Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Dlaczego zrezygnowałem z tej funkcji? Były arcybiskup Lusaki, późniejszy kardynał Adam Kozłowiecki powiedział mi w wywiadzie dla "Tygodnika Powszechnego" (uwaga: w roku 1969), że z odchodzeniem nie należy zwlekać, bo tylko do pewnego czasu ma się świadomość, że odejść należy. Miał wtedy 58 lat, diecezją Lusaka kierował lat 19 (początkowo jako wikariatem apostolskim), a potem długo jeszcze pracował jako zwyczajny misjonarz. Zmarł w Lusace w roku 2007.
Zapamiętałem jego przestrogę i złożyłem moim zakonnym przełożonym deklarację, że funkcję redaktora naczelnego będę pełnił do osiągnięcia wieku emerytalnego biskupów, to jest do ukończenia 75 lat. Moi przełożeni ten czas przedłużyli o blisko dwa lata, jak papież niektórym wybitnym (?) biskupom, lecz w końcu nadszedł czas na zmianę. Dokonuje się ona pięknie i pogodnie. Nikt nie umarł, nikt nikogo nie wygryzł, żadne zewnętrzne siły jej nie wymusiły. Nie było żadnej afery ani skandalu, nawet teczki IPN mam całkiem w porządku. Po prostu nadszedł czas na zmianę pokoleń.
Jerzy Giedroyc zazdrościł Jerzemu Turowiczowi, że się dorobił młodego pokolenia redaktorów - sam to od niego słyszałem. Teraz ten dorobek można podziwiać w pełni. Ja przecież byłem w redakcji ostatnim z owego starego pokolenia...
Domyślając się, jak się teraz czuje nowy Naczelny, chciałbym go pokrzepić. Piotrze, siłą naszego pisma nie jest siła redaktora naczelnego. Wiem to z doświadczenia własnej słabości. Siłą jest to, co nam pozostawił Jerzy Turowicz. A oprócz pokolenia następców, zostawił nam profil i charakter pisma. Dzięki temu "Tygodnik" wciąż ma znakomitych Autorów, znakomitych Czytelników i bezcennych, wypróbowanych Przyjaciół. Dzięki temu, choć czasy się zmieniają, wciąż trwa "środowisko Tygodnika Powszechnego": ludzie mówiący podobnym językiem, kultywujący te same wartości, toczący spory o sprawy, które są sporów naprawdę warte.
Kardynał Adam Sapieha, założyciel "Tygodnika", powierzył go ludziom świeckim. Dziś pism katolickich (bardzo pożytecznych!), robionych przez księży dla świeckich, mamy mnóstwo. "Tygodnik", jako pismo katolickie robione przez świeckich oglądających świat z własnej perspektywy, jest miejscem spotkania i wymiany myśli światów i światopoglądów zwykle od siebie odległych. Księża też tu piszą, na tych samych prawach. Trudno takie pismo robić, bo trudno zachować własną tożsamość, pozwalając, na tych samych łamach, także innym ją zachować.
Sekret powodzenia leży w tym, co sformułował Albert Camus, przemawiając kiedyś do dominikanów: "Dialog mogą prowadzić tylko ludzie, którzy pozostają sobą i są prawdomówni".
Miejsce dla Bonieckiego
Nie z naszych wyroków następuje zmiana na stanowisku redaktora naczelnego. I mamy nadzieję, że - jakiekolwiek zmiany zaszłyby na łamach pisma - współpraca i przyjaźń z księdzem Adamem Bonieckim będą trwały, jak dotąd. Że my - redakcja - będziemy wciąż mogli konfrontować się z jego doświadczeniem i mądrością, a Wy - Czytelnicy - jeszcze częściej będziecie odnajdywać na tych łamach pisane przez Adama artykuły i komentarze.
Również ta rubryka pozostaje jego autorskim miejscem. Nigdy nie myśleliśmy bowiem, że to jest miejsce przeznaczone dla naczelnego; kiedy powstawała, było dla wszystkich oczywiste, że to jest miejsce dla Bonieckiego.
Do zobaczenia na Wiślnej!
Piotr Mucharski