Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →
Franciszek dobrze zna teologię wyzwolenia, której zwolennikami byli także jego zakonni współbracia. Sam jednak nie był jej entuzjastą. Teologami, do których się odwołuje, nie są Leonardo Boff ani Gustavo Gutiérrez, ale argentyński jezuita Juan Carlos Scannone, uniwersytecki nauczyciel przyszłego papieża i autor dzieł krytycznych wobec teologii wyzwolenia (m.in. „Teología de la liberación y praxis pastoral. Aportes críticos para una teología de la liberación” z 1976 r. i „Teología de la liberación y Doctrina Social de la Iglesia” z 1987 r.). Scannone zamiast teologii wyzwolenia proponuje „teologię ludu”, skupioną na religijności zwykłych ludzi, przede wszystkim religijności ubogich z ich tradycyjną duchowością i wrażliwością na sprawiedliwość.
O tym, co pozostało z teologii wyzwolenia, kard. Bergoglio powie w 2005 r.: „Po upadku realnego socjalizmu te myślowe prądy kompletnie się zagubiły. Nie są zdolne ani do zasadniczego przeformułowania doktryny, ani do nowej kreatywności. Jeśli przeżyły, to dzięki swojej inercji, choć i dziś nie brak takich, którzy by chcieli na nowo, anachronicznie, je proponować”. Tak mniej więcej na swoim blogu przedstawił stosunek papieża Franciszka do teologii wyzwolenia znany watykanista Sandro Magister.
Po ubiegłotygodniowej wizycie ojca Gutiérreza u Papieża żadnego komunikatu-komentarza nie było.
Dawne zastrzeżenia Stolicy Apostolskiej zostały przedstawione w „Instrukcji o niektórych aspektach »teologii wyzwolenia«” z 1984 r. Zasadniczy zarzut to opieranie się na założeniach filozofii marksistowskiej. Nie dotyczyło to całej teologii wyzwolenia (znamienny jest tu cudzysłów w tytule!), ale – czytamy – „niebezpieczeństwa błędów, jakie niosą ze sobą niektóre formy teologii wyzwolenia, opierające się w sposób mało krytyczny na pojęciach zapożyczonych z różnych zasad myśli marksistowskiej”. Chodzi m.in. o założenie, że „konieczna walka o sprawiedliwość i wolność ludzką, rozumiana w znaczeniu ekonomicznym i politycznym, stanowi istotę i całość zbawienia”. W takim ujęciu „Ewangelia sprowadza się tylko do tego, co czysto ziemskie”. Przyjęcie marksistowskiego pojęcia walki klas prowadzi do „szkodliwego utożsamienia ubogiego z Pisma Świętego i proletariatu w rozumieniu Marksa”. W ten sposób zostaje wypaczone rozumienie chrześcijańskie i „walka o prawa ubogich przekształca się w starcie pomiędzy klasami w ideologicznej perspektywie walki klasowej”. Skutki są fatalne: „Kościół ubogich oznacza więc Kościół klasowy, który uświadomił sobie wymogi walki rewolucyjnej jako etapu prowadzącego do wyzwolenia i celebrującego to wyzwolenie w liturgii”.
Nawet te nieliczne cytaty (polecam lekturę całej „Instrukcji”) uzasadniają obawy wobec teologii, która chrześcijaństwo zmienia w ideologię, a Kościół powszechny w Kościół klasowy.
Nie odnosi się to jednak do teologii wyzwolenia en bloc, uznawanej za posoborowy dorobek Kościoła Ameryki Łacińskiej. Sam kiedyś byłem świadkiem, jak o. Gutiérrez, zapytany o przypisywane mu zdanie, w którym miał rzekomo twierdzić, że Marks i marksizm są najlepszym wykładem i aplikacją Ewangelii, stanowczo zaprzeczył i obszernie wyłożył swój negatywny stosunek do marksizmu.
Często powtarzane twierdzenie, jakoby Jan Paweł II był przeciwnikiem teologii wyzwolenia, jest daleko idącym uproszczeniem. Owszem, papież z Polski był świadomy traktowania Kościoła w Ameryce Łacińskiej jako narzędzia ekspansji wpływów komunistycznego imperium (por. cytowaną wyżej opinię Franciszka). Jednak są kwestie, w których myślał podobnie: zaangażowanie w sprawę sprawiedliwości społecznej jest jednym z głównych wątków jego pontyfikatu, by wspomnieć tylko lansowaną przezeń „preferencyjną opcję na rzecz ubogich”.
O płynących z Watykanu gestach wobec o. Gustavo Gutiérreza piszemy w tym numerze, w dziale wiara.