Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Na świetlistych, mglistych wyspach Hawaj,
Na Tahiti i na Isle de Cook, Cook, Cook,
Mieszkał straszny kapitan Papawaj,
Co pił, palił i Murzynów tłukł, tłukł, tłukł.
Jukaj-li-li! Jukaj-li-li!
Haiti, Tahiti, Hawaj, Hawaj, Bum!
Biedni byli tłuczeni Murzyni.
Ci Murzyni tłuczeni na miał, miał, miał.
Tylko palmom było na pustyni
Nieco lepiej, gdy wiatr słodki wiał, wiał, wiał.
Jukaj-li-li...
Lecz i palmy lubił tłuc kapitan.
Rwał za włosy i kokosy jadł, jadł, jadł.
Żonę swoją dusił niczym pyton,
Straszny pyton - australijski gad, gad, gad.
Jukaj-li-li...
Fatma oczy miała ultrafiolet.
Włosy - kobalt. Cerę - ekstra iks, iks, iks.
Na jej ustach słodki kwitł flażolet,
Lecz kapitan miał ideę fiks, fiks, fiks.
Jukaj-li-li...
Szedł w pustynię i zrywał kokosy,
Kiedy straszna go dusiła chuć, chuć, chuć.
I kokosy całował jak włosy,
Ich łupiny słodkie lubił żuć, żuć, żuć.
Jukaj-li-li...
A kokosy wyrastały w palmy,
Więc żołądek pęczniał mu jak słoń, słoń, słoń,
Z przejedzenia wizje absurdalne
Na korabiach przypływały doń, doń, doń.
Jukaj-li-li...
Wreszcie umarł kapitan Papawaj
I położył skromnie się na wznak, wznak, wznak -
Na świetlistych mglistych wyspach Hawaj
Tak się żyło, umierało, tak... tak... tak...
Jukaj-li-li...
W latach 50. można jeszcze było usłyszeć tę piosenkę w najdziwniej poprzerabianych wersjach. Po październikowej odwilży 1956 poszła w zapomnienie.
Kazimierz Urbańczyk (Kraków)
Czesław Miłosz i pani Kurczab-Pomianowska odtwarzają z pamięci, zresztą uderzająco trafnie, przedwojenny wiersz o kapitanie Papawaju. Warto może dodać, że ukazał się on drukiem w “Cyruliku Warszawskim" w roku 1930 (nr 28), z podpisem: Konstanty Ildefons Gałczyński:
“Pieśń o strasznym kapitanie Papawaju"
Andante cantabile senza moneta
Na świetlistych-mglistych wyspach Hawaj,
na Tahiti lub na Il-de-Kuk
mieszkał straszny kapitan Papawaj,
jadł kokosy i Murzynów tłukł.
Biedni byli tłuczeni Murzyni,
ci Murzyni tłuczeni na miał;
tylko palmom było na pustyni
trochę lepiej, gdy wiatr słodki wiał.
Bo i palmy bijał też kapitan
i kokosy strząsał z drzew i jadł;
w nocy żonę dusił tak jak Python,
czarny Python, australijski gad.
Fatma miała oczy ultra-fiolet,
włosy - kobalt, cerę - extraiks,
na jej ustach kraśny kwitł flażolet...
lecz kapitan miał ideę fiks.
Jadł nocami złowrogie kokosy,
to jedyna była jego chuć,
i kokosy całował jak włosy,
i łupiny kwaśne lubił żuć.
I kokosy wyrastały w palmy,
i żołądek pęczniał mu jak słoń...
Z przejedzenia wizje absurdalne
na korabiach dopływały doń.
Wreszcie umarł kapitan Papawaj
i przewrócił się skromnie na wznak.
Na świetlistych-mglistych wyspach Hawaj
tak się żyło, konało się tak.
Co nie zmienia faktu, że we współczesnych śpiewnikach szantów tekst przypisywany bywa Braunowi i Szenwaldowi.
Jan Zieliński (Berno, Szwajcaria)