Po prostu Artysta

Po kilku latach przerwy w koncertowaniu Maxim Vengerov wrócił do skrzypiec. I jest to powrót spektakularny. Nie tyle pod względem technicznej wirtuozerii, co artystycznego wyrazu i dojrzałości.

22.11.2011

Czyta się kilka minut

Trudno dziś w biografiach młodych muzyków odnaleźć życiorys bardziej dynamiczny niż Maxima Vengerova. Talent urodzonego na Syberii syna dyrektorki przedszkola i orkiestrowego oboisty został rozpoznany błyskawicznie. Pierwszych lekcji udzielała mu matka, w wieku pięciu lat rozpoczął regularną naukę gry na skrzypcach u Galiny Turczeninowej, dwa lata później znalazł się w klasie słynnego Zaharego Brona. W 1984 r. po raz pierwszy wyjechał za granicę: na Międzynarodowym Konkursie Młodych Skrzypków im. Karola Lipińskiego i Henryka Wieniawskiego w Lublinie zdobył pierwszą lokatę. Po 6 latach zwyciężył na Międzynarodowym Konkursie im. Carla Flescha w Londynie.

Od tej pory kariera młodego wirtuoza nabierała tempa niczym kula śniegowa. Występy w najsłynniejszych salach koncertowych, współpraca z najlepszymi orkiestrami, koncerty pod batutą najznamienitszych dyrygentów stały się codziennością żyjącego na walizkach Vengerova. Skalę popularności wyznaczały rosnące z roku na rok liczby koncertów przekraczające 150 występów w sezonie! Obdarzony fenomenalną pamięcią zaledwie w kilka dni pochłaniał kolejne partytury skrzypcowych arcydzieł, głodny nowych wrażeń parł do spotykania coraz to nowych muzyków, by na podglebiu dźwiękowego dyskursu kształcić własną twórczą osobowość. Bo to ona dla Vengerova zawsze była najistotniejsza. Technikę stawiał na drugim planie, jako środek, nie cel muzycznej aktywności. Najpewniej dlatego rosyjski skrzypek nie zatrzymał się na etapie zachwycającego biegłością palców cudownego dziecka, nie przypomina też licznych maszynek do gry rodem z Japonii i Chin, lecz wyrósł na artystę świadomego, odznaczającego się niebywałą muzyczną inteligencją.

I to ona determinuje każdy dźwięk, który wydobywa ze swojego blisko trzechsetletniego instrumentu "Ex-Kreutzer Stradivari". Mimo że jako mały chłopiec opuścił Nowosybirsk i pomieszkiwał w różnych miastach zachodniej Europy, a teraz rezyduje w Monako, nigdy się nie odciął od swoich korzeni. W jego grze wyczuwa się tradycję rosyjskiej szkoły. Z jednej strony Vengerov jest bowiem spadkobiercą linii Leopolda Auera - pierwsza nauczycielka reprezentowała szkołę tego wybitnego skrzypka i pedagoga. Z drugiej strony, dzięki studiom u Brona, artysta wyrastał pod wpływem idei Piotra Stoliarskiego oraz Dawida i Igora Ojstrachów. Wirtuozowski bagaż wiolinistycznych praprzodków objawia się w grze Vengerova nie tylko specyficznym ustawieniem aparatu gry, prowadzeniem smyczka, sposobem palcowania, szczególną barwą instrumentu (tym zresztą chyba najmniej). Jego największym atutem są niebanalne i nasycone ekspresją interpretacje, wobec których tajniki wykonawczego warsztatu tracą na znaczeniu, nikną w emocjonalnej głębi odczytań nawet najbardziej znanych utworów.

Nie dziwi więc, że Maxima Vengerova okrzyknięto jednym z najwybitniejszych skrzypków przełomu XX i XXI w. W 2000 r. podpisał lukratywny kontrakt z wytwórnią EMI, dla której mógł nagrywać tak często jak chciał, a wybór repertuaru był niezależny od aspiracji i sugestii bossów brytyjskiego koncernu. Publiczność pokochała go za swobodę, niezwykły entuzjazm, bezpośredniość, ale także moc wzruszeń, których dostarczał na koncertach. Ambitus emocji, którymi obdarza słuchaczy, obejmuje szeroką skalę, od spazmatycznej radości do podszytego melancholią płaczu. Daleko przy tym Vengerovowi do taniej ekstrawertyczności. Nie żongluje prostymi efektami, nie stosuje emocjonalnego szantażu, poważnie traktuje muzykę. Gdy gra z orkiestrą, ostrożnie szafuje proporcjami między solistą a zespołem, w kameralistyce równorzędnie traktuje towarzyszy, słucha, co mają do powiedzenia. Miast brylować, woli współpracować, czasem nawet usunąć się w cień, by pozwolić muzykować innym.

Wrodzona autentyczność i artystyczna pokora sprawiają, że jest lubianym i cenionym pedagogiem. Choć nie ukończył jeszcze

40 lat, od dwóch dekad prowadzi działalność nauczycielską. Chęć wynajdowania i promowania młodych talentów była widoczna podczas zakończonego niedawno Konkursu im. Henryka Wieniawskiego w Poznaniu. Nie obyło się wprawdzie bez jurorskich skandali, ale przewodnicząc obradom składu sędziowskiego Vengerov poświęcał sporo czasu na rozmowę z kolejnymi odrzuconymi, dawał rady, pocieszał. Wziął także na siebie ciężar wprowadzenia najzdolniejszych jego zdaniem skrzypków do filharmonicznego krwiobiegu.

***

Kryzys przyszedł cztery lata temu. Maxim Vengerov doznał kontuzji ramienia. Jednak zawieszenie skrzypiec na kołku ani przez moment nie wywołało ritardanda w jego artystycznym życiu. Smyczek zamienił na dyrygencką batutę, skupił się na nauczaniu, promowaniu młodych muzyków, jeszcze bardziej zaangażował się w pracę Ambasadora Dobrej Woli UNICEF-u, którym jest od 1997 r. Podróżował po świecie, organizował koncerty dla dzieci w Afryce, Azji, Południowo-Wschodniej Europie, zbierał pieniądze na pomoc dla najmłodszych. Pielęgnowana od młodości wszechstronność - przecież Vengerov studiował także grę na skrzypcach barokowych, grywał jazz i rock - pozwoliła mu nie popaść w depresję, a jednocześnie nie dał publiczności o sobie zapomnieć.

***

Teraz wraca na estradę z instrumentem w dłoni. Po raz pierwszy po przerwie wystąpił w Brukseli wiosną tego roku. Nie grywa jeszcze repertuaru zbyt forsownego, wybiera utwory technicznie lżejsze, łagodnie szlifuje formę. I choć trzeba jeszcze poczekać na odzyskanie stuprocentowej biegłości skrzypka, listopadowy koncert z Sinfoniettą Cracovią w Krakowie udowodnił, że Vengerov wciąż jest artystą nieprzeciętnym.

Wieczór otworzył VIII Kwartet smyczkowy Szostakowicza. Vengerovowi towarzyszyli Jerżan Kulibajew z Kazachstanu, wyróżniony w poznańskim konkursie, Robert Kabara (tym razem na altówce) oraz wiolonczelista Rafał Kwiatkowski. Już pierwsze dźwięki autobiograficznego dzieła Szostakowicza wskazały, że nie będzie to interpretacja przewidywalna. Niespieszne Largo z zawartym monogramem kompozytora kontrastowało z ostrym scherzem,

w którym śpiew pierwszych skrzypiec zabrzmiał nostalgicznie. Niemal naiwny walc w Allegretto pędził na złamanie karku, zadziwiając zwiewnością i prostotą. Z dramatycznego, wieńczącego dzieło Largo nie sposób zapomnieć podbitych przez muzyków do granic ekspresyjnych możliwości żałobnych motywów rewolucyjnej pieśni "Zamęczony w ciężkiej niewoli", przerywanych akordowymi wezwaniami.

Pierwszym utworem wykonanym z Sinfoniettą Cracovią i Robertem Kabarą, który realizował partię koncertującej altówki, była lubiana przez Vengerova Sinfonia concertante KV364 Mozarta. To ten sam utwór, który w poznańskim konkursie rosyjski skrzypek polecił grać (i dyrygować!) finalistom. Lekkość, z którą poprowadził zespół, uskrzydlała krakowskich muzyków, a barwa skrzypiec, którą na potrzeby partytury austriackiego mistrza Vengerov zmienił z nasyconej, lirycznej, miejscami matowej w muzyce Szostakowicza na jasną, klarowną i dźwięczną, doskonale oddała charakter utworu. W ostatniej części koncertu zabrzmiała "Medytacja" z opery "Tha?s" Julesa Masseneta oraz rapsodia "Tzigane" Ravela. W interpretacji obu utworów zderzyły się poetycka refleksja i liryzm rosyjskiej duszy Vengerova z brawurą i ogniem jego słowiańskiego temperamentu.

***

Do Polski Vengerov ma stosunek szczególny. Sentymentalne wspomnienie pierwszej podróży za granicę i pierwszego wygranego konkursu jest wciąż silne. Ale artysta zawarł tu także sporo muzycznych przyjaźni. Pokłosiem jednej z nich - z Robertem Kabarą - są częste wizyty w Krakowie. Dotychczas jednak głównie w charakterze gościnnego dyrygenta Sinfonietty Cracovii. Dopiero więc teraz publiczność mogła po latach skonfrontować legendę nazwiska z realnym brzmieniem skrzypiec jego właściciela.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Muzykolog, publicysta muzyczny, wykładowca akademicki. Od 2013 roku związany z Polskim Wydawnictwem Muzycznym, w 2017 roku objął stanowisko dyrektora - redaktora naczelnego tej oficyny. Stały współpracownik „Tygodnika Powszechnego”.

Artykuł pochodzi z numeru TP 48/2011