Papież na dalekim Wschodzie

To pierwsza tak długa podróż papieża. Franciszek odwiedza dwa kraje: Sri Lankę i Filipiny. Ten drugi to bastion azjatyckiego katolicyzmu.

   Czyta się kilka minut

Podczas największej procesji na Filipinach wierni próbują dotknąć lin ciągnących wóz z figurą Jezusa – wierzą, że kontakt z nią uzdrawia. W tym roku jedna osoba została stratowana, a ok. 500 odniosło lekkie obrażenia. Manila, 9 stycznia 2015 r. / Fot. Dennis M. Sabangan / EPA / PAP
Podczas największej procesji na Filipinach wierni próbują dotknąć lin ciągnących wóz z figurą Jezusa – wierzą, że kontakt z nią uzdrawia. W tym roku jedna osoba została stratowana, a ok. 500 odniosło lekkie obrażenia. Manila, 9 stycznia 2015 r. / Fot. Dennis M. Sabangan / EPA / PAP

Historia Filipin to historia najbardziej udanego wysiłku misyjnego w Azji
Thomas Bokenkotter

Papieski samolot wyląduje w stolicy Filipin Manili w czwartek 15 stycznia o 17.45 (10.45 polskiego czasu). Następnego dnia przewidziano kurtuazyjne wizyty: rano spotkanie z prezydentem Benignem Aquino III, władzami kraju oraz korpusem dyplomatycznym w Pałacu Prezydenckim, a tuż przed południem papież odprawi mszę w katedrze Niepokalanego Poczęcia, gdzie spotka się także z filipińskim episkopatem, w tym z cieszącym się dużym autorytetem kardynałem Luisem Antoniem Taglem, porównywanym stylem bycia do samego Franciszka.


Niezwykle istotny wydaje się kolejny dzień, 17 stycznia. Franciszek odwiedzi bowiem miasto Tacloban w środkowej części archipelagu, zrujnowane przez tajfun „Hayian”. Na lotnisku odbudowywanego miasta zostanie odprawiona msza. Później w siedzibie arcybiskupa w Palo papież zje obiad z mieszkańcami ocalonymi po tajfunie, a po obiedzie spotka się w miejscowej katedrze z zakonnicami i seminarzystami, którzy także wyszli cało z tragedii sprzed roku. W niedzielę dojdzie do krótkiej rozmowy z przywódcami religijnymi Filipin na Uniwersytecie św. Tomasza w Manili oraz spotkania z młodzieżą na stadionie uniwersyteckim. Po południu – jak można przewidzieć – tłumy wiernych zgromadzą się na mszy w nadmorskim parku Rizal. W poniedziałek Franciszek, po oficjalnym pożegnaniu w bazie wojskowej położonej obok manilskiego lotniska, odleci do Rzymu.


Duchowy tajfun


Głównym celem pielgrzymki, której hasłem są dwa słowa „Miłosierdzie i współczucie”, jest dodanie otuchy wiernym poszkodowanym przez najsilniejszy w historii meteorologii tajfun, który ponad rok temu spustoszył archipelag liczący ponad 7 tys. wysp. Zginęło 6300 osób, a tysiące do dziś uznaje się za zaginione. Ze skutkami kataklizmu kraj nie uporał się do tej pory, choć dużą rolę w odbudowie zniszczeń odgrywa właśnie Kościół katolicki i prowadzone przezeń fundacje dobroczynne.


– Wielu Filipińczyków zbagatelizowało zagrożenie, bo co roku wyspy atakuje ponad 20 tajfunów i część z nich jest niegroźna – mówił mi wtedy Konrad Knapik. Polak z Częstochowy, z zawodu informatyk, mieszkał wraz z filipińską żoną w Iloilo na wyspie Panay, która także ucierpiała. Europejczykowi trudno sobie wyobrazić skalę zniszczeń klęsk żywiołowych w Azji, jednak tu, a zwłaszcza na Filipinach są one na porządku dziennym.


Według badań opinii publicznej każdego roku co jedenasty filipiński katolik zastanawia się, czy nie odejść z Kościoła. Oprócz innych filipińskich bolączek, takich jak ogromna bieda, handel żywym towarem (głównie dzieci i kobiety), korupcja, prostytucja i rosnąca narkomania, a także pełzająca wojna domowa na południu – klęski żywiołowe, które oznaczają często utratę bliskich oraz dorobku życia, mogą studzić zapał i wiarę w Boga u niejednego Filipińczyka. Do tego dochodzi inny istotny problem: emigracja zarobkowa, której efektem jest długoterminowa separacja i rozbicie rodziny.


Na kilka dni przed pielgrzymką w Manili panuje jeszcze spokój – tak przynajmniej opowiada mi Artur, Polak, który od paru lat prowadzi agencję turystyczną w stolicy. Manilczycy dostaną cztery dni wolne na czas pielgrzymki; miasto będzie częściowo zamknięte dla ruchu kołowego.


 – Spodziewam się niezwykle żywiołowej reakcji filipińskich katolików – mówi „Tygodnikowi” ojciec John z sekretariatu arcybiskupa Manili. – Ta podróż będzie wielkim i nadzwyczajnym przeżyciem dla naszego biednego kraju. Jednak największym wyzwaniem jest to, jak zareagujemy na przesłanie papieża, na podkreślane przez niego w orędziach umiłowanie ubogich i skromności. Jako katolik nie boję się sekularyzacji naszego kraju, po prostu trzeba kroczyć śladami Chrystusa.


Anne, 29-letnia informatyczka z Guimaras, „dość zwesternizowana” (to opinia jej kolegi), bezdzietna singielka, tak mówi o wizycie Franciszka: – Filipiny spotyka ogromne szczęście. Przecież istnieje wiele krajów katolickich, a papież wybrał właśnie nas. Po tym, przez co przeszliśmy w ubiegłym roku, ta wizyta doda nam pewności, nadziei i pozytywnego nastawienia w stawianiu czoła wyzwaniom.
Anne bardzo chciałaby wziąć udział w pielgrzymce, ale ponieważ nie jest z Manili czy Tacloban i codziennie chodzi do pracy, pozostaje jej śledzenie wizyty w telewizji.


Laarni ze zniszczonego Ilolo mówi z kolei, że wielu jej przyjaciół wybiera się na dzień do Manili, aby po prostu zobaczyć papieża. Wierzą, że uda im się podejść bliżej lub nawet dotknąć papieża i otrzymać błogosławieństwo.
Takie panują nastroje wśród wierzących Filipińczyków. Podobno filipińscy biskupi mają nadzieję, że wizyta Franciszka wywoła nowy tajfun, tyle że duchowy.


Azjatycka oaza chrześcijaństwa


Nazwa Filipiny – Las Islas Filipinas – pochodzi od imienia hiszpańskiego króla Filipa II Habsburga. Na jego cześć nowo podbitą krainę nazwał jej odkrywca Ruy López de Villalobos w połowie XVI w., czyli tuż po tym, gdy Ferdynand Magellan rozpoczął podbój archipelagu. Hiszpanie od razu przystąpili też do chrystianizacji wysp, co początkowo szło topornie. 31 marca 1521 r. augustianin-eremita ks. Pedro Valderrama odprawił pierwszą mszę na Filipinach. W kwietniu tego samego roku książę z wyspy Cebu, wraz ze swoją małżonką i 500 poddanymi, przyjął chrzest. Pod koniec XVI w. pracowało tu już 450 misjonarzy z różnych zgromadzeń zakonnych. W przeciwieństwie do Ameryki Południowej ich działalność miała wybitnie pokojowy charakter, co pomagało w szerzeniu Ewangelii. Święcenie wodą, odmawianie łacińskich modlitw i czynienie znaku krzyża często kojarzyło się miejscowej ludności z praktykami lokalnych uzdrowicieli. Jednocześnie niektóre tradycyjne praktyki animistyczne Filipińczyków, mimo protestów misjonarzy, coraz częściej włączano do obrządku chrześcijańskiego. Szeroko rozpowszechniony kult przodków został dobrze zintegrowany z kultem świętych.


Zakony postarały się także o zapewnienie infrastruktury: budowały szpitale, mosty, drogi i wodociągi. Podejmowały studia nad miejscowymi językami, wydając pierwsze gramatyki i książki religijne. W przeciwieństwie do Chin czy Indii na Filipinach nie było silnej cywilizacji, która mogłaby konkurować albo przeciwstawiać się chrześcijaństwu. Dlatego w ciągu 350 lat, do końca XIX w., udało się misjonarzom przekształcić miejscowe plemiona w silną katolicką wspólnotę, choć równocześnie stale tliło się niezadowolenie z poddaństwa Madrytowi.


Pod koniec XIX w. nasiliły się dążenia niepodległościowe, zwieńczone powstaniem, które zostało krwawo stłumione przez Hiszpanów. Gdy jednak Hiszpania przegrała ze Stanami Zjednoczonymi wojnę o Kubę, Filipiny w 1898 r. przeszły pod panowanie USA. Po przejęciu wysp Amerykanie wydalili 500 księży hiszpańskich, wprowadzili rozdział Kościoła od państwa i zarządzili laicyzację szkolnictwa. Nowe władze zaczęły popierać misje protestanckie prezbiterianów, baptystów i metodystów. Uniwersytetowi katolickiemu przeciwstawiły nowo założony uniwersytet państwowy. Silne tendencje polityczne i niepodległościowe doprowadziły do rozłamu w Kościele i utworzenia w 1902 r. niezależnego Kościoła narodowego. Jedna czwarta ówczesnych katolików, niezadowolonych ze zbytniego podporządkowania władzy kolonialnej, przystąpiła do Kościoła zwanego aglipaizmem, od założyciela ks. Gregoria Aglipaya. W roku 1946 Manila uzyskała niepodległość.


Dziś Kościół katolicki na Filipinach jest największą wspólnotą tego wyznania w Azji. W 2013 r. liczył ponad 76 mln wiernych (na 97 mln mieszkańców). Tylko między 2012 a 2013 r. przybyło ich 6 mln, co oznacza przyrost o 8 proc. Jednocześnie w ciągu 20 lat nastąpił znaczący spadek uczestnictwa w niedzielnej mszy – z 64 proc. w 1991 r. do 37 proc. w 2013 r. Tylko 29 proc. katolików uważa się za „bardzo religijnych” wobec 50 proc. protestantów, 43 proc. członków Kościoła Chrystusa (Iglesia in Cristo), odrzucającego wiarę w Trójcę Świętą, i 38 proc. muzułmanów. Gdy w 1995 r. Jan Paweł II po raz drugi odwiedził Manilę, na spotkanie z papieżem przybyła rekordowa w skali jego pielgrzymek liczba czterech milionów wiernych.


Na Filipinach, a konkretnie na południowej wyspie Mindanao od lat tli się konflikt, a w zasadzie wojna domowa pomiędzy chrześcijanami i armią rządową a muzułmanami z różnych zbrojnych organizacji, w tym powiązanych z Al-Kaidą. Najbardziej znane z nich to Abu Sayaf oraz MILF, czyli Islamski Front Wyzwolenia Moro. W ostatnich 30 latach w wyniku walk zginęło ok. 120 tys. osób po obu stronach. Nie jest to jednak konflikt o podłożu religijnym, lecz politycznym. W czasach kolonialnych na Mindanao przesiedlono katolickich osadników i muzułmanie z większości stali się mniejszością.


Mimo częstych aktów terrorystycznych, zabójstw politycznych, porwań dla okupu i krwawych wojskowych operacji odwetowych, obie strony na czas wizyty papieża zapowiedziały rozejm. Ten gest dobrej woli świadczy o wadze wizyty. Nawet Nowa Armia Ludowa, skrajnie komunistyczne podziemie partyzanckie, zapowiedziała pokój, jako że we Franciszku widzi „obrońcę sprawiedliwości społecznej”.


Magia wyspiarskiego katolicyzmu


Katolicyzm czy szerzej chrześcijaństwo na archipelagu znane jest ze swojej specyfiki. Filipińska religijność ma charakter ludowy. Bardzo rozpowszechnione są różaniec, nowenny i adoracja eucharystyczna. Mieszkańcy archipelagu uwielbiają procesje. Animistyczny kult przodków czy przedchrześcijańskich świętych miejsc oraz głęboka wiara w leczniczą moc szamanów przeprowadzających bezdotykowe operacje na otwartym ciele są na porządku dziennym. Ogłoszenia ich „cudownych zabiegów” można znaleźć w każdej lokalnej gazecie.
Religijną wizytówką Filipin są też coroczne inscenizacje Misterium Męki Pańskiej w Wielki Piątek. Wydaje się, że to w dużej mierze sprawa mediów, bo – jakże by inaczej – przybijanie 15-centymetrowymi gwoździami do krzyża wyjącego z bólu człowieka, któremu podstawia się mikrofon, robi wrażenie. Dwa lata temu w miasteczku San Fernando byłem świadkiem 27. ukrzyżowania niejakiego Rubena Enaje. W 1985 r. Ruben spadł z trzypiętrowego rusztowania. Twierdzi, że zdążył jeszcze w locie odmówić krótką modlitwę, zanim runął na ziemię i stracił przytomność. Swe ocalenie potraktował jak cud, tym bardziej że z upadku wyszedł niemalże bez szwanku. Postanowił podziękować Bogu za cudowne ocalenie. Wybrał cierpienie na krzyżu. A skąd liczba 27?
Jezus z Nazaretu wisiał dziewięć godzin na krzyżu, nim skonał. Dlatego Enaje postanowił dziękować za ocalenie dziewięć lat. Potem zachorowała mu córka. Lekarze nie dawali dziecku dużych szans na przeżycie. Enaje niewiele myśląc złożył drugie ślubowanie, że da się przybijać do krzyża przez kolejne dziewięć lat, jeśli córeczka przeżyje. Potem lekarze zdiagnozowali u żony raka gardła, a guz był coraz większy. Wtedy Enaje złożył ostatnie ślubowanie. Dziewięć pomnożone przez trzy daje 27.


Duchowieństwo filipińskie jest przeciwne takiej manifestacji wiary. Podczas mojego pobytu w San Fernando arcybiskup José Palma, przewodniczący Konferencji Biskupów Filipin, mówił kościelnemu Radiu Veritas, że podobne praktyki „nie są pragnieniem Chrystusa”.


Także wielu Filipińczyków patrzy na nie krzywo. Teresa, kucharka, z którą rozmawiałem po Misterium, komentowała procesję biczowników poprzedzających krzyżowanie: – Po pierwsze, z nich nie leje się tyle krwi. To specjalna farba, którą barwią plecy i bicze dla większego efektu. Przeżywanie męczeństwa Chrystusa jest sprawą osobistą, nie powinno się z tego robić show. Pamiętaj, że na Filipinach to margines, może pięć procent ludzi podziela entuzjazm dla cierpienia na widoku.


Końcowe odliczanie


Gdy w 1995 r. Manilę odwiedził Jan Paweł II, witały go tłumy podobne do tych w Polsce. W drodze z lotniska do rezydencji ówczesnego prezydenta Marcosa, stojącego na czele sprawującej władzę junty wojskowej, młodzież utworzyła „żywe obrazy”. Jan Paweł rozpoczął wizytę od wygłoszenia orędzia do narodu filipińskiego. Nawiązując do niedawno odwołanego stanu wyjątkowego, powiedział: „Nawet w sytuacjach wyjątkowych, które czasem mogą zaistnieć, nie wolno nigdy usprawiedliwiać jakiegokolwiek pogwałcenia podstawowej ludzkiej godności czy fundamentalnych praw, które je chronią”.


Dziś Filipiny są politycznie znacznie bardziej stabilne. Jednak klimat i położenie geograficzne się nie zmieniły. Krajowi nadal grożą klęski żywiołowe i humanitarne. Przesłanie Franciszka będzie zapewne inne niż Jana Pawła II. Tłumy w Manili mogą być jednak podobne. Filipińczycy – naród emocjonalny, który bardziej słucha serca niż rozumu – czekają na swojego Pasterza.

Autor jest stałym współpracownikiem „TP”, publikował relacje z terenów objętych konfliktami zbrojnymi, m.in. z Pakistanu i Afganistanu. Obecnie mieszka w Wietnamie.

Dziękujemy, że nas czytasz!

Wykupienie dostępu pozwoli Ci czytać artykuły wysokiej jakości i wspierać niezależne dziennikarstwo w wymagających dla wydawców czasach. Rośnij z nami! Pełna oferta →

Dostęp 10/10

  • 10 dni dostępu - poznaj nas
  • Natychmiastowy dostęp
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
10,00 zł

Dostęp kwartalny

Kwartalny dostęp do TygodnikPowszechny.pl
  • Natychmiastowy dostęp
  • 92 dni dostępu = aż 13 numerów Tygodnika
  • Ogromne archiwum
  • Zapamiętaj i czytaj później
  • Autorskie newslettery premium
  • Także w formatach PDF, EPUB i MOBI
89,90 zł
© Wszelkie prawa w tym prawa autorów i wydawcy zastrzeżone. Jakiekolwiek dalsze rozpowszechnianie artykułów i innych części czasopisma bez zgody wydawcy zabronione [nota wydawnicza]. Jeśli na końcu artykułu znajduje się znak ℗, wówczas istnieje możliwość przedruku po zakupieniu licencji od Wydawcy [kontakt z Wydawcą]

Artykuł pochodzi z numeru TP 03/2015