Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Sygnalizowany materiał zaczyna się na stronie trzeciej. Tutaj komunikat zostaje wyeksponowany w wersji wyostrzonej: "Co roku z powodu błędów lekarskich znika w Polsce małe miasto". Już nie trzeba pytać, co znaczą słowa z pierwszej strony "może umierać" i wachlarz od liczby cztero- do pięciocyfrowej. W lekturze okazuje się zresztą, że owe przerażające dane to szacunki jednego instytutu naukowego, wysnute z danych statystycznych amerykańskich, brytyjskich i niemieckich. Bo w Polsce nikt nie zbiera takich danych.
Trudno o bardziej poruszający temat niż ta właśnie sprawa: życie zagrożone nie tylko przez ludzką niezdolność do niepopełniania błędów, ale przez winy: zaniedbań, ignorancji, a i wstrząsającej nieczułości, jeszcze z brakiem wyobraźni splątanej... Ale właśnie lektura podnoszonych alarmów musi zrodzić pytanie o ich funkcję i spodziewane rezultaty. Jaką mają spełniać rolę? Najsłuszniej piętnują, ale przecież, strasząc, chcą niewątpliwie także pomagać i zmieniać na lepsze?
Tytułowa w tygodnikowym artykule "strefa milczenia" nie odnosi się do faktu milczenia na temat fatalnych skutków zaniedbań i błędów sztuki lekarskiej. Bo o tym mówi się coraz głośniej. Autorka artykułu ma na myśli milczenie lekarzy solidarnych z kolegami winnymi śmierci lub krzywdy pacjentów, co powoduje, że uzyskanie odszkodowania tak często staje się niewykonalne. Czy łatwo jednak wyobrazić sobie wojnę w zespole lekarskim albo lekarsko-pielęgniarskim? I tak już relacje o winach tych, którzy sieją krzywdę zamiast pomocy, składają się na obraz oskarżycielski, na którym staje naprzeciw pacjenta jego potencjalny wróg. Do roszczeń to na pewno zachęca, ale czy rokuje zmianę na lepsze? Czy od piętnowanych spodziewać się można, że będą inni? W wywiadzie przeprowadzonym w tymże "Tygodniku" przez autorkę "Strefy milczenia" dr Krajewski z Naczelnej Izby Lekarskiej mówi: "Lekarze czują się osaczeni". Nad tym trzeba zastanowić się długo i głęboko. Bo medialna funkcja oddziaływania na rzeczywistość zmienia się na naszych oczach. Może okazać się nie tak skuteczna, jakbyśmy chcieli, może nawet mijać się z celem...
Uświadamiam sobie, że dawno już nie czytałam w prasie ogłoszeń z podziękowaniami za pielęgnację, leczenie i opiekę.Czy dlatego, że nie ma już komu i za co dziękować, czy też straciliśmy chęć bycia wdzięcznymi? A może teraz nie wolno? Każda odpowiedź wydaje się absurdalna.