Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
W sensie – w nurcie, a nie z brzegu do brzegu. Jan Pietrzak nie na żarty zafascynował się byciem spiritus movens w przestrzeni symbolicznej, i po stworzeniu hymnu Abypolski postanowił skierować swój kreacyjny impet na architekturę, i to od razu monumentalną. Teraz promuje wiślaną wizję upamiętnienia rozgromienia bolszewii.
Od czasu, kiedy z nurtu wynurzyła się Syrenka, nic istotniejszego od Łuku Pietrzaka nie wypłynęło, przynajmniej w Warszawie. Czym Łuk Pietrzaka różni się od, dajmy na to, Łuku Erosa? Patriotycznym wektorem miłosnego napięcia, no i skalą, nie owijajmy w bawełnę niczym Christo: wiślany monument będzie mieć 200 metrów.
Nurtuje mnie pytanie, czemu w wodzie? Czyżby bitwa warszawska pomyliła się Panu Jankowi z bitwą pod Oliwą? Nie uważał na kursie wieczorowo-zaocznym? Niezupełnie, idzie ponoć o ominięcie w procesie decyzyjnym nieprzejednanie nieprzychylnych patriotycznym wizjom urzędników warszawskich: jak będzie w wodzie, to decyduje minister prof. Szyszko. Genialne! Szyszko, i jasne wszyszko, to się nie może nie udać – i zgoda na dwustumetrowy monument będzie, i budulec będzie! Wizjonerski plan Pana Janka prawdopodobnieje w oczach, formalnościom niewątpliwie wkrótce stanie się zadość.
No właśnie, rzućmy okiem na formę. Ciekawa sama w sobie patriotyczna: trochę takie Rodło, tylko że w 3D. No i skala powala: dwieście metrów piechotą nie chodzi, zwłaszcza po wodzie. Wymowa też prawidłowa: oto Jan Pietrzak raz na zawsze odzyskuje dla prawicy tęczę! Wiślana Tęcza Pietrzaka miażdży tamtą, słusznie spaloną. Czy Pan Janek tak świadomie zamierzył? Nie wiadomo. Mam nadzieję, że się niebawem w tej sprawie wypowie na pasku w TVP Info.
Nie ma sensu kupować kredensu. Zamiast w pocie czoła wykuwać czy odlewać nie wiadomo jakie monumenta, które i tak nie wyjdą, wyjdą krzywo albo wyjdą bokiem, lepiej zmieniać nazwę temu, co już jest – tak się przechodzi do historii bez ryzyka wpadki. Zamiast budować swoją wiślaną tęczę, niech Pan Pietrzak śmiało użyje swoich wpływów w Partii Rządzącej, oczaruje marszałka Terleckiego z Krakowa i niech parlament nocą, w trybie pendolino, przegłosuje uroczystą zmianę nazwy stolicy Polski. Z „Warszawa” na „Jarosława”. Jarosława stolicą Abypolski! Bracia Karnowscy przyklasną, a każdy ekswarszawiak zapamięta, że sam Pan Pietrzak to zaproponował. Zaprawdę, każdemu się to w pamięci wyryje. Co? Nieprawdopodobne? Że niby Partia Rządząca nie może tak zrobić, że do czegoś tak absurdalnego i bezczelnego się nie posuną? Hmmmm... Suweren uśmiecha się filuternie, szukając furtki. ©