Pod kluczem

Pomimo kryzysów, które targają Kościołem, papiestwo przeżywa rozkwit, jakiego jeszcze w swej historii nie doświadczyło. Nie dziwi zatem medialne „szaleństwo” wokół wyboru papieża.

04.03.2013

Czyta się kilka minut

Piec, w którym będą palone kartki  z nazwiskami kandydatów. Kaplica Sykstyńska, Watykan. / Fot. Burstein Collection / CORBIS
Piec, w którym będą palone kartki z nazwiskami kandydatów. Kaplica Sykstyńska, Watykan. / Fot. Burstein Collection / CORBIS

Watykan, październik 1981 r. Uczestników jednego z paneli zajmujących się posoborową reformą prawa kanonicznego elektryzuje wiadomość, że jedenastu kardynałów żąda wprowadzenia do porządku obrad głosowania nad uchyleniem zasady, że prawo do udziału w konklawe traci się w wieku 80 lat. W trosce o mądry wybór głowy Kościoła wprowadził ją, zaledwie kilka lat wcześniej, Paweł VI.

Posiedzeniu (odbywa się po łacinie) przewodniczy kard. Felici, wpływowy prawnik-kanonista. – Zanim zaczniemy – mówi do mikrofonu – chciałbym wam powiedzieć, że zapytałem Ojca Świętego, czy to dobry pomysł, aby poruszać tę kwestię. Nie był zbyt zadowolony. Nie sprzeciwił się dyskusji, ale wolałby, aby jej nie było. Dobrze więc, czas na dyskusję. Czy któryś z ojców, którzy podpisali tę petycję, zechciałby wyjaśnić jej powody?

Na sali zapada głucha cisza. – No dalej, przecież na prośbie o dyskusję jest aż jedenaście podpisów! Kardynał Šeper?

Wyraźnie zmieszany metropolita Zagrzebia tłumaczy, że wcale nie był przeciwny zasadzie ograniczenia wieku, wolałby tylko, aby nie było częścią nowego prawa kanonicznego.

– Ile w ogóle zostało tych, którzy chcą głosować tę kwestię? – pyta protokolanta coraz bardziej zirytowany Felici.

– Większość poszła właśnie na audiencję do Ojca Świętego.

STARSI PANOWIE

Ostatecznie, w tajnym głosowaniu, kardynałowie opowiedzieli się za wyjęciem tych przepisów z prawa kanonicznego (które ogłoszono w 1983 r.). Ograniczenie wieku kardynałów wciąż jednak obowiązuje, jako część specjalnego prawa dotyczącego elekcji papieża.

Z pozoru mało istotna dyskusja o maksymalnym wieku elektorów ma duże znaczenie dla kardynałów. Ponad połowa z tych, którzy za kilka dni wejdą w procesji do Kaplicy Sykstyńskiej, aby wybrać następcę Benedykta XVI, urodziła się jeszcze przed II wojną światową. Zajmą tam miejsce tłumów turystów. Zamiast ich zadartych do góry twarzy, pojawią się „pochylone z troską” siwe głowy najwyższych hierarchów Kościoła. Znikną dłonie wskazujące słynne freski Michała Anioła na sklepieniu, ucichną rozmowy zwiedzających. – Cisza przenika wtedy Kaplicę Sykstyńską. Konklawe jest niczym surowa, duchowa medytacja, której cisza jest głównym elementem. Tyle że mistrzem medytacji jest Duch Święty – mówi amerykański kardynał Donald W. Wuerl, który podczas konklawe w 1978 r. jako zwykły ksiądz pomagał w głosowaniu innemu, choremu hierarsze.

Jego obecność w Kaplicy Sykstyńskiej nie była wyjątkiem. Oprócz Wuerla w konklawe, które wybrało na papieża kard. Wojtyłę, uczestniczyło jeszcze dwóch niekardynałów. Papiescy elektorzy są, owszem, izolowani od świata, ale świat wciąż pozostaje do ich dyspozycji. To starsi (w tym roku średnia wieku wyniesie 72 lata), czasem też schorowani mężczyźni – a emocje są spore. Na wszelki wypadek pod telefonem pozostają więc lekarze, pielęgniarki, księża-spowiednicy i mistrz papieskich ceremonii liturgicznych oraz jego asystenci. Wszyscy, jeszcze przed rozpoczęciem obrad, przysięgają (pod groźbą ekskomuniki) dochować tajemnicy.

W PRZEBRANIU

Pierwszy dzień konklawe rozpoczyna się przed południem w Bazylice św. Piotra ogólnie dostępną Mszą pro eligendo papa – w intencji wyboru papieża. Po południu elektorzy ubrani w kardynalską purpurę przechodzą w procesji z Kaplicy Paulińskiej Pałacu Apostolskiego do Kaplicy Sykstyńskiej, śpiewając „Veni creator”. Nie mają daleko, gdyż na czas konklawe mieszkają w wybudowanym za czasów Jana Pawła II hotelu – Domu św. Marty, który przylega do Sykstyny.

Kardynałowie składają przysięgę zachowania tajemnicy i niesprzyjania jakiejkolwiek zewnętrznej interwencji na wynik konklawe, trzymając rękę na Ewangeliarzu. Mistrz papieskich ceremonii liturgicznych wygłasza tradycyjne wezwanie „” („Wszyscy na zewnątrz”). W budynku pozostają tylko elektorzy, służby techniczne oraz (przez chwilę) ceremoniarz i wcześniej wybrany kapłan, który wygłosi rozważanie dla elektorów na temat wagi wyboru, którego za chwilę będą dokonywać. Gdy i oni opuszczą kaplicę, kardynał dziekan albo najstarszy rangą z kardynałów elektorów rozpocznie procedurę wyboru. Ponieważ obecni kardynałowie dziekan, jak i wicedziekan Kolegium Kardynalskiego osiągnęli już wiek 80 lat i stracili prawo wybierania papieża, pracami konklawe pokieruje najdłuższy stażem kardynał biskup – Giovanni Battista Re. Od tej pory pomieszczenia konklawe są objęte całkowitą klauzurą. Drzwi prowadzące do części Watykanu, w której odbywa się konklawe, są zewnętrznie ryglowane oraz pieczętowane (taśmy są wykonane z jedwabiu).

Jednak nie zawsze było tak spokojnie. Podczas konklawe po śmierci Grzegorza XI (1378 r.) Rzym ogarnęło szaleństwo. Było to tuż po tzw. niewoli awiniońskiej i wciąż większość kardynałów stanowili Francuzi. Mieszkańcy Wiecznego Miasta bali się, że kolejny papież znów wyjedzie z Rzymu – ale bardziej niż o dumę, chodziło im o pieniądze (obecność papieża oznaczała dochody w miejskiej kasie). Na ulicach Rzymu urządzano demonstracje, krzyczano: „Rzymianin lub chociaż Włoch”. Tłum dwukrotnie wdarł się do pałacu papieskiego. Nawet wtedy gdy przerażeni kardynałowie ogłosili już, że kolejnym papieżem zostanie nieobecny podczas obrad arcybiskup Bari, Rzymianie im nie uwierzyli. Tłum chciał zobaczyć nowego papieża. Użyto więc podstępu: jeden ze starych kardynałów włoskich, w ograniczony sposób władający już umysłem, udawał, że jest nowo wybranym papieżem.

PAPIEŻ Z PUSTELNI

Od czasu ostatniej papieskiej abdykacji minęło 598 lat. Tyle samo czasu upłynęło, odkąd papieżem wybrano ostatniego niekardynała. Czy zatem na tegorocznym konklawe wszystko jest możliwe? Prawo kanoniczne (kanon 332) mówi, że każdy biskup, jeśli tylko zaakceptuje wybór na papieża, zostaje nim natychmiast. Kto zaś nie jest biskupem, po zaakceptowaniu wyboru musi być natychmiast konsekrowany. Aby zostać papieżem, trzeba więc być ochrzczonym mężczyzną, a także wyświęconym diakonem i księdzem. Należy też być w stanie świadomie (o zdrowych zmysłach) zaakceptować wybór. Mało tego: historycy Kościoła przypominają, że – teoretycznie – papieżem może zostać nawet żonaty mężczyzna. Takich właśnie wyświęcano w Kościele starożytnym.

O Celestynie V – jedynym oprócz Grzegorza XII i Benedykta XVI papieżu, który za życia skrócił swoje urzędowanie – mówi się właśnie w kontekście rezygnacji. Ale równie oryginalne były okoliczności jego wyboru.

Kiedy w 1294 r. kardynałowie (a było ich w owym czasie tylko dwunastu) już drugi rok z rzędu obradowali nad wyborem nowego papieża, zniecierpliwiony tym król Neapolu i Sycylii Karol II wymógł na pustelniku Piotrze z Morrone napisanie do kardynałów listu z proroctwami nieszczęść, które spadną na Kościół, jeśli konklawe będzie się przedłużać. List tak przestraszył kardynałów, że, niewiele myśląc, postanowili wybrać na papieża jego autora. W chwili wyboru miał 85 lat i nawet nie znał łaciny. Celestyn V nie miał bladego pojęcia o oczekiwaniach, jakie wobec niego wysuwano, i brakowało mu najbardziej podstawowych umiejętności koniecznych do sprawowania urzędu. W końcu sam to zrozumiał i po pięciu miesiącach pontyfikatu, w czasie którego ani razu nie był w Rzymie, zrezygnował.

KIM SĄ KARDYNAŁOWIE

Wiele zasad dotyczących wyboru papieża uchwalono podczas synodu w 1059 r. To wtedy uchwalono, że wyboru papieża mają dokonywać wyłącznie kardynałowie-biskupi (w Kościele pierwszych wieków podobne prawo należało do kardynałów-prezbiterów i kardynałów-diakonów). „Kardynałowie – pisze John W. O’Malley w »Historii papieży« – wyszli z cienia, by zacząć odgrywać istotną rolę w Kościele”. Dotąd bowiem godność kardynalska miała znaczenie głównie liturgiczne. Pielęgnowano zwyczaj zapraszania do Rzymu biskupów z miast ościennych. Będąc wciąż biskupami swoich diecezji, byli traktowani jak włączeni („inkardynowani”) do diecezji rzymskiej. A jako tacy nabywali prawo do wyboru papieża – biskupa Rzymu (w 1059 r. było ich siedmiu).

Do dziś każdy kardynał jest członkiem Kościoła rzymskiego. Aż do XX w. za kardynałów – choć nie mogących uczestniczyć w konklawe – uważano rzymskich starszych prezbiterów i diakonów, związanych z konkretnymi kościołami, lecz sprawującymi posługę w pięciu rzymskich bazylikach większych. Dopiero po II wojnie światowej Jan XXIII wyniósł ich (prawie) wszystkich do godności biskupiej. Ale źródeł kardynalskiej legitymizacji wyboru można doszukiwać się w pierwszych wiekach Kościoła, kiedy wszystkich biskupów, także rzymskiego, wybierał miejscowy kler i lud. Elekt potrzebował też aprobaty sąsiednich biskupów, którzy sprawdzali jego kwalifikacje.

W opublikowanej w 1996 r. Konstytucji „Universi dominici gregis” o wakacie stolicy apostolskiej i wyborze papieża Jan Paweł II ustalił, że liczba kardynałów elektorów nie powinna przekraczać 120. Obecnie prawo wyboru ma 117 kardynałów. Ale już wiadomo, że nie przyjedzie dwóch: szkocki emerytowany arcybiskup Edynburga Keith O’Brien zrezygnował z powodu oskarżeń o niewłaściwe w przeszłości zachowania seksualne wobec kilku księży (przyznał się do winy) oraz emerytowany arcybiskup Dżakarty, kard. Julius Riyadi Darmaatmadja ze względu na stan zdrowia.

IGŁĄ I SZNURKIEM

Papiestwo to najstarsza instytucja świata zachodniego, licząca przeszło dwa tysiące lat. I pomimo kryzysów, które współcześnie targają Kościołem (nie od dziś zresztą), przeżywa ono rozkwit, jakiego jeszcze w swej historii nie doświadczyło. Z papieżem liczą się królowie i prezydenci; wbrew sceptykom jego encykliki i homilie wpływają na poglądy katolików na świecie. Autorytet papieża – przynajmniej nominalnie – uznaje 1,2 miliarda mieszkańców Ziemi. Dla porównania, w roku 1200 tylko około dwu procent wierzących wiedziało, że istnieje taka instytucja jak papiestwo i że ma ona jakiekolwiek znaczenie dla ich religii.

Wydawać by się mogło, że tak znacząca zmiana znajduje odzwierciedlenie w ewolucji sposobu wyboru papieża. Jest na odwrót: im bardziej zmienia się oblicze Kościoła na zewnątrz, tym bardziej zdaje się on być przywiązany do swojej wyborczej ordynacji.

Podczas konklawe każdy kardynał podchodzi do urny, trzymając kartkę wyborczą wysoko, by była widoczna, kładzie ją na tacy i z niej zsuwa do otworu urny. Trzech wylosowanych kardynałów tzw. skrutatorów liczy oddane głosy, a trzech innych – rewizorów – kontroluje ich pracę. Każda wyjęta z urny kartka pokazywana jest przez skrutatora wszystkim obecnym, a po odczytaniu nazwiska elekta przebijana jest igłą i nabijana na sznurek.

W pierwszym dniu jest tylko jedno głosowanie. W następnych odbywa się ich cztery – dwa przed południem i dwa po południu. Po pierwszych trzech dniach, jeśli nie nastąpi wybór, kardynałowie mają dzień przerwy na modlitwę i rozmowy. Kolejne jednodniowe przerwy odbywają się co siedem głosowań. Takich rund może być tylko trzy. W sumie kardynałowie mają szansę wybrać papieża większością dwóch trzecich głosów w 30 głosowaniach. Jeśli nie dokonają wyboru, decydują się albo na wybór większością głosów, albo przez wybór jednego z dwóch kandydatów, którzy osiągnęli najwięcej głosów.

Podczas konklawe może mieć miejsce „wymiana poglądów na temat wyboru”. Jednak pod karą ekskomuniki Konstytucja „Universi dominici gregis” zabrania „wszelkich form pertraktacji, uzgodnień, obietnic lub innych zobowiązań jakiegokolwiek rodzaju”. Tym bardziej, oczywiście, jakiejkolwiek formy symonii, np. „kupowania” głosów obietnicami przyszłych przywilejów.

Po każdej turze wyborów kartki do głosowania są palone w piecu specjalnie wstawianym do Kaplicy Sykstyńskiej na czas konklawe. Dym jest tradycyjnym znakiem dla zebranych na placu św. Piotra, czy nowy papież został wybrany, czy jeszcze nie. Ponieważ kolor dymu nie zawsze był jednoznacznie odczytywany, od czasów Jana Pawła II drugim – nieomylnym znakiem wyboru jest bicie w dzwony Bazyliki św. Piotra.

Po przyjęciu wyboru elekt staje się natychmiast biskupem Rzymu (jeśli ma święcenia biskupie). Nowy papież przywdziewa swoją sutannę (jedną z przygotowanych w trzech rozmiarach) i udaje się na balkon Bazyliki św. Piotra, gdzie kardynał protodiakon – obecnie Jean-Louis Tauran – ogłasza zgromadzonym: „Annuntio vobis gaudium magnum; habemus Papam...” – „ogłaszam wam radość wielką; mamy papieża”...

Rozpoczyna się nowy pontyfikat.


XIII W.

Pustelnik Piotr z Morrone przesyła kardynałom proroctwa nieszczęść, które spadną na Kościół, jeśli konklawe będzie się przedłużać. Ci, niewiele myśląc, wybierają go na papieża.


XIV W.

Po śmierci Grzegorza XI papieżem wybrano nieobecnego podczas obrad arcybiskupa Bari. Rzymianom, którzy nie chcieli uwierzyć kardynałom, przedstawiono jednego z nich jako rzekomego papieża. Zamieszki w Rzymie ustały.


XXI W.

Ponad połowa z tych, którzy za kilka dni wejdą w procesji do Kaplicy Sykstyńskiej, aby wybrać następcę Benedykta XVI, urodziła się jeszcze przed II wojną światową.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Kierownik działu Wiara w „Tygodniku Powszechnym”. Ur. 1966 r., absolwent Wydziału Mechanicznego AGH, studiował filozofię na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie i teologię w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym Dominikanów. Opracowanymi razem z… więcej
Marcin Żyła jest dziennikarzem, od stycznia 2016 do października 2023 r. był zastępcą redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”. Od początku europejskiego kryzysu migracyjnego w 2014 r. zajmuje się głównie tematyką związaną z uchodźcami i migrantami. W „… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 10/2013