Polska napoleońska

Że Napoleon oszukiwał Polaków dla własnej korzyści, to nam powtarzają już milion razy i w różnych językach. Niech temu wierzy, kto chce, tylko Polacy, których to bliżej interesuje, temu nigdy nie uwierzą.

28.11.2004

Czyta się kilka minut

To słowa majora Waleriana Łukasińskiego, kilkadziesiąt lat przetrzymywanego w carskim więzieniu. “Gdyby nie Bonaparte - tłumaczył mi przed kilku laty prof. Stanisław Stomma - nie odrodziłaby się Polska niepodległa". Księstwo Warszawskie, wprawdzie ograniczone terytorialnie i upośledzone politycznie, stanowiło jednak impuls konieczny narodowi do przetrwania ponad stu lat niewoli.

Znaczenia Napoleona nie wolno jednak zawężać do spraw ustrojowych czy państwowych. Szymon Askenazy pisał o nim: “Złączył w dziejach nierozerwalnie siebie, wzlot swój i upadek ze sprawą polską i jeszcze w zostawionych po sobie i w swym dziele zwaliskach przekazał jej niejedną, przetrwałą do dziś dnia wartość realną, a żywotną po wszystkie czasy duchową. Tego mu Polska, wypróbowana od obcych przez zło co niemiara, przez żadne niespieszczona dobro, a wiedziona właściwym narodowi instynktem szlachetnym i prawym, wrodzonym sobie także porywem ku temu, co naprawdę wielkie - nie zapomniała". Pod koniec wieku XVII i na początku XVIII kształtuje się nowożytne rozumienie idei narodu. Pomijając blask Konstytucji Trzeciego Maja i Powstanie Kościuszkowskie, Polska wkracza w nowe czasy upokorzona przez sąsiadów, obalona przez obywatelską anarchię, pobita militarnie. Honor i dumę - wartości dla narodu trudne do przecenienia - odzyskuje dopiero pod sztandarami Napoleona. Przecież nie przez przypadek śpiewamy: “Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy".

Jeżeli założymy, że Polacy są jedynym narodem, który szczerze pokochał Napoleona - nawet we Francji można, o zgrozo, usłyszeć, że Bonaparte to marny Korsykanin albo obojętny na republikańskie ideały tyran - nie powinna dziwić otwierająca wystawę “Napoleon i Polacy" sporych rozmiarów reprodukcja: “Napoleon I w stroju koronacyjnym" pędzla François Gérarda. To słynne przedstawienie Bonapartego, majestatyczne i władcze, wygląda jak wyjęte wprost z ram ołtarza.

Wystawę, umiejętnie wpisaną w architekturę i atmosferę Arsenału, charakteryzuje logicznie i konsekwentnie prowadzona narracja; począwszy od walk we Włoszech i utworzenia Legionów Dąbrowskiego, przez kolejne napoleońskie kampanie i Księstwo Warszawskie, na masce pośmiertnej Napoleona skończywszy. Największy atut w tym, że w jednym miejscu - nareszcie! - dzięki współpracy kilku instytucji, pod kierownictwem Muzeum Narodowego w Krakowie i Muzeum Wojska Polskiego w Warszawie, udało się zebrać rozproszone po kraju perły i perełki z okresu napoleońskiego.

Na marginesie: skoro wystawa odniosła sukces - nawet w dzień powszedni przychodzi wielu zwiedzających - następnym razem warto pokusić się o wykorzystanie nie tylko zbiorów muzeów państwowych, bibliotek czy archiwów, ale także kolekcji prywatnych. Przecież w Polsce z pokolenia na pokolenie dziedziczono szwoleżerskie szable i mundury, listy i pamiętniki, odznaczenia i dokumenty, obrazy i ryciny. Zresztą nadal w antykwariatach pojawia się dużo pamiątek z okresu napoleońskiego; upłynęło dopiero dwieście lat... Oryginalny list Napoleona można dziś kupić na aukcji internetowej za kilkaset, a np. mapnik i pamiętnik angielskiego oficera spod Waterloo za nieco ponad tysiąc funtów.

Rozmach przyszłych ekspozycji nie powinien zresztą ograniczać się do wyszukania nowych eksponatów. Fenomen Bonapartego i jego związki z Polską nie kończą się ani na polach pod Brukselą w 1815 roku, ani na Wyspie Świętej Heleny w 1821 roku. Wpływ legendy Cesarza na nasz charakter narodowy, wątki napoleońskie w literaturze czy filmie, postać Bonapartego w publicystyce itd. - taka wystawa zapewne nie pomieściłaby się murach Arsenału, a wiele powiedziałaby o Polakach minionych i współczesnych.

Odłóżmy jednak plany na przyszłość; obecna wystawa również przynosi satysfakcję. Oglądamy mundury, szable, karabiny, bagnety, tarabany: kawalerii i piechoty, polskie i francuskie, a nawet austriackie - zrabowane podczas wojny 1809 roku. Są też mundury i pamiątki osobiste po generałach Janie Henryku Dąbrowskim, Poniatowskim, Krasińskim, Paszkowskim, Kniaziewiczu, Chłopickim, Niemojewskim. Są dokumenty, odezwy, odznaczenia, liczne ryciny i obrazy. Zainteresowanie budzą eksponaty niebanalne: gęsie pióro, którym Bonaparte podpisał traktat w Amiens, przechowywany niczym relikwia suchar Napoleona z 1815 roku, maczuga z drzewa żelaznego przywieziona z San Domingo, para brzytew mameluckich znaleziona na pobojowisku w Egipcie.

Niemal za każdym z eksponatów kryje się fascynująca historia. Za przykład weźmy zminiaturyzowany mundur z szablą, które generał Wincenty Krasiński przyszykował dla syna Zygmunta, a precyzyjnie rzecz ujmując: Napoleona Stanisława Adama Feliksa Zygmunta hrabiego Krasińskiego. Przyszły wieszcz urodził się w lutym 1812 roku w Paryżu, tuż przed katastrofalną dla Bonapartego wyprawą w głąb Rosji. Jedynak, syn szanowanego przez podkomendnych oficera, od razu stał się oczkiem w głowie żołnierzy - dziecięciem pułku. Jak wspominał jeden ze świadków, nieraz “wiarusy, okryci bliznami i zaszczytnemi oznakami męstwa, brali go na ręce, pieścili się z nim i bawili".

Życie generałowicza splotło się jednak z klanem Bonapartych nie tylko poprzez militarny ekwipunek. W wieku dwóch lat Zygmunt otrzymał honorową godność adiutanta Orlątka, przyszłego Cesarza Francuzów i króla Rzymskiego. Mały Napoleon, podobnie jak nieraz jego ojciec, również nosił skrojony na dziecięcą miarę mundur polskich kawalerzystów. Marian Brandys trafnie konstatował: “Nie chodziło bynajmniej o jakąś dziecinną zabawę w wojsko. Z obu stron traktowano rzecz jak najpoważniej. Tak generał, jak i jego najwyższy zwierzchnik byli jeszcze wówczas przekonani, że mały król rzymski - starszy od małego Krasińskiego zaledwie o kilka miesięcy - zasiądzie w przyszłości na tronie francuskim jako cesarz Napoleon II. Polski adiutant i przyjaciel cesarza z lat dziecinnych miałby wtedy otwartą drogę do najświetniejszych stanowisk w napoleońskiej Polsce, kto wie - może nawet do korony".

Brandys dotarł także do pamiętnika pułkownika Gawrońskiego, który opisywał, jak w 1814 roku na placu du Carrousel odbywały się przemarsze wojsk rezerwowych: “Na dole pałacu w oknie przypatrywał się paradzie król rzymski, syn cesarstwa, mający wtedy 4-ty rok. Obok niego bywał syn g-ła Wincentego Krasińskiego, Zygmunt, w równym wieku będąc z tamtym, w stroju polskim występował, z karabelą u boku. Obydwa strzeżeni przez hrabinę Montesquieu, ochmistrzynię dworu, krzyczeli: Vivat! jak pułk polskiej jazdy przechodził...".

Ich losy potoczyły się odmiennie, wspólne mieli jedno: nie zasiedli na wymarzonych przez ojców tronach. Może i dobrze. Historia zna przecież przykład dziecięcia pułku, uwielbianego przez żołnierzy syna wodza, dumnie noszącego miniaturowy miecz. To Kaligula, syn Germanika.

“Napoleon i Polacy", Wystawa w Muzeum Narodowym w Krakowie, Oddział - Muzeum Książąt Czartoryskich “Arsenał", 23 października 2004 - 16 stycznia 2005. Pomysłodawca i konsultant naukowy: prof. Zdzisław Żygulski jun., autor scenariusza i kurator: Tomasz Kusion.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Były dziennikarz, publicysta i felietonista „Tygodnika Powszechnego”, gdzie zdobywał pierwsze dziennikarskie szlify i pracował w latach 2000-2007 (od 2005 r. jako kierownik działu Wiara). Znawca tematyki kościelnej, autor książek i ekspert ds. mediów. Od roku… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2004