Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Katolicy będący krytykami UE mogą także odnieść wrażenie, że oto Papież, który nie tak dawno rzucił na szalę swój autorytet, wypowiadając się za poszerzeniem UE, dziś daremnymi apelami wobec krnąbrnej i zlaicyzowanej Unii próbuje go ratować.
Ludzka twarz integracji
Szukając odpowiedzi na pytanie, po co Unii Europejskiej wartości chrześcijańskie, trzeba zaznaczyć, że zwolennikom ich obecności w unijnej konstytucji nie chodzi o restaurowanie ustrojów politycznych preferujących to lub inne wyznanie religijne. W tej sprawie jest w Europie wyraźny konsens, którego nikt nie zamierza łamać. Takie samo miejsce ma zatem w Unii katolicka Irlandia, laicka Francja, jak i Grecja, której konstytucja zaczyna się od słów “W imię Trójcy Świętej, Jedynej i Niepodzielnej", a jeden z jej artykułów stanowi, że “dominującą religią Grecji jest religia wschodnioprawosławnego Kościoła chrześcijańskiego". Nikt nie zamierza dziś w Europie nikogo na siłę rekatolicyzować. Jak mówił Papież w Parlamencie Europejskim (11.10.1988 r.), “wspólnota polityczna obejmuje w sposób konieczny wszystkich obywateli, do wspólnoty religijnej zaś należą w sposób wolny tylko wierzący".
Jeszcze istotniejsze jest dostrzeżenie, że punkt ciężkości katalogu wartości duchowych, o których uwzględnienie apeluje Papież, stanowią nie tyle treści religijne, co raczej zawarta w nich pewna koncepcja człowieka. Koncepcja, którą w kulturę europejską wszczepiło właśnie chrześcijaństwo, a która - jak wyjaśnił politykom europejskim Jan Paweł II - zawiera się w wartościach takich jak “godność osoby, autentyczna miłość, swobodny rozwój w solidarności z innymi ludźmi, pobudzanie sumienia, otwarcie na rzeczywistości duchowe". I w przekonaniu, że “osoba ludzka stanowi w świecie centralną i nieporównywalną z niczym wartość, że historia ma sens, że możliwy jest postęp w każdej dziedzinie, że wciąż żywa jest nadzieja na zbudowanie świata opartego na sprawiedliwości i solidarności przy poszanowaniu prawa, że można nie pozwolić przytłoczyć się złu" (przemówienie w siedzibie Europejskiej Wspólnoty Gospodarczej, 20.05.1985).
Niechciane siostry demokracji
Kluczem do zrozumienia papieskiego wołania o uwzględnienie wartości religijnych w budowie nowej Unii jest jednak, jak się zdaje, słynne zdanie zapisane przez niego w roku 1991 i powtarzane potem wielokroć. “Historia uczy - przestrzegał wówczas Jan Paweł II - że demokracja bez wartości łatwo się przemienia się w jawny bądź zakamuflowany totalitaryzm".
Sens tej przestrogi oznacza, iż nie mamy pewności, że możliwość ideologicznego uwiedzenia wielkich mas ludzkich odeszła nieodwołalnie do lamusa historii razem z wiekiem XX. Można raczej sądzić, że wielkie polityczne ideologie to bracia i siostry demokracji - jej czarne scenariusze, możliwe także w nowoczesnej Europie. Warto pamiętać, że wielkie ideologie pojawiły się nie w chrześcijańskim średniowieczu czy w okresie XVII-wiecznych monarchii absolutnych, ale dopiero po demokratycznej rewolucji, której symbolem jest w Europie rok 1789. Nie ma zatem dobrych racji, by być pewnym, iż krocząc dalej drogą liberalnej nowoczesności - przy której znacznie więcej rozwidleń niż drogowskazów, pytań niż odpowiedzi, łajdaków niż autorytetów - znów nie ulegniemy pokusie i zmęczeni wieloznacznością i pomieszaniem nowoczesnych języków - nie sprzedamy duszy, rozumu i wolności politycznym szarlatanom obiecującym “świat prostych wartości".
Z technologicznego punktu widzenia świat rozwija się coraz szybciej, a życie w nim staje się coraz bardziej skomplikowane. Dla jego zrozumienia trzeba coraz bardziej fachowej wiedzy, a media mają coraz mniej czasu i szpalt dla jego opisu. Coraz szersze kręgi społeczne pozostają zatem poza wąską elitą tych, którzy nowoczesność tworzą i rozumieją. Demokratyzacja życia oznacza tymczasem, że wszyscy wzywani jesteśmy do rozstrzygania coraz to nowych dylematów. Smith, Müller czy Kowalski odpowiadać ma dziś nie tylko za los swój i swojej rodziny, ale także niemal bezpośrednio rozstrzygać o przyszłości regionu, państwa, jednoczącego się kontynentu czy globalnej wioski. Wszystko to powoduje, że skazani jesteśmy na język uproszczeń i symboli, a opinie własne zastępujemy opiniami ekspertów i doradców. “Niewidzialna ręka rynku", “spisek obcego kapitału", “wirtualna rzeczywistość" czy “mc’świat" - to uproszczony język, którym opisać usiłujemy dynamikę otaczającego świata.
Zauważmy także, że nowoczesne, rozbudowane procedury gospodarcze i polityczne nie dają nam żadnej orientacji, pewności ani poczucia sensu. Odwrotnie: wymagają coraz szybszych decyzji, podejmowanych w coraz bardziej nieprzewidywalnych okolicznościach. Rosnąca zaś liczba możliwości, które proponuje demokratyczny kapitalizm, nasila poczucie niepewności i frustrację. Z tego “salonu obfitości" wychodzi się bowiem zawsze w przykrym przekonaniu, że można było wybrać lepiej. Że jutro pojawi się zupełnie nowy produkt, który przyćmi nasz wybór czyniąc go przestarzałym lub że polityk, któremu zaufaliśmy, wejdzie w koalicję z dzisiejszym oponentem albo okaże się malwersantem. Dlatego tak kojąco działają opisy sprowadzające otoczenie z powrotem do dwóch tylko kolorów. Proste - ideologiczne właśnie - recepty (ekologiczne, narodowe, feministyczne, religijne czy jakiekolwiek inne), zdejmują z nas odpowiedzialność, czynią nieznośny dotychczas wybór łatwym, przyjemnym i dającym poczucie misji.
Władza i eschatologia
Wołanie o wartości chrześcijańskie ma w tym kontekście sens antyideologiczny. Wielowymiarowy i skomplikowany proces integracji europejskiej, który decydować ma o przyszłości setek milionów Europejczyków, Papież chce uchronić przed niebezpieczeństwem ideologicznego uproszczenia; przed pokusą sprowadzania do jednego tylko wymiaru i groźbą uczynienia zeń narzędzia, które zagrażałoby czyjejkolwiek wolności.
Mówiąc innymi słowy, Jan Paweł II przekonuje, że wspólne i uroczyste uznanie przez Europejczyków nadprzyrodzonego charakteru konstytucyjnych wartości podstawowych, takich jak: ludzka godność, wolność, solidarność czy prawo do rozwoju, to zarazem przyznanie, że wartości te - w chwilach kryzysu - nie mogą byc przez nikogo redukowane, glosowane, absolutyzowane ani zawlaszczane w imię żadnej racji stanu, narodowego interesu czy sytuacji nadzwyczajnej. I to właśnie stanowić może barierę dla polityki zideologizowanej, która instrumentalizując tę albo inną wartość, ten albo inny wymiar ludzkiego życia, w tej albo innej sytuacji czuje się uprawniona do redukowania wartości i wymiarów pozostałych. “Człowiek tam, gdzie przestaje szukać oparcia w wartości wobec siebie transcendentnej - mówił w Parlamencie Europejskim Papież - ponosi ryzyko, że stanie się ofiarą nieograniczonej samowoli władzy i pseudoabsolutów, które go zniszczą".
Wspólne uznanie, że wiążąca polityków prawda o człowieku ma charakter sakralny, jest antyideologiczne także w tym sensie, iż uczy ich pokory, odbierając pewien rodzaj pewności, który łatwo rozpoznać w obliczu każdej ideologii: mesjanistycznego przekonania, że jeśli wszystkie dziedziny ludzkiego życia podporządkuje się własnemu programowi politycznemu albo walce z politycznym wrogiem, to wyeliminuje się z życia społecznego egoizm, nienawiść, niesprawiedliwość i biedę. Papież wierzy, że przywołanie w konstytucji europejskiej perspektywy nadprzyrodzonej przypominać będzie, że ani wolny rynek, ani jego brak, ani naród, ani zjednoczona Europa itp., nie są w stanie uczynić człowieka spełnionym i w pełni szczęśliwym. Bo życie ludzkie jest czymś dużo więcej i sięga dużo głębiej. Szczęście jest zawsze niezasłużonym darem, a cierpienie nieuchronnym losem każdego z nas.
Antyideologiczność papieskiej propozycji bierze się wreszcie z zasadniczego chrześcijańskiego optymizmu, który otaczający świat każe przyjmować z nadzieją i zaufaniem. Ideologia jest bowiem zawsze jakąś kapitulacją - przyjęciem jednego tylko aspektu rzeczywistości i podporządkowaniem mu całej ludzkiej głębi, wolności i piękna. Chrześcijańska nadzieja uczy zaś spokoju w patrzeniu na najtrudniejsze nawet czasy. A także poza nie.
Papieski apel o wartości w polityce europejskiej jest więc motywowany nie tyle troską o interesy Kościoła, co troską o głęboki, w pełni ludzki wymiar procesów integracyjnych. Jeśli Jan Paweł II woła o uwzględnienie w przyszłej europejskiej konstytucji tzw. Invocatio Dei, czyli formuły podkreślającej także sakralny charakter podstawowych wartości politycznych, to zabiega tym samym o jakość wspólnoty politycznej, jaką chce być Unia Europejska. Wierzącym obywatelom Unii (katolikom, protestantom, prawosławnym czy muzułmanom) formuła ta uświadamiać może bowiem, że zjednoczona Europa jest ich ziemskim domem, a rozumna troska o europejskie dobro wspólne jest sprawą ich sumień i odpowiedzialności przed Stwórcą. Wszystkim zaś Europejczykom przypominać, że ład polityczny zjednoczonej Europy, jak każdy ład polityczny, ma ograniczenia i winien znać swe granice.
Sławomir Sowiński jest adiunktem Instytutu Politologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego oraz sekretarzem Studium Generale Europa.