Poeta i świat

Nie umiem objąć myślą tego, co się stało. Świat został osierocony. Miłosz był poetą polskim, ale był i jest poetą nie tylko dla Polski. Jest poetą dla całego świata.

22.08.2004

Czyta się kilka minut

Niepojęta łaskawość losu sprawiła, że 20 lipca 2000 roku po raz pierwszy przekroczyłem próg mieszkania Miłosza na cichej uliczce Bogusławskiego. Nie byłem wtedy żadnym tłumaczem, ot, zwykłym czytelnikiem. Gospodarz okazał się uroczy, ironiczny, ciekawy wszystkiego. Nie dał mi odczuć dystansu między wielkim Poetą z ogromną wiedzą a fizykiem wykładającym mechanikę teoretyczną na uniwersytecie w dalekim Nowosybirsku, tyle że zakochanym od lat w polskim języku i literaturze.

Później przesłano mi tom “To", który zrobił na mnie tak olśniewające wrażenie, że zacząłem tłumaczyć niektóre wiersze. Uznałem, że to najlepsza metoda na uważne czytanie poezji w języku obcym, chciałem też podzielić się z kimś tym bogactwem. Kiedy podczas kolejnej wizyty w 2001 roku przeczytałem moje przekłady Panu Czesławowi, spodobały mu się i to jemu zawdzięczam pierwszą publikację w “Nowej Polszy". Nie mogłem się jednak spodziewać, że w roku następnym dostąpię zaszczytu znalezienia się pod jedną okładką z Mistrzem, w wielojęzycznym wydaniu poematu “Orfeusz i Eurydyka"...

Nasza współpraca zwykle wyglądała tak: najpierw przesyłałem drogą e-mailową swoje tłumaczenie, Miłosz czytał, robił uwagi, które starałem się uwzględnić, potem podczas wizyty u Mistrza czytałem mu gotowy przekład. Te chwile, spędzone na rozmowach z Poetą, były prawdziwym szczęściem, a największą nagrodą bywał śmiech, którym Poeta czasem wybuchał. Pozostało w nim do końca coś jakby dziecinnego. Pamiętam też, z jakim zainteresowaniem słuchał, gdy opowiadałem, jak tłumaczyłem “Traktat teologiczny" w delegacji do odległego o kilka tysięcy kilometrów Jakucka, gdy za “burtą" było minus 45 stopni.

Jak uważnie umiał słuchać Pan Czesław! Przypominam sobie wiersz “W mieście" z tomu “To", którego końcówka brzmi:

Gdyby tak było naprawdę. Ale wywiało mnie

Za morza i oceany. Żegnaj, utracony losie.

Żegnaj, miasto mego bólu. Żegnajcie, żegnajcie.

W moim tłumaczeniu było:

Jesli b tak było i wpriam’. No uniesło mienia

Za moria-okieany. Proszczaj, utraczennaja sud’ba.

Proszczaj, gorod boli mojej. Proszczajtie, proszczajtie.

Pan Czesław zapytał: “Dlaczego Pan tu użył inwersji »boli mojej«, przecież u mnie tu i tak brzmi to dostatecznie patetycznie". Więc zmieniłem na mniej płynnie brzmiące po rosyjsku “gorod mojej boli".

Rozmawialiśmy po polsku, czasem po rosyjsku, w języku, który Poeta znał znakomicie, i do którego miał sentyment. Sądzę, że właśnie brzmienie tego języka, bardziej niż jakość moich przekładów, przyczyniło się do tego, że na tomie “To" mam dedykację: “Anatolowi Roitmanowi, którego przekładów słucham, żałując, że nie piszę po rosyjsku". Lubił słuchać, jak brzmi po rosyjsku Jego wiersz.

Los sprawił, że raz jeszcze mogłem sprawić Panu Czesławowi przyjemność taką lekturą. Kilka dni temu w rozmowie z jego synową Joanną wspomniałem, że tym razem przywiozłem tłumaczenia niektórych wierszy ze “Świata". Nazajutrz telefon: “Czesław chce, żebyś przyszedł". Za godzinę byłem na Bogusławskiego. Pan Czesław czuł się lepiej niż podczas poprzednich moich odwiedzin 20 lipca, dokładnie w cztery lata po pierwszej wizycie. Zapytałem, czy chce posłuchać wierszy ze “Świata" po rosyjsku. Powiedział, że tak, a gdy słuchał, na jego twarzy pojawił się uśmiech. Było to trzy dni temu, 11 sierpnia.

Trudno mi się pogodzić z myślą, że było to pożegnanie. I że te moje próby tłumaczenia genialnego przecież “Świata" były może ostatnimi wierszami, które wielki Poeta słyszał na tej ziemi. Ale może dobrze, że to były właśnie te wiersze. Miłosz odszedł, pozostawiając nam świat, stworzony przez Jego dzieło. Mamy ten świat oswajać. Żegnam dziś w smutku “mistrza pokonanej rozpaczy".

Anatol Roitman jest fizykiem, tłumaczem literatury polskiej na język rosyjski.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 34/2004

Artykuł pochodzi z dodatku „Czesław Miłosz (1911-2004)