Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Politycy PO siedzący w pierwszych rzędach jako goście na konwencji programowej Nowoczesnej mieli nietęgie miny. Ryszard Petru wziął na sztandary wszystkie kwestie, które są dla nich niewygodne. Wierząc w zwycięstwo wyborcze, Grzegorz Schetyna uznał, że liberalne i lewicowe pomysły należy ukryć, bo odstraszają wyborców centrowych i konserwatywnych. Właśnie w tę niszę postanowił się wbić Petru, ogłaszając program, którego nie powstydziłby się nawet Palikot. Nowoczesna chce zakończyć finansowanie Kościoła z budżetu i zlikwidować Fundusz Kościelny, popiera związki partnerskie i przebąkuje o łatwiejszym dostępie do aborcji.
To, że Petru jest liberałem, rozkochanym w niskich podatkach i strefie euro, niespodzianką nie jest. Ale postulat likwidacji programu 500 plus to już brawura, na którą Schetyna sobie pozwolić nie może. Do tego Petru adoptował wyższy wiek emerytalny – 67 lat, bo jego matuszka Platforma wolałaby o swym dziecku zapomnieć. I nawiązał do uników Schetyny w sprawie przyjmowania uchodźców: – Polska wspólnie z sojusznikami ma obowiązek przyjąć uchodźców uciekających przed śmiercią i głodem. Zachowajmy się po prostu przyzwoicie.
Nowoczesna przedstawia nowy program jako powrót do liberalnych korzeni partii. Ale to także przyznanie się do porażki. Nowoczesna nie marzy już o pozycji największej partii opozycyjnej, która musi uważać na wyraziste hasła. Postawiła na nieliczny, najbardziej liberalny gospodarczo i światopoglądowo elektorat, licząc, że dzięki niemu uniknie zagłady. ©