Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Wielki portret Steve’a Biko widniał nad sceną jeszcze długo po tym, jak zeszli z niej muzycy i zapaliły się światła. Pieśnią o zakatowanym przez śledczych południowoafrykańskim bojowniku o prawa czarnej ludności zakończył krakowski występ Peter Gabriel.
„Jesteśmy starzy, łysi – nie to, co avatary Abby” – żartował dwie godziny wcześniej. Jego zachrypnięty, wciąż sięgający wysokich rejestrów wokal oraz bulgoczący bas Tony’ego Levina, surowa gitara Davida Rhodesa i hipnotyzujące bębny Manu Katché – udowodniły, że rockowe dinozaury mają wciąż coś ważnego do powiedzenia. ©℗