Polskie kryzysy na tle „demoludów”

Kryzysy w PRL nie były od siebie izolowane: społeczeństwo pamiętało poprzednie "miesiące", co sprzyjało kształtowaniu się społecznych zachowań wobec władzy i przekazywaniu ich następnym pokoleniom.

01.12.2010

Czyta się kilka minut

Ważną cechą społeczeństwa ZSRR był ułomny i nieciągły charakter jego pamięci historycznej. Był to rodzaj tabula rasa po zlikwidowaniu wielkiego odsetka ludzi z klas posiadających, poważnej części inteligencji rosyjskiej i inteligencji innych narodów, a także - przez czystki - elity rządzącej. Mordowano ludzi myślących i niezależnych, ale też buntowników najróżniejszej proweniencji. Gdy więc nadeszła epoka głasnosti Michaiła Gorbaczowa, nawiązywano tam głównie do odległej, wręcz przedrewolucyjnej przeszłości i doświadczeń.

Inaczej było w krajach zwasalizowanych przez Moskwę w wyniku II wojny światowej. Pamięć o przeszłości była tu mniej czy bardziej - jak w Polsce - zakorzeniona także dlatego, że żyli jeszcze ludzie, którzy pamiętali czasy przedkomunistyczne, a także liczni ci, którzy uczestniczyli w zrywach wolnościowych i demokratycznych.

Destalinizacja i jej skutki

Podczas gdy wcześniejsze, sprzed lat ­1955-­56, naśladownictwo modelu radzieckiego w krajach wasalnych było na ogół dosłowne, to po śmierci Stalina i walkach diadochów, zakończonych zwycięstwem Nikity Chruszczowa i przyspieszeniem destalinizacji po XX Zjeździe KPZR, Związek Radziecki przestał być dla państw ościennych "matrycą". Oczywiście, trwał narzucony sojusz gospodarczy (RWPG) i militarny (Układ Warszawski), ale mechanizm prostego przenoszenia wzorów z kremlowskiej centrali stał się właściwie nieaktualny, a w Polsce może jeszcze mniej oczywisty.

Był to zwłaszcza skutek demistyfikacji Stalina. Tak się musiało stać, skoro ogrom zbrodni okresu stalinowskiego trzeba było jakoś wytłumaczyć, a wygodnym wyjaśnieniem było zrzucenie winy na samego despotę. Siła destrukcji mitu Stalina była ogromna, ale przebiegała odmiennie w poszczególnych partiach rządzących w państwach bloku. Ograniczając się tu do PZPR, powiedzmy, że prócz rewelacji z tajnego referatu Chruszczowa były jeszcze, poprzedzające i przyspieszające je, rewelacje płk. Józefa Światły - wysokiego funkcjonariusza Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, który uciekł na Zachód - przekazywane do kraju przez Radio Wolna Europa. Także pod ich wpływem odwołano Stanisława Radkiewicza, szefa MBP, zmieniono jego strukturę i wszczęto śledztwa przeciw niektórym jego funkcjonariuszom.

Destalinizacja w ZSRR nigdy nie poszła tak daleko jak w Polsce czy Czechosłowacji z lat 1967-68. Nadto hamowana była nawrotami twardej linii ideologicznej i politycznej, duchem ze stalinizmu. Nie oznaczała też zrezygnowania przez Kreml z polityki utrzymywania żelazną ręką porządku w jego imperium zewnętrznym.

Niemniej dyrektywy płynące z Moskwy już nie obowiązywały bezwzględnie, przynajmniej nie zawsze, a "bratnie" partie z wasali zyskiwały status satelitów. Nie było to mało - starczy np. porównać stosunki z Moskwą dwóch przywódców PZPR, Bolesława Bieruta i Władysława Gomułki, czy specjalną pozycję Nicolae Ceauşescu w Rumunii. Tej ogólnej ewolucji sprzyjały poli­centryczny charakter międzynarodowego ruchu komunistycznego, rywalizacja radziecko-chińska, eurokomunizm jako odpowiedź na zgniecenie w 1968 r. Praskiej Wiosny, wreszcie spontaniczna reakcja różnych kręgów lewicy w Europie i świecie na powstanie Solidarności.

Wszystko to jednak nie oznacza, że komunizm przestał być totalitarny. Przecież i w Polsce niemal do końca realnego socjalizmu PZPR kontrolowała główne instrumenty władzy totalnej, których w razie potrzeby mogła użyć.

Polska powtarzalność

Polskie kryzysy nie były od siebie izolowane mentalnie ani świadomościowo, gdyż społeczeństwo pamiętało poprzednie "miesiące". Sprzyjało to kształtowaniu się społecznych zachowań wobec władzy i przekazywaniu ich następnym pokoleniom. W ten sposób uczestnicy kolejnych buntów okazywali się zwykle mądrzejsi od poprzedników. Niewątpliwie także władza częściej reagowała rozważniej.

Na Węgrzech w 1956 r. wybuchło prawdziwe powstanie, wręcz rewolucja; w Berlinie w czerwcu 1953 r. miał miejsce rzeczywisty bunt robotników - oba wystąpienia zakończyły się bezpośrednio klęskami i równie skrajnie negatywnymi skutkami dalszymi; oba zostały stłumione przy decydującym udziale wojsk ZSRR. Natomiast Grudzień ’70, choć tragiczny, w swych skutkach politycznych okazał się przecież pozytywny, także odnośnie zachowań władzy wobec następnych buntów. W Czerwcu ’76 i Sierpniu ‘80 Edward Gierek nie odważył się na takie represje, na jakie zdecydował się Gomułka w Grudniu ’70, a które - za przyzwoleniem i poduszczeniem Kremla - zmiotły go ze sceny politycznej.

Specyfiką polską była powtarzalność wielkich kryzysów i wstrząsów społecznych, niewystępująca gdzie indziej. W Czechosłowacji w czerwcu 1953 r. odnotowano bunt o cechach zbrojnego powstania, a potem właściwie już tylko Praską Wiosnę (choć był to potężny ruch wolnościowy, który wstrząsnął całym blokiem). Później czechosłowacka Karta ’77 miała już ograniczony zasięg oddziaływania i objęła raczej niewielką grupę intelektualistów i inteligencji.

Na Węgrzech powstanie z 1956 r. miało cechy ruchu narodowego i wolnościowego - inaczej niż polskie bunty i wstrząsy, których składnik narodowy był przeważnie nieco ukryty ze względu na okoliczności geopolityczne.

Trudne warunki materialne, cięższe niż w Polsce, występowały zapewne w Bułgarii, a na pewno w Rumunii. Ale Bułgarzy właściwie się nie buntowali. Rumuńscy górnicy zastrajkowali na większą skalę w 1977 r., a w lutym 1987 r. w Braszowie robotnicy wzniecili bunt na tle warunków bytowych i stosunków pracy. Jednak w obu państwach panowała bezwzględna dyktatura, w kraju Ceauşescu w istocie stalinowska i totalna.

Tradycje i traumy

Polskie "miesiące" miały też swoje insurekcyjne tradycje, będące skutkiem przejmowania przez naród i społeczeństwo szlacheckiej (czy raczej postszlacheckiej) mentalności, a także intensywnego wychowania patriotycznego w II Rzeczypospolitej. Ale zarazem, jeśli chodzi o treść formułowanych żądań i ich artykulację, owe "miesiące" odznaczały się rodzajem powściągliwości - niewątpliwie wynikającej z pamięci o polskich traumach, zwłaszcza tej dotyczącej Powstania Warszawskiego.

Mentalnego rodowodu szlacheckiego nie było natomiast w Czechach i na Słowacji, która miała dodatkowo świeżą świadomość odrębności narodowej. Węgrzy byli wprawdzie podobni do Polaków, ale po 1956 r. ciążyła na nich trauma klęski, która powściągała ich poczynania. ZSRR dwa razy zbrojnie interweniował na Węgrzech: 24 października 1956 r. oraz - po ogłoszeniu przez Imre Nagya powrotu do systemu wielopartyjnego i wystąpienia Węgier z Układu Warszawskiego oraz ogłoszeniu neutralności - 4 listopada 1956 r. Za drugim razem na Węgry wkroczyło ok. 60 tys. radzieckich żołnierzy, walki pochłonęły kilka tysięcy ofiar, 200 tys. ludzi uszło na Zachód, w więzieniach przetrzymywano kilkanaście tysięcy (amnestię ogłoszono dopiero na początku lat 60.).

Z czasem komuniści węgierscy zdecydowali się na zliberalizowanie gospodarki i odwilż w kulturze. Podniosła się stopa życiowa, można było wyjeżdżać za granicę, względny dobrobyt odwodził od buntów - "gulaszowy socjalizm" działał, rodząc też zachowania bardziej wsobne, wyrażające się choćby w objawach niechęci Węgrów wobec Polaków, uznanych za "konkurentów" na wewnętrznym rynku dóbr konsumpcyjnych.

Z wyjątkiem Węgier (w 1956 r.), w żadnym kraju bloku nie nastąpiło tak głębokie załamanie partii komunistycznej, jak w Polsce lat 1980 i 1981/82; partię opuściło wtedy ponad 800 tys. osób. Wojciech Jaruzelski - energicznie nakłaniany do tego przez innych przywódców komunistycznych, zwłaszcza radzieckich - uznał wówczas, że jedynym ratunkiem dla reżimu jest odwołanie się do użycia wojska, wszystkich sił porządkowych i służb specjalnych na skalę wręcz niespotykaną. Zatem wybrano wariant często stosowany w Ameryce Łacińskiej. Był to pośredni dowód głębokości kryzysu systemu.

Odmiennością niespotykaną w innych krajach była też rola Kościoła i, od 1978 r., oddziaływanie na polskie społeczeństwo charyzmatycznej postaci Jana Pawła II - zdecydowanie silniejsze niż gdzie indziej. Ale siła Kościoła była nie tylko siłą instytucji, lecz przede wszystkim zakorzenienia wiary. W Polsce nie było takich podziałów religijnych jak na Węgrzech czy w Rumunii, ani takich tradycji laicyzacyjnych jak w Czechosłowacji. O tym zakorzenieniu świadczyły poniekąd zachowania ludzi z "obozu władzy": na co dzień nie będąc religijni, niespecjalnie obawiali się np. chrzcić dzieci - co w NRD czy Czechosłowacji było nie do pomyślenia.

Odmiennością polską było też nieskolektywizowane rolnictwo: chłopi pracujący na swoim i dla siebie - co miało oczywisty wpływ na postawę ludności wiejskiej.

Komuniści kontra komuniści

Stalinizm w Polsce trwał nieco krócej niż w innych krajach bloku, a terror - choć najpierw masowy, a później powszechny (rozróżnienie jego faz za Andrzejem Paczkowskim) - nie był tak krwawy w porównaniu z innymi reżimami, ze względu m.in. na słabe zakotwiczenie komunizmu, niechęć czy w pewnych okresach wrogość do niego ze strony społeczeństwa, siłę Kościoła. O polskiej odmienności świadczy tu poniekąd ­casus Władysława Gomułki: więzionego, ale nie skazanego. Gomułka był przekonanym komunistą, ale miał charakter, potrafił się nie zgadzać ze Stalinem. W innych krajach, w "procesie zaostrzającej się walki klasowej" (jak wtedy lubiano to określać) szybko rozprawiano się z mniej czy bardziej oczywistymi oponentami obowiązującej linii. Gomułka przeżył, choć popadł w niełaskę.

Ówczesny lider Bolesław Bierut, mimo kilku przygotowywanych już po śmierci Stalina wersji rozprawy z Marianem Spychalskim, bliskim współpracownikiem Gomułki, nie zdecydował się jednak na proces tego pierwszego. Wiadomo, że gdyby to nastąpiło, uruchomiony mechanizm najprawdopodobniej objąłby Gomułkę jako przywódcę tzw. odchylenia prawicowo-nacjonalistycznego. Choć gorliwość ówczesnego kierownictwa PZPR w walce z wrogami prawdziwymi czy wyimaginowanymi była oczywista (dowodem choćby wyroki śmierci wydawane na generałów i oficerów w sfingowanych procesach, nie mówiąc już o tysiącach innych ofiar), to nie była tak wielka jak u sąsiadów - nie było w Polsce procesów typu László Rajka czy Rudolfa Slánskiego.

Dlaczego tak się stało, historycy tłumaczą różnie. Np. tym, że w kierownictwie PZPR silna była pamięć o losie KPP, do której dziedzictwa PZPR się odwoływała: przebywające w ZSRR przywództwo KPP zostało zlikwidowane, a partia w 1938 r. rozwiązana. Co oczywiście nie wykluczało w pełni hołdowniczego stosunku PZPR do Moskwy.

Kreml i polskie bunty

Inny był też kształt i oddziaływanie polskiej opozycji, zwłaszcza od końca lat 70., zdecydowanie liczniejszej i silniejszej niż gdzie indziej - w innych krajach bloku takiego zjawiska nie było. A pewne znaczenie dla specyfiki Polski miało i to, że była dużym krajem, stąd i skala możliwego sprzeciwu bywała większa - przykładem liczebność Solidarności (ponad 9 mln członków), która w żaden sposób nie pasowała do ram ustrojowych i ideologicznych PRL. Toteż i interwencja zbrojna Kremla w Polsce byłaby dlań w każdym przypadku skrajnie niewygodna, jeśli nie ryzykowna - ze względu na możliwe rozmiary i formy oporu.

Najbliżej podjęcia takiej decyzji Kreml był dwukrotnie. Najpierw w Październiku ’56, gdy odnotowano już ruchy wojsk radzieckich stacjonujących w Polsce w kierunku Warszawy. Uważa się, że Moskwa nie interweniowała wtedy militarnie z dwóch przynajmniej powodów: nacisku Pekinu, by z tego zrezygnowała, i obietnic Gomułki złożonych Chruszczowowi, że PRL pozostanie w Układzie Warszawskim i RWPG, i że nie będą kwestionowane podstawy ustroju. Po raz drugi Moskwa była bliska interwencji w grudniu 1980 r. (zrezygnowano z niej m.in. w wyniku ostrzeżenia Moskwy przez USA). Ale w Polsce lat 1980-81 twardogłowi - inaczej niż Vasil Bilak i Alois Indra w Czechosłowacji w 1968 r. - nie wezwali zbrojnej "bratniej pomocy" (choć może nie byli od tego dalecy, jak dowodzi rozgrywka we władzach partii i państwa w półroczu poprzedzającym stan wojenny).

Niewątpliwą odmiennością w zestawieniu z niektórymi sąsiadami Polski był wspomniany, nikły historycznie poziom wpływów komunizmu. W NRD była silna tradycja komunistyczna jeszcze sprzed roku 1933; w Czechosłowacji przed II wojną liczna partia komunistyczna miała swą reprezentację w parlamencie, a po wojnie, jeszcze przed puczem z 1948 r., była już bardzo znaczną siłą. Koloryt polski wyrażał się też w silnych nastrojach antyrosyjskich - co nie było w regionie wyjątkiem (podobnie odczuwali Węgrzy czy Rumuni), ale było mocniej zakodowane w społecznej pamięci (XIX-wieczne powstania, wojna 1920 r., 17 września 1939 r., Katyń).

Gomułka zatoczył koło

Politolodzy i historycy dziejów najnowszych, np. Jerzy Holzer, wychwycili interesującą zależność: w sytuacji, gdy dochodziło do żywiołowych buntów na dużą skalę, władze komunistyczne reagowały na nie ostrymi represjami z użyciem wojska (np. bunt w czeskim Pilźnie w czerwcu 1953 r., polskie Czerwiec ’56 i Grudzień ’70), a czasem też z przywołaną militarną ingerencją radziecką (Berlin ’53, Węgry ’56). Gdy natomiast uczestnicy wystąpień zdołali utrzymać je w ryzach, władze sięgały raczej po rozwiązania polityczne (Październik ’56, Sierpień ’80): albo unikano wtedy nacisku Kremla, albo mimo tego nacisku znajdowano wyjście polityczne. W sierpniu 1980 r. Gierek nie poszedł za radą ambasadora ZSRR, by użyć siły - choć też zapewne nie wiedział o powołaniu w końcu tego miesiąca komisji Biura Politycznego KC KPZR, kierowanej przez Michaiła Susłowa, która analizowała sytuację w Polsce. W każdym razie Gierek odszedł, nie naśladując wariantu Gomułki z 1970 r.

Wprawdzie w Czechosłowacji w 1968 r. zmiany nie miały charakteru żywiołowego, ale tamtejsza partia podjęła przynajmniej dwie decyzje nie do zaakceptowania przez Kreml: zgodziła się na pluralizm polityczny i zniosła cenzurę. Dodać trzeba, że istotny wpływ na podjęcie decyzji o interwencji i wejściu do Czechosłowacji "bratnich" wojsk 21 sierpnia 1968 r. miały namowy Gomułki i Waltera Ulbrichta z NRD. Tak oto Gomułka zatoczył koło: zaczynał jako przywódca niesiony przez Polaków na rękach, ten, który sprzeciwiał się naciskom ZSRR i groźbie interwencji - a kilkanaście lat później popychał Leonida Breżniewa do militarnej akcji w sąsiednim państwie, by w końcu rzucić wojsko do stłumienia protestów na Wybrzeżu i rozważać wezwanie Kremla na pomoc...

Natomiast Gierkowi i Stanisławowi Kani w sierpniu 1980 r., podobnie jak później Jaruzelskiemu - jako że nie byli reformatorami partyjnymi - ani w głowie były ustępstwa w rodzaju poczynionych w 1968 r. przez Alexandra Dubčeka w Czechosłowacji. Zresztą doktryna Breżniewa już przecież obowiązywała.

Rzecz o gospodarce

Polskie "miesiące" i podobne wydarzenia w innych krajach odzwierciedlały narastające systemowe sprzeczności realnego socjalizmu - rozdźwięk między głoszoną ideologią a rzeczywistością społeczną, w tym możliwościami realizacji komunistycznych obietnic. Wyczerpawszy tzw. proste rezerwy rozwojowe, system - i w ZSRR, i w różnym stopniu w państwach satelickich - usiłował wejść na drogę modernizacji. Nigdzie się to nie udało: nieznaczne modyfikacje systemu nakazowo-rozdzielczego nie mogły wprowadzić gospodarki na tory innowacyjności (nadto, zmiany były hamowane przez inercję i skostnienie systemu politycznego; także interesy systemowych elit, w tym administracji i kadr zarządzających gospodarką, blokowały próby śmielszych reform).

Paradoksalnie, te systemowe sprzeczności potwierdza przykład zawrotnego rozwoju gospodarczego Chin, uruchomionego dzięki szerokiemu wprowadzeniu elementów gospodarki rynkowej. Ekonomicznie sprawny komunizm nie jest możliwy, bo też i Chiny Ludowe nie są już komunistyczne. Choć władzę nadal sprawuje KPCh, jej ideologia jest sztafażem przykrywającym hybrydową (w tym klanowo-rodzinną) strukturę własności i panowania oraz wielkie zróżnicowanie społeczne. Chiny są nadal państwem autorytarnym czy nawet totalnym. Ich przykład dowodzi jednak, że aby osiągnąć rzeczywistą konkurencyjność ekonomiczną, należy znieść władzę ideologii nad gospodarką, a to oznacza koniec komunizmu, tak jak go dotąd rozumiano.

Nie powinno więc dziwić, że próby zmian gospodarczych w państwach bloku nie udawały się lub nie przynosiły długotrwałych efektów. Tak stało się również z reformami, które kiedyś cieszyły się nawet niezłą opinią: na Węgrzech, w CSRS czy NRD (choć pozwalały one ludziom trochę lepiej żyć i przejściowo stabilizowały system).

Natomiast w PRL wszystkie podejścia do reform gospodarczych kończyły się niepowodzeniem. Także dlatego przyczyny polskich "miesięcy" (wyjąwszy może Październik ’56 i z pewnością Marzec ’68) kryły się w złej sytuacji materialnej ludzi, braku towarów czy chronicznej nierównowadze rynkowej, której usiłowano zaradzić przez mniej lub bardziej drastyczne podwyżki cen artykułów pierwszej potrzeby, zwłaszcza żywności.

Również i w tym wyrażała się owa polska specyfika...

Prof. JAN KOFMAN (ur. 1941) jest politologiem i historykiem, pracuje w Instytucie Historii Uniwersytetu w Białymstoku i w Instytucie Studiów Politycznych PAN. W latach 80. redaktor naczelny podziemnego Kwartalnika Politycznego "Krytyka". Autor książek, m.in.: "Lewiatan a podstawowe zagadnienia ekonomiczno-polityczne Drugiej Rzeczypospolitej"; "Transformacja i postkomunizm" (z Wojciechem Roszkowskim).

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
79,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 49/2010

Artykuł pochodzi z dodatku „Grudzień '70 (49/2010)