Permanentna inwigilacja

Jak zwykle wyznawcy teorii spiskowych mieli rację... Były pracownik amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego (NSA) przekazał prasie dokumenty świadczące, że Agencja ma jakoby wgląd w aktywność internautów.

11.06.2013

Czyta się kilka minut

Wśród dokumentów była tajna prezentacja w PowerPoincie, a w niej wymienione m.in. Microsoft, Google, Yahoo!, Facebook, Skype i Apple – jako źródła dostępu do e-maili, czatów, przechowywanych plików, społeczności. Do wszystkiego. Teraz Barack Obama zapewnia, że działania NSA (kryptonim PRISM) są pod kontrolą Kongresu i sądu, a PRISM nie służy namierzaniu obywateli USA, lecz innych krajów. Potencjalnych terrorystów, rzecz jasna. A firmy? Wyparły się jak jeden mąż. Jak wskazują media z USA, możliwe, że zaprzeczają, bo muszą: prawo zabrania im ujawnić współpracę z wywiadem.

Internet przesunął wyobrażalny zasięg inwigilacji w nieskończoność. To już nie podsłuchiwanie telefonów i czytanie listów – to gigabajty korespondencji, terabajty zdjęć, znajomi znajomych spleceni w społecznościową sieć. Gdy się już do nich zyska dostęp, można łatwo i precyzyjne budować profile podejrzanych. Ale czemu tylko ich? W końcu potencjalnym przestępcą może być każdy... Wyobraźmy sobie świat, gdzie policja od każdego noworodka pobiera odciski palców i próbkę DNA. Na wszelki wypadek. Antyutopia? Może już dziś zbierane jest wirtualne DNA.

Na jednym ze slajdów, które wyciekły do prasy, jest graf pokazujący, że kręgosłup sieci biegnie przez USA. Płynie tędy większość światowego transferu. Służby USA nie muszą się już głowić, jak się dobrać do obywateli innych państw, bo ich działania i tak trafią w strefę oddziaływania amerykańskiego prawa. A ono chroni prywatność Amerykanów – i tylko ich. I tak oto zapowiedzi szefa polskiego MSW Bartłomieja Sienkiewicza, że przygotuje ustawę „przeciw Wielkiemu Bratu” bledną w nowym kontekście. Polska ustawa ochroni nas najwyżej przed – z całym szacunkiem dla polskich służb – ciekawskim Małym Braciszkiem. A kto zrezygnuje z usług Google’a czy Facebooka?

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]
Zastępca redaktora naczelnego „Tygodnika Powszechnego”, dziennikarz, twórca i prowadzący Podkastu Tygodnika Powszechnego, twórca i wieloletni kierownik serwisu internetowego „Tygodnika” oraz działu „Nauka”. Zajmuje się tematyką społeczną, wpływem technologii… więcej

Artykuł pochodzi z numeru TP 24/2013