Pech ze sprawiedliwością

III RP nie ma szczęścia do ministrów sprawiedliwości. W tę złą passę już od samego początku urzędowania wpasował się najnowszy szef resortu Andrzej Kalwas.

19.09.2004

Czyta się kilka minut

Tak jego pierwsze decyzje (przeprowadzona w przyspieszonym trybie nominacja poprzednika na stanowisko pozwalające mu nadal uchodzić wymiarowi sprawiedliwości), jak występy medialne (wywiady dla “Gazety Wyborczej" i Radia TOK FM) są tyleż kompromitujące, co żenujące. Świadczą o braku rozeznania w standardach demokratycznego państwa i hołdowaniu źle rozumianej korporacyjnej solidarności, o niezrozumieniu oczekiwań społecznych i roli mediów, a wreszcie o bufonadzie ministra.

Znamienne, że tym razem problemy z szefem resortu nie mają charakteru instytucjonalnego (kłopoty z poprzednikami wynikały zwykle choćby z ustrojowego kiksu, jakim jest łączenie w jednym ręku mającej zwykle partyjne tło roli ministra z apolityczną w założeniu funkcją Prokuratora Generalnego). Zdają się wynikać z cech osobowościowych radcy Kalwasa (przed awansem na szefa resortu pracował on jako radca prawny).

Tymczasem błąd w doborze ludzi jest najgorszą rzeczą, jaka może się przytrafić premierowi Markowi Belce. Jego gabinet kreowany jest przecież na ekipę fachowców - takie mają być też w obecnym układzie parlamentarnym źródła jego legitymizacji. Więcej: w sytuacji, gdy typowana do rządzenia po wyborach Platforma Obywatelska ma w istocie równie krótką ławkę kadrową, szansą byłoby obsadzenie przynajmniej kluczowych w obecnej sytuacji kraju resortów - a takim jest ministerstwo sprawiedliwości - ludźmi, którzy mogliby zostać bez wstydu przejęci przez następną ekipę z korzyścią, co najważniejsze, dla rozwiązywania najpilniejszych problemów.

Przykładem, że jak się chce, można takich ludzi znaleźć, jest ubiegłotygodniowa nominacja na wiceministra edukacji Anny Radziwił - osoby, która bez wątpienia śmiało mogłaby pełnić tę funkcję także w rządzie tworzonym przez tzw. prawicę. Oczywiście pod warunkiem, że przyszły premier nie ulegnie grzechowi bufonady i przekonaniu, iż wszystko najlepiej zaczynać od zera.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 38/2004