Popielec: prochem jesteś czy nadzieją?

Wspomnienie komór gazowych i krematoriów, zbiorowych mogił Katynia, gruzów WTC i tylu innych miejsc, napiętnowanych absurdalną eskalacją nienawiści - skłania do buntu. Zrozumienie może przynieść jedynie wiara w Boga-Człowieka, który oszalał z miłości do ludzi.

13.02.2005

Czyta się kilka minut

Czterdzieści dni Wielkiego Postu. Klucz hermeneutyczny lektury znamy aż za dobrze. Czterdzieści lat wędrówki Narodu Wybranego ku Ziemi Obiecanej to figura uwikłania w grzech i błąkania się po bezdrożach niewiary. Czterdziestodniowy post Jezusa na pustyni - z przełamaniem pokus konsumpcjonizmu, pychy i władzy w tle - to ideał pokutny chrześcijanina. Czterdziestodniowy post Kościoła - z rozważaniem misterium ustanowienia Eucharystii, dramatu Golgoty i tajemnicy paschalnej - to droga wspólnoty odczytującej swoją historię w świetle historii zbawienia.

Nie trzeba przywdziewać worów pokutnych, ale - jak jednoznacznie sugeruje Ewangelia - umyć twarz i rozweselić oblicze (por. Mt 6, 16-18). Naszego postu nie rozpoczynamy jednak rytualnym obmyciem twarzy, lecz liturgicznym aktem posypania głów popiołem, sporządzonym z poświęconych przed rokiem gałązek palmowych. Ten prosty obrzęd stanowi pozostałość po starożytnej liturgii nakładania pokuty na publicznych grzeszników, którą praktykowano od połowy VII w. Pokutnicy gromadzili się w świątyni, wyznawali grzechy, kapłan zaś posypywał ich głowy popiołem, nakazując opuszczenie wspólnoty na czas pokuty. Z czasem, dla podkreślenia solidarności Kościoła z uznanym za trędowatego grzesznikiem, rozciągnięto wspomniany zwyczaj na wszystkich uczestników liturgii.

Obrzędowi towarzyszy słowo. Posoborowa liturgia Środy Popielcowej dysponuje dwiema formułami, z których każda inaczej oddaje sens znaku liturgicznego. Coraz częściej używa się formuły: “Nawracajcie się i wierzcie w Ewangelię" (Mk 1, 15). To bynajmniej nie jest wezwanie ad extra, skierowane do innych. To nie jest też motto nowej ewangelizacji, usiłującej przekonać oświeconego Europejczyka XXI wieku, zanurzonego w kulturę coraz częściej nazywaną postchrześcijańską. W wezwaniu “Nawracajcie się" pobrzmiewa raczej życzliwy głos samego Boga zatroskanego o człowieka oraz świadomość, że za przemianą życia i wiarą w Dobrą Nowinę stoi nadzieja. Jeszcze raz dano nam szansę na uwierzytelnienie naszych poczynań i zrozumienie ich celowości. Dlatego Kościół wielokrotnie podejmuje wspólną pracę pokutną - w przekonaniu, że przemianę świata najlepiej zacząć od przemiany siebie.

Coraz rzadziej bywa natomiast używana formuła: “Prochem jesteś i w proch się obrócisz". Unikamy jej, odczytując jako niewyszukany komunikat o ludzkim przemijaniu. Za dużo w niej pesymizmu i negacji. Za dużo śmierci. Wzdragamy się przed myślą o byciu popiołem i prochem. Być prochem oznacza uznać własną nicość; upokorzyć siebie i przyjąć ogrom upokorzenia. W czasach, gdy na człowieka chcemy patrzeć jako na obraz Boży, czymś wysoce niestosownym jest powiedzieć komuś, że “jest prochem". Co więcej: nawet gdy przyjdzie umrzeć, to przecież non omnis moriar - nie wszystek umrę. Może coś po sobie zostawię? Może będę żył w czymś lub kimś? Logika walki o osobiste przetrwanie w historii podpowiada, że za tym popiołem, za tym prochem nie stoi w ogóle żadna treść i żaden przekaz, które mogłyby przyczynić się do rozwoju naszego życia duchowego i zrozumienia naszej obecności w świecie. Życie w krainie dobrobytu rzadko sprzyja myśleniu o upokorzeniach Wielkiego Piątku. Nie czas myśleć o przemijaniu, gdy za pasem wiosna.

A jednak. Nie jesteśmy w stanie wyprzeć z naszej świadomości prawdy o przemijalności, kruchości i ocierającej się o nicość egzystencji. “Prochem jesteś" powraca do nas - chciane czy niechciane - przy spodziewanych i niespodziewanych okazjach. Przed oczami przesuwają się obrazy, których skojarzenie z popiołem zdaje się naznaczone niemal makabrą, jednak nie sposób od tych skojarzeń uciec. Wyobraźnia i pamięć, fotografie i słowo świadków przywołują konkretnych ludzi, mężczyzn, kobiety, dzieci, którzy na skutek diabolicznego opętania i niepojętego bestialstwa w okamgnieniu stali się fizycznym popiołem. W obliczu Auschwitz konstatacja “Prochem jesteś i w proch się obrócisz" brzmi niemal jak cyniczny śmiech obłąkanego szaleńca, który nie potrafi wydobyć z siebie chociażby krzty empatii. Wspomnienie komór gazowych i krematoriów, zbiorowych mogił Katynia, dżungli Kambodży, ofiar WTC i tylu innych miejsc na świecie, napiętnowanych absurdalną eskalacją nienawiści człowieka ku człowiekowi, skłania przede wszystkim do buntu.

“Prochem jesteś i w proch się obrócisz" - komunikat wypychany ze świadomości mieszkańców krain materialnego dobrobytu - powrócił w postaci słowa, do niedawna znanego wyłącznie wąskiemu gronu geologów i meteorologów. Tsunami. Złowieszczy wyraz, który sam z siebie nie jest obciążony złem moralnym, nie jest niezrozumiałym wytworem ludzkiej nienawiści, a jednak przyniósł zniszczenie i grozę. Niecodzienna to sytuacja, gdy nieznane słowo w kilkanaście minut znajduje się na ustach całego świata. Stało się tak za cenę dziesiątków tysięcy istnień ludzkich, nagle zmiecionych z powierzchni ziemi. Plaże i ogrody zapełniły się zwłokami kobiet, mężczyzn i dzieci, które należało spopielić, aby uchronić ocalałą resztę przed groźbą epidemii. I znów uwaga o przemijaniu postaci tego świata może zabrzmieć jak pusty slogan, za którym - jak się wydaje - nie stoi żaden przekaz przybliżający Boga tym, którzy przeżyli. Nawet więcej: niemal naturalnie rodzi się bunt. Jak bumerang powraca dramatyczne pytanie, gdzie wtedy był Bóg. Czy za tymi prochami i popiołami stoi nadzieja?

Zrozumienie może przynieść jedynie wiara w Boga-Człowieka, który oszalał z miłości do ludzi tak dalece, że sam pozwolił zetrzeć się na proch. Bóg, w swoim Synu, podjął męczeństwo, pozostawiając człowiekowi zadanie rozszyfrowania zagadki przemijalności i cierpienia. Nie tylko cierpiał w określonym punkcie historii, pozwalając się zetrzeć na proch w Wielki Piątek, ale jeszcze podjął drogę cierpienia, miłując człowieka aż do końca. Szubienica Krzyża Jezusa, towarzysząca czterdziestodniowej drodze Wielkiego Postu, przypomina, że wszędzie tam, gdzie z powierzchni ziemi zniesione zostało niesprawiedliwie lub niespodziewanie ludzkie życie, tam ponownie ukrzyżowano Chrystusa.

“Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych"... (Mt 25, 40). Tylko taka perspektywa, jak pisał niedawno w “Tygodniku" o. Wacław Hryniewicz, umożliwia zrozumienie, gdzie był Bóg, gdy ludzie urągali człowieczeństwu, traktując innych jak robactwo.

Totalne utożsamienie się Chrystusa z cierpiącymi i unicestwianymi w każdym czasie stanowi zatem kres rozumienia tajemnicy “prochu ludzkiej egzystencji", który paradoksalnie kresem wcale być nie musi. Jest raczej wyzwoleniem nadziei. Dziś bardziej niż pytanie, gdzie był Bóg, gdy na proch ścierane było życie ludzkie w Auschwitz i na plażach zalanych tsunami, powinno nas trapić, gdzie znajduje się człowiek po Auschwitz i tsunami. Jeżeli w sercu panuje chłód i obojętność, to nadal błąkamy się po bezdrożach skołatanego rozumu i chorej woli, bezmyślnie posypując głowy popiołem. Niczym będzie zewnętrzny post, pozbawiony wewnętrznej pokuty i radykalnej przemiany życia. Jeśli zaś uda nam się z pomocą Boga przezwyciężyć pokusy oraz z własnej woli pochylić się nad upokorzonym w człowieku Chrystusem, wówczas popiół Środy Popielcowej sporządzony ze zwycięskich gałązek palmowych, popioły obozów zagłady, prochy pozostałe po tsunami mają szansę stać się zapowiedzią nowego życia. One też wskażą na ostateczny triumf ducha, dzięki któremu zniszczalne ciało dotrze kiedyś do chwały zmartwychwstania.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 07/2005