Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Ktoś kiedyś napisał, że nawet potężna armia, lecz pozbawiona wsparcia wywiadu - czyli rozpoznania sił i zamiarów przeciwnika - jest jak ślepy siłacz: nie wie, kiedy i jak uderzyć, aby wygrać; nie wie też, skąd spadną nań ciosy wroga. Czołgi czy samoloty to "mięśnie" armii, wywiad - jej "oczy".
Po 1939 r. okupowana Polska znalazła się z boku kluczowych frontów. Polscy lotnicy w Anglii czy żołnierze pod Monte Cassino nie wpłynęli rozstrzygająco na losy wojny. Pozostawali w cieniu wielkich armii sowieckich, amerykańskich, brytyjskich. Inaczej rzecz wygląda, gdy chodzi o polski wywiad - ten działający w Europie Zachodniej i Afryce oraz ten organizowany przez AK nie tylko pod okupacją, ale też w Niemczech i na zapleczu frontu wschodniego. Nawet brytyjscy historycy przyznają dziś, że gdyby nie polski wywiad, wojna trwałaby kilka lat dłużej.
Był on "oczami" aliantów.
A jednak wysiłek tych ludzi, ich dokonania i ofiara są słabo znane - nie tylko za granicą, ale też w Polsce (wyjąwszy kilka słynnych spraw). Niewiele wiadomo też o nich samych. Zostali zapomniani, gdyż ich nieszczęściem była gigantyczna dysproporcja: między efektami ich pracy a możliwościami ich wykorzystania - dla Polski. Z efektów tych korzystali Brytyjczycy, Amerykanie, Sowieci (zachodni alianci przekazywali im informacje uzyskane od Polaków). Natomiast nie skorzystała Polska, której rok 1945 nie przyniósł wyzwolenia.
Chcemy opowiedzieć o tych ludziach.