Pokolenie tymczasowości

DOROTA DAKOWSKA: - Niektórzy obserwatorzy porównują obecny ruch francuskiej młodzieży z rokiem 1968. Na czym polega Pana zdaniem specyfika obecnych wydarzeń?

STÉPHAN BEAUD: - Ogromna różnica polega na tym, że dzisiejsze pokolenie nazwało się génération précaire [pokolenie niestabilności, tymczasowości - red.]. Nie są to puste słowa, lecz rzeczywistość. Ta młodzież żyje od urodzenia w realiach kryzysu ekonomicznego i społecznego. Jest to również pokolenie, które dojrzało po odkryciu AIDS, co nie jest bez znaczenia: jego wizja przyszłości jest dużo bardziej mroczna. Dziś tej młodzieży chodzi o uniknięcie najgorszego: zinstytucjonalizowanej niestabilności, narzuconej przez "umowę o pierwszą pracę" (CPE).

- Protest przeciw CPE jest masowy i zdeterminowany. Ale przecież podobne umowy o pracę, staże, umowy na czas określony stanowią już codzienność ludzi w wieku 18-26 lat. Chyba są jakieś głębsze przyczyny niezadowolenia?

- Rzeczywiście, tymczasowość w tym pokoleniu już istnieje. Można zatem zadać pytanie, dlaczego stała się ona nagle nie do zniesienia. Może młodzi zdali sobie sprawę z brutalności ustawy o CPE? Chodzi o znaczące symbolicznie posunięcie. To cofnięcie się do czasów sprzed ustawy z 1973 r., która nakazała pracodawcom podawać przyczynę zwolnienia. Młodzi sprzeciwiają się zniewoleniu, sankcjonowanemu przez CPE: grupa 18-26-latków stałaby się siłą roboczą "do wszystkiego". Dla polityków to posunięcie czysto instrumentalne, chodziło o zmniejszenie bezrobocia przed wyborami w 2007 r. Ta ustawa ilustruje głównie konkurencję wewnątrz prawicy: Sarkozy-Villepin. Ten projekt nie jest zdecydowanie popierany ani przez przedsiębiorców, ani przez posłów UMP [partii, której przewodniczy Sarkozy].

- Badał Pan skutki demokratyzacji dostępu do szkolnictwa wyższego wśród młodych wywodzących się z klas niższych oraz z imigracji. Młodzieży tej nie udaje się zazwyczaj wykorzystać dostępu do uniwersytetu jako elementu awansu społecznego. Czy obecna rewolta jest również buntem tych "dzieci demokratyzacji"?

- Tak. Istnieje we Francji rosnący dualizm między grandes écoles a zwykłymi uniwersytetami. Te ostatnie są ubogimi krewnymi w systemie nauczania, nasze elity nie przeszły przez te szkoły, pogardzają nimi. Dziś elitarne grandes écoles nie włączyły się do protestów.

Dochodzi do tego autentyczny strach przed deklasacją. Postawiono na masowość szkolnictwa wyższego w celu zmniejszenia bezrobocia młodzieży, w wyniku czego zwykły publiczny uniwersytet stał się czymś w rodzaju "społecznej pierzyny", która pozwala na powolne przejście do dorosłości, jednocześnie tłumiąc konflikty. Ale ta sytuacja niesie skutki w postaci ruchu protestacyjnego studentów.

- Rzeczywiście, blokady nie dotknęły uczelni takich jak Sciences Po, Ecole Normale Supérieure czy znane szkoły handlowe. Czy te elitarne struktury wyższego nauczania pozwalają wyższym klasom czuć się uodpornionym na niepewność i deklasację?

- Oczywiście. Według socjologa Pierre'a Bourdieu socjologię edukacji można przyrównać do antropologii władzy. Elity Francji są kompletnie odcięte od reszty społeczeństwa. Premier Villepin był na tym samym roku z François Hollande i Ségol?ne Royal [para ubiegająca się o nominację na kandydata Partii Socjalistycznej w wyborach prezydenckich - red.] w Krajowej Szkole Administracji (ENA). Te szkoły są oazą spokoju. Młodzi ludzie przebywają tam we własnym gronie i nie chcą czy też nie potrafią dostrzec tego, co dzieje się na zewnątrz. Zresztą proszę zauważyć, że poza Sciences Po większość grandes écoles to zamknięte campusy. Na przykład Ecole Politechnnique znajduje się w Palaiseau na południe od Paryża. Wcześniej mieściła się w sercu Paryża, na Górze Św. Genowefy, ale stwierdzono, że zbyt wielu studentów tej uczelni wzięło udział w wydarzeniach 1968 r. Dziś szkoły, o których mówię, są osobnymi światami.

- Ustawa "o równości szans" przewiduje również możliwość kształcenia zawodowego od 14. roku życia. Czy jest to przyznanie się do porażki polityki kształcenia ogólnego i jednolitego gimnazjum (coll?ge)?

- Niekoniecznie. Ta ustawa zawiera jeszcze poważniejszy zapis: chodzi o tzw. kontrakt odpowiedzialności rodzicielskiej. Oznacza to, że władze samorządowe będą mogły nałożyć sankcje na rodziców dzieci określonych jako niesubordynowane. Kształcenie zawodowe od 14. roku życia miało uspokoić przedmieścia, nalać "oleju do głowy" młodzieży. Ale to bezsensowna inicjatywa. 14-latkowie nie będą w stanie wyciągnąć z niej korzyści. Pracodawcy nie mają zamiaru zatrudniać trudnej młodzieży, nie zależy im na kłopotliwych pracownikach.

- Wydaje się, że nauczyciele ze szkół średnich i wyższych popierają obecne protesty. Czy mają oni wpływ na upolitycznienie młodzieży?

- Trudno powiedzieć. Dawniej na uniwersytecie było zawsze kilku profesorów zaangażowanych w związki zawodowe, którzy tłumaczyli, nawoływali do mobilizacji. Dziś uderza mnie autonomia ruchu, który obserwujemy. Nauczyciele solidaryzują się z młodzieżą, ale udzielili niewiele konkretnej pomocy. Studenci są z reguły dość zatomizowaną grupą, ale dzieki obecnym protestom zaczęli ze sobą rozmawiać, spotykać się, również między wydziałami. To ma zasadnicze znaczenie dla świadomości tej grupy.

- Jak obecne protesty postrzegane są na przedmieściach? Młodzi chuligani nie wyrażają jakichś specjalnych haseł rewindykacyjnych. Czy ci z nich, którzy chcą się kształcić, identyfikują się z protestami i wiążą z nimi jakieś nadzieje?

- Jeśli chodzi o chuliganów, to im pozwolono na rozbój. Policja dysponuje wszelkimi środkami, aby opanować tego rodzaju przemoc, ale nie wykorzystała ich w ostatnich dniach. Dlaczego? Wartałoby powołać w tym celu specjalną komisję parlamentarną. Należy podkreślić również istniejący podział społeczny wśród tej właśnie grupy: ci, którzy studiują, są postrzegani wśród młodzieży z klas niższych jako grupa uprzywilejowana. Mają maturę, a ich koledzy nie, posiadają indeks, mogą wyjechać na unijne stypendium itd. Czytając wyniki ankiety, jaką przeprowadziliśmy z Michelem Pialoux wśród studentów posiadających maturę zawodową (spośród których prawie wszyscy ponoszą porażkę na uniwersytecie), zdaliśmy sobie sprawę, że większość z nich zapisuje się na uniwersytet głównie dla tego pożądanego "statusu".

- Czy nie jest więc posunięciem kontrproduktywnym pozwolić tej młodzieży zapisać się na uniwersytet, skazując ją tym samym na porażkę?

- To forma zbiorowej hipokryzji. Mówić, że dostęp na uniwersytet jest "wolny", to wmawiać, że można tam studiować bez przeszkód. Tymczasem to, co obserwujemy, to selekcja przez "wyparowanie" [studenci znikający z uczelni bez podania przyczyny - red.], zniechęcenie, symboliczne zranienia. Uniwersytety z natury swej dokonują selekcji.

- Czy jest to również kwestia niewystarczających pieniędzy na szkolnictwo wyższe?

- W dużej mierze tak, ale nie tylko. Odpowiedzialności za porażkę można też szukać w samej instytucji uniwersytetu, który niewystarczająco zastanawia się np. nad programami. Poza tym to dramat, że uniwersytet we Francji nie interesuje nikogo. Ale dla polityków to nie jest temat.

STÉPHAN BEAUD jest profesorem socjologii na Uniwersytecie Nantes oraz w Laboratorium Nauk Społecznych Ecole Normale Supérieure, autorem wielu prac poświęconych robotnikom we Francji, skutkom demokratyzacji szkolnictwa, młodzieży z klas niższych oraz imigracji.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 16/2006