Po co znowu wojna?

„Głos Narodu” – chadecki dziennik ukazujący się w Krakowie od 1893 r. był miejscem pierwszej pracy 26-letniego wówczas Turowicza.

03.12.2012

Czyta się kilka minut

Dokładnie 1 stycznia 1939 r. pojawia się w skromnych pokoikach kamienicy przylegającej do maleńkiego kościoła Bożego Miłosierdzia przy ulicy Smoleńsk. Redaktorem naczelnym dziennika był ks. Jan Piwowarczyk – to pod jego okiem Turowicz uczy się fachu. W 1961 r., w tekście wspomnieniowym o swoim pierwszym szefie, z którym po wojnie, z inicjatywy kard. Adama Stefana Sapiehy będzie współtworzył „Tygodnik”, przyzna, że wychodzący wieczorem kilkustronicowy dziennik miał pod Wawelem stałych czytelników, „a poza Krakowem czytywany był głównie – jeśli nie wyłącznie – ze względu na osobę redaktora, którego pióro i zdecydowana postawa były znane w całym kraju”. Ks. Piwowarczyk, krytyk sanacji, przepowiadał bowiem – kiedy powszechne były zapewnienia o mocarstwowej pozycji Polski, a władze i spora część mediów powtarzała po przemówieniu ministra Becka, że „nie oddamy ani guzika” – iż wkrótce zobaczymy Hitlera w Krakowie. Dziennik, oskarżany o defetyzm, miewał często kłopoty z cenzurą.

PRACĘ DZIENNIKARSKĄ ZACZYNA OD SPRAW MNIEJSZEGO KALIBRU; częściej zajmuje się przedstawianiem spraw niż ich komentowaniem. Zajmuje się – trudno o inny wybór w czasie tak gorącym politycznie – najważniejszymi sprawami międzynarodowymi. Po aneksji Czech i Moraw przez Niemcy Hitlera pisze pięcioodcinkowy cykl historyczny „Z dziejów narodu czeskiego” (wiosną 1939 r. otrzymuje absolutorium z historii na UJ; pracy magisterskiej nie zdoła już napisać, bo, jak wiele lat później powie: „zupełnie nie z mojej winy wybuchła wojna...”). Kiedy Włochy Mussoliniego anektują Albanię, czytelnicy „Głosu Narodu” poznają historię Albanii – kraju, którego mieszkańcy, jak informuje nadtytuł: „byli zawsze wolni”. Po wygłoszeniu przez Hitlera mowy o konieczności poszerzenia „niemieckiego obszaru życiowego”, ze zdumieniem ogląda szpalty poczytnych pism codziennych, w których pierwsze kolumny zajmują relacje z głośnego procesu sądowego o zabójstwo, „nad to wszystkie drastyczne momenty, w które obfitował proces, były należycie, tłustym drukiem podane, aby czytelnik był dobrze obsłużony, aby mógł zaspokoić swoją ciekawość”. I to wszystko w okresie, kiedy, jak pisał w komentarzu „Interes handlowy czy funkcja społeczna?”, „Europa, a z nią i Polska oczekiwała na mowę Hitlera, kiedy wzrastały czujność i pogotowie wobec ciągle grożącej możliwości wojny, kiedy szukało się odpowiedzi na pytanie, czy istnieje jeszcze, czy może być uratowana jedność cywilizacji europejskiej”. W hałasie bieżących wydarzeń, które już za parę miesięcy doprowadzą do wydarzeń, które zmienią Europę nieodwracalnie, redaktor Turowicz wchodzi w spór z tygodnikiem „Prostu z mostu”, które przyznało nagrodę literacką Adolfowi Nowaczyńskiemu. „Czy Nowaczyński jest pisarzem katolickim?” – pyta w marcu 1939 r., wymieniając chwilę później: „Nowaczyński – skrajny nacjonalista, wyznawca rasistowskiego antysemityzmu w jego najczystszej hitlerowskiej formie, nieskażonej śladami miłości bliźniego (...) nie jest pisarzem katolickim. Pisarzem katolickim może być tylko katolik i to nie z metryki czy paszportu, ale z światopoglądu; otóż światopogląd Nowaczyńskiego nie jest katolicki”. W recenzjach zauważa m.in. książki o. Jacka Woronieckiego OP „U podstaw kultury katolickiej”, Marii Winowskiej „Swastyka i krzyż”, ks. dr. Stefana Wyszyńskiego „Inteligencja w straży przedniej komunizmu” (która będzie „pożyteczną bronią” w walce z komunizmem), ale też pozycje, które można nazwać „lekturami pobożnymi”. Oraz np. książkę Jerzego Waldorffa „Sztuka pod dyktaturą” o literaturze faszystowkich Włoch i książkach włoskich autorów współczesnych, wydanych po polsku.

„JESTEM NIESŁYCHANIE ŻARLIWYM CZYTELNIKIEM PRASY: czytam lub przeglądam kilkadziesiąt różnojęzycznych tytułów tygodniowo, w tym część polskich, a wśród nich trzy krakowskie dzienniki” – przyzna w wywiadzie dla popołudniówki „Echo Krakowa” z 1981 r. Śledząc zawartość rubryki „Przegląd prasy”, pisanej przez młodego redaktora „Głosu Narodu”, widać, że Turowiczowy zwyczaj czytania wszystkiego był aktualny już wtedy. Redaktora interesuje opublikowany w poznańskiej „Kulturze” tekst o moralności w życiu gospodarczym, tekst z katowickiej „Polonii” o katolicyzmie Stanisława Brzozowskiego, spór na temat dostępności wyższego wykształcenia dla ubogiej młodzieży z uboższych warstw społecznych, toczony na łamach pism „Obrona Kultury” i „Zwrot”, zawartość wychodzącego w Częstochowie pisma lokalnego „Promień”, materiały z dominikańskiego pisma „Szkoła Chrystusowa” o alarmującym stanie polskiego katolicyzmu... Nowe numery pism kulturalnych – „Pion”, lubelski „Prąd”, chełmska „Kamena”, poznańska „Kultura” – też okupowały redaktorskie biurko, nie wspominając o tygodnikach „Prosto z mostu” czy „Wiadomości Literackie”. To ostatnie pismo uważał zresztą za szkodliwe dla polskiej kultury. „Jak »Wiadomościom« odebrać wpływy?” – zastanawia się redaktor Turowicz w połowie lipca 1939 r. „Chodzi o to, żeby zrozumiano, że sprawa kultury narodowej musi z natury o wiele przekraczać ramy interesów jakiegokolwiek, choćby najszerzej pomyślanego obozu politycznego. Wtedy dopiero prawdziwa kultura polska może dojść do uświadomienia sobie swojego dynamicznego kształtu, a jej siła sama wtedy rozrzuci owe wegetujące w »Wiadomościom Literackich« pozostałości z dziewiętnastowiecznego kosmopolityzmu i humanitaryzmu”.

TUROWICZ BYŁ JUŻ WÓWCZAS REDAKTOREM NACZELNYM „Głosu Narodu” po tym, jak ks. Piwowarczyka uczyniono proboszczem parafii św. Floriana w Krakowie. We wstępniakach przedstawia czytelnikom sytuację Polski po zawarciu sojuszu obronnego z Anglią, sytuację w Hiszpanii gen. Franco, przystąpienie Węgier do „państw osi”, znaczenie paktu Ribbentrop–Mołotow... „Jeśli wojna będzie, to po niej musi nastąpić odbudowa gospodarczej i duchowej jedności Europy – puentuje tekst „Po co znowu wojna?” – aczkolwiek w sposób bardzo odbiegający od paneuropejskich ideałów genewskich”. To 27-letniemu Turowiczowi przypadło w udziale napisanie odredakcyjnego tekstu w ostatnim numerze ukazującego się od 46 lat dziennika, datowanym na 2 września 1939 r.: „Bóg powierzył dziś Polsce honor ludzkości, honor cywilizacji chrześcijańskiej. W obronie tego honoru, za wolność i niepodległość Polski, za polską kulturę narodową, za wolność narodów uciemiężonych, za prawo między narodami i za prawdziwy pokój będziemy się bić. Aż do zwycięstwa!”.

OBRAZ TYGODNIA „Mówi biskup Bayonne we Francji: 10 lat współpracy z katolickim tygodnikiem nauczyło mnie dotkliwie, jak bardzo surowo odnoszą się katolicy do swojej prasy. Najmniejsze twierdzenie, które im się nie podoba, wywołuje listy z pogróżkami, wymawianie prenumeraty, przywoływanie do porządku, kampanie oszczerstw”. Z rubryki informacyjnej „TP”, 1961 r.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 50/2012

Artykuł pochodzi z dodatku „Turowicz na nowy wiek