. Connie uważa, że właśnie on jest jej drogą, nie zaś kapłaństwo czy życie zakonne. Cyntia towarzyszyła mężowi w jego przygotowaniu do święceń diakonatu. Proboszcz i tak odsyła parafian do niej po kierownictwo duchowe, a ci właściwie sądzą, że ordynowano ją na diakona wraz z mężem. Natalie kończyła teologię razem z jezuitami, pamięta to doświadczenie jako bolesne. Oni wszyscy przygotowywali się do posługi, ona chciałaby tego samego...

Wszystkie trzy wystąpiły ostatnio w panelu organizowanym przez Future Church, amerykańską organizację katolicką, która m.in. postuluje wprowadzenie diakonatu kobiet. Stały diakonat – wyłącznie dla mężczyzn (także żonatych) – funkcjonuje w Kościele od kilkudziesięciu lat. W 2015 r. w Polsce było 18 diakonów stałych. Wielu wiernych nie wie o ich istnieniu. Tym bardziej egzotyczne może się u nas wydać pytanie o diakonat kobiet.

A jednak... takie pytanie padło w Watykanie, zaś papież zgodził się nim zająć.

Propozycja przywrócenia stałego diakonatu pojawiła się podczas przygotowań do Soboru Watykańskiego II. Podkreślano m.in., że diakoni pomogą w krajach misyjnych i polepszą ekumeniczne relacje z innymi kościołami. Wbrew obiegowej opinii pomysły te nie przychodziły z krajów misyjnych, ale głównie z Europy – a zwłaszcza z Niemiec, które po wojnie doświadczały braku kapłanów.

W konstytucji „Lumen gentium” podkreśla się, że diakonat jest: „nie dla kapłaństwa, lecz dla posługi” (28a). Ale już kolejny punkt dokumentu wymienia zadania i przyczyny wprowadzenia diakonatu, które płyną z okoliczności i potrzeby duszpasterskiej. Diakoni będą angażować się w zadania istotne dla życia Kościoła tam, gdzie jest to trudne ze względu na brak księży. W konstytucji czytamy, że zadania, jakie przed nimi stoją, to udzielanie chrztu, przechowywanie i udzielanie Eucharystii, błogosławienie małżeństw, czytanie wiernym Pisma Świętego, nauczanie, przewodniczenie nabożeństwom, obrzędom pogrzebowym i żałobnym. Decyzję o wprowadzeniu diakonatu pozostawiono lokalnym episkopatom.

Sobór ustanowił nową zasadę istnienia stałego diakonatu – to ocena Międzynarodowej Komisji Teologicznej z raportu „Diakonat. Ewolucja i perspektywy” (2002 r.). W odpowiedzi na wyzwania współczesności sięgnięto po kiedyś istniejący diakonat, by wypełnić go nową treścią. Niczym apostołowie, którzy powołali pierwszych diakonów ze względu na bieżące potrzeby, do pomocy. W opinii Komisji diakonat to projekt niedokończony i niedookreślony – tak jakby soborowi ojcowie zapraszali do podjęcia tematu. „Ustanowiwszy możliwość ponownego zaistnienia stałego diakonatu – czytamy w dokumencie – Sobór wydaje się otwarty na formy, jakie może on przybrać w przyszłości, ze względu na potrzeby duszpasterskie i praktykę kościelną, ale zawsze w zgodzie z Tradycją”. Komisja ocenia, że najlepsze, co Sobór mógł zrobić, to ustanowić diakonat jako stały stopień hierarchii, dać podstawowe teologiczne wytyczne i... czekać, aż współczesna forma tej instytucji sama się rozwinie.

Teologia diakonatu powstała więc niejako od nowa. Wkrótce trzeba będzie odpowiedzieć na wiele praktycznych pytań: czym ma być ów odnowiony diakonat? Jak mają w nim funkcjonować nowi diakoni? Jaka ma być ich tożsamość w Kościele? Na początku lat 70. mocno też zostało postawione pytanie o dopuszczenie doń kobiet.

Reaktywacja

Temat ten nie jest obojętny Phyllis Zagano. Przeciwnie, stał się jej życiową misją. Ta wysoka, wyprostowana, występująca z burzą siwiejących loków i w pastelowych marynarkach Amerykanka tłumaczy, że żeński diakonat jest potrzebny zarówno Kościołowi, jak i samym kobietom. – Kobiety były diakonami. Co do tego nie ma wątpliwości. Były ordynowane tak jak mężczyźni. W różnych częściach starożytnego świata oznaczało to różne funkcje, biskupi używali różnych formuł i obrzędów, by im je powierzyć. Wzywano przy tej okazji Annę czy Maryję jako modele – mówi Zagano. Co robiły kobiety-diakony? – Zwykle pełniły posługę wobec innych kobiet. Z pewnością pomagały przy chrzcie, były przewodnikami duchowymi, katechizowały kobiety i dzieci, namaszczały kobiety chore i na łożu śmierci. To są działania w bardzo intymnej sferze. Pewien syryjski biskup pisał, że to niedobrze, żeby kobieta obnażała się wobec mężczyzny – wyjaśnia Zagano.

To, że diakonisy istniały ze względu na nieobyczajność pełnienia niektórych czynności przez mężczyzn, podkreślają również historycy święceń. Oni jednak ograniczają ich rolę tylko do tego. Wielu przyznaje, że rola diakonis była zróżnicowana. Co zresztą nie dziwi, bo teologie święceń uporządkowano dopiero w średniowieczu.

Zagano próbuje wyjaśnić terminologię: diakonisa oznacza dziś nieordynowaną kobietę, a kobieta diakon – ordynowaną. Diakonisy, które znamy z historii, czasem były nieordynowane, czasem były żonami diakonów. Język się zmieniał i z czasem już wszystkie były nazywane diakonisami. Amerykanka podkreśla, że historia świadczy o istnieniu kobiet diakonów. Można by tu przytaczać długie listy kobiet, których imiona wyłuskuje z przeszłości. – Mamy bizantyjskie święte, które były diakonami. Na przykład młoda i zamożna wdowa Olimpia, która została diakonem i dbała o biednych Konstantynopola, i łożyła też na ich biskupa Jana Chryzostoma – tłumaczy Zagano. I wymienia znaną z Pawłowego Listu do Rzymian Febe i księżniczkę Radegundę, która zażądała święceń od biskupa Medarda z Noyon i żyła w czasach, gdy nie było to aż tak dziwne (początek VI w.).

Komisja, którą być może powoła papież, ma się zastanowić nad tym, jak diakonat kobiet funkcjonował w historii i czy były to święcenia podobne do tych, których udzielano mężczyznom.

Warto jednak zadać też inne pytania. Jeśli przyjmujemy – jak robi to Międzynarodowa Komisja Teologiczna – że Sobór nie tyle odnowił diakonat, co wprowadził na nowo, to powoływanie się na przykłady z przeszłości nie musi mieć wpływu na dzisiejszą tworzącą się teologię diakonatu. Z drugiej strony, jeśli diakonat to odpowiedź na potrzeby czasów, w których żyjemy, to warto pytać, w jakiej formie służy najlepiej Kościołowi. W końcu apostołowie powołali diakonów, ponieważ potrzebowali pomocy, rąk do pracy. Rozpoznali potrzebę czasu.

Praktyka mówi „tak”

Niektóre kobiety czują się gotowe do diakonatu; inne po prostu wykonują zadania do niego przypisane: chrzczą, nauczają, przewodniczą nabożeństwom, obrzędom pogrzebowym i żałobnym. Większość pracy pastoralnej wykonywanej przez świeckich w parafiach i tak należy do pań. W wielu miejscach świata kobiety są pracownikami duszpasterskimi Kościoła; w praktyce prowadzą parafie lub wypełniają role, na które nie starcza czasu coraz starszym i mniej licznym księżom. Jednak nawet „postępowy” kard. Walter Kasper, kiedy zapytano go o diakonat kobiet, wzruszył ramionami i stwierdził: czemu kobiety miałyby być diakonami, skoro i tak wykonują ich pracę?

Czemu miałyby nie być, skoro i tak wykonują ich pracę? – chciałoby się odpowiedzieć kardynałowi. – Skoro pytamy, po co ordynować pracujące w duszpasterstwie kobiety, można też spytać, po co ordynować mężczyzn – przekonuje Phyllis Zagano. – Sobór mówi, że wykonujący taką pracę powinni być wzmocnieni łaską święceń diakonatu. Albo wierzysz, że święcenia mają wpływ, albo nie. Jeśli nie wierzysz, że cokolwiek zmieniają, możesz mówić jak kard. Kasper, nic na to nie poradzę. Ale jeśli wierzysz, że to coś zmienia, że buduje specjalną relację z biskupem, a poprzez niego z Kościołem, to czas na diakonat kobiet.

Czemu ordynacja? – dopytuję. – To, co one robią, to posługa Kościoła – odpowiada Zagano. – Posługa ta pochodzi od biskupa, przez niego jest powierzana. Ordynowani działają w imieniu biskupa. Powtarzam cały czas biskupom: przygotowujcie, powierzajcie misję i ordynujcie kobiety, które dla was pracują. Tymczasem wiele kobiet pracujących w Kościele nie ma misji powierzonej przez biskupa, nie są przygotowane na kursach przez niego nadzorowanych i nie są ordynowane. – Czyżby wzywanie do dopuszczenia diakonatu kobiet było też apelem o uporządkowanie funkcji w Kościele? Czy potrzebą feministek, żeby przypomniały, że święcenia działają i mają znaczenie?

Za powierzaniem tej roli kobietom przemawia nie tylko to, że praktycznie już ją pełnią. Oddajmy jeszcze raz głos Zagano: – Mówi się, że kobiety nie mogą działać in persona Christi. Ja uważam, że to zaprzecza chrześcijańskiej nauce. Jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo, na obraz zmartwychwstałego Chrystusa. Nie mogę być obrazem Jezusa z Nazaretu mężczyzny, ale owszem, jestem obrazem zmartwychwstałego Chrystusa. – Gdyby przywrócono funkcję diakonis, bez święceń – dodaje Amerykanka – dla wielu kobiet na świecie byłby to sygnał, żeby opuścić Kościół, w którym czują się obywatelkami drugiej kategorii.

Nie tylko misje

Obecnie nieco ponad połowa z ok. 25 tys. diakonów pochodzi z Ameryki Północnej, kolejne 31 proc. z Europy, tylko pozostałe 18 proc. – z innych kontynentów. Nietrudno zauważyć, że diakonat rozwinął się nieco inaczej, niż spodziewali się ojcowie soborowi. Międzynarodowa Komisja Teologiczna zaobserwowała, że na terenach misyjnych diakonat nie zaistniał tak silnie, jak się spodziewano. W Afryce biskupi podchodzili do tego rozwiązania z podejrzliwością, gdyż bali się rozmycia ról prezbiterów i wiążącego się z nimi celibatu – mieli też jednak wystarczające struktury świeckich katechistów i nie chcieli ich klerykalizacji. Zagano komentuje: – Nie mogę kazać biskupom w Afryce wprowadzić diakonatu, ale mogę powiedzieć, że są powody, by mieli ordynowanych diakonów obu płci do wykonywania misji Kościoła.

Mimo rozwoju teologii, w świadomości wiernych diakonat wciąż nie usamodzielnił się od kapłaństwa. Przez wiele lat diakoni byli bardziej wyjątkiem od reguły, jaką stanowią księża, niż właściwym i trwałym, zdefiniowanym fenomenem. Od początku lat 90. kuria rzymska zapowiadała wydanie dokumentów o diakonacie, ale proces się przedłużał ze względu na opóźniające się badania Międzynarodowej Komisji Teologicznej. Czy to, że istnieje on głównie tam, gdzie brakuje księży, a tam gdzie są – jak w Polsce – jest ledwo obecny, nie pokazuje tego, że diakonat ciągle nie funkcjonuje na własnych prawach?

Inaczej jest w Ameryce Północnej i Europie Zachodniej, gdzie diakoni zaczęli uzupełniać topniejące szeregi prezbiterów, wchodząc w ich role. Komisja ilustruje ten problem badaniami przeprowadzonymi w Stanach Zjednoczonych, które pokazują, że diakoni pełnią głównie te role, które wcześniej zwykli wypełniać księża. Służą w swoich parafiach, wspomagając księży w chrztach czy ślubach, w wygłaszaniu homilii i opiece nad chorymi. Właśnie im – a nie świeckim w parafiach – łatwiej jest wchodzić w role liturgiczne.

Komisja przewiduje dalszy wzrost liczby diakonów, przy zmniejszającej się liczbie powołań kapłańskich. Jak zauważa, taka sytuacja jest jednak problematyczna, gdyż funkcja diakona wciąż widziana jest w odniesieniu do funkcji księdza. Staje się wtedy kimś, kto księży zastępuje. To może utrudnić rozwinięcie się diakonatu jako funkcji oddzielnej od prezbiteratu. Dlatego właśnie podejmowane są starania, aby zdefiniować charyzmaty, które przede wszystkim przynależą diakonatowi.

Gdzie diakoni, gdzie księża

Gdyby w Kościele powstał diakonat kobiet, pojawiłoby się też pytanie o jego relację z innymi stopniami święceń kapłańskich. Skoro kobiety mogą być diakonami, co zatrzyma je przed prezbiteratem i episkopatem? Ciekawe, że papież Benedykt XVI w 2009 r. (czyżby coś przewidując?) dokonał zmiany w prawie kanonicznym, która wprowadza rozróżnienie między diakonatem a pozostałymi stopniami święceń. Benedykt XVI zmienił tekst kanonów 1008 i 1009 Kodeksu Prawa Kanonicznego. W tym ostatnim czytamy, że „ci, którzy są ustanowieni biskupami czy prezbiterami, otrzymują misję i zdolność, by działać jako przedstawiciele Chrystusa, Głowy Kościoła, zaś diakoni moc służenia w »diakonii« liturgii, słowa i miłości”.

Doprecyzowania nie znoszą pytań. Jeśli biskup posiada pełnię święceń, a prezbiterzy uczestniczą w jedynym kapłaństwie Chrystusa, to gdzie są w tej strukturze diakoni, skoro zostali oddzieleni od pozostałych? „Czy powiedzenie, że właściwa czy też szczególna charakterystyka diakonatu jest do odnalezienia w Chrystusie »Słudze«, wyjaśni problem?” – pyta w swoim artykule ks. Ryszard Selejdak z Kongregacji ds. Edukacji Katolickiej. Zauważa też, że choć taka interpretacja jest obecna w najnowszych dokumentach kościelnych (choćby w „Dyrektorium o posłudze i życiu diakonów stałych”, gdzie mowa o diakonacie jako specjalnym znaku sakramentalnym Chrystusa-Sługi) i rozprawach teologicznych (wg Jana Pawła II diakon uosabia Chrystusa sługę Ojca), to wciąż nie wiemy, jak rozdzielić „bycie głową” przynależne biskupom i prezbiterom i „służbę”, skoro Chrystus Pan jest zarówno najwyższym Sługą, jak i sługą wszystkich. Te pytania ks. Selejdak puentuje uwagą, że rozdzielanie funkcji o charakterze przewodnictwa od funkcji służebnych – a także uznanie, że kryterium odróżniające diakona to reprezentowanie przez niego wyłącznie Chrystusa Sługi – jest problematyczne.

Sytuacja jest więc otwarta. Diakonat w nieujednoliconej formie – ordynowanych i nieordynowanych kobiet – istniał w starożytnym Kościele. W ostatnich dekadach na nowo powstaje teologia diakonatu. Może właśnie takiej posługi – posługi kobiet – potrzeba dziś Kościołowi? ©

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Teolożka i publicystka a od listopada 2020 r. felietonistka „Tygodnika Powszechnego”. Zajmuje się dialogiem chrześcijańsko-żydowskim oraz teologią feministyczną. Studiowała na Papieskim Wydziale Teologicznym w Warszawie i na Uniwersytecie Hebrajskim w… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 21/2016